Rozdział 10

370 36 21
                                    

- Nie jest to coś poważnego. - stwierdziłem, przeglądając się w lustrze. Po wchłonięciu kuli mój wygląd uległ delikatnej zmianie, mianowicie stałem się kilka centymetrów niższy, włosy zafarbowały na czarno podobnie oczy, skóra stała się gładsza i wytrzymalsza, nie na tyle, by wytrzymać uderzenie, ale niwelowało przypadkowe skaleczenia.

Wszystkie dwanaście kręgów w moim ciele uległo ulepszeniu, stały się trwalsze i mogły pomieścić bardziej skompresowaną manę, na skutek czego połowa z nich była pusta.

- Zapełnienie ich to będzie ból w dupie. - rzuciłem, zakładając maskę, rozejrzałem się ostatni raz po pokoju, nie napotykając czegokolwiek ważnego, odwróciłem się i wyszedłem. Czas wracać na powierzchnie.

***
Droga powrotna była mniej niebezpieczna gdy potwory żyjące w środku zostały wybite, zwykle rdzeń lochu by je "odrodził" co tak naprawdę przekładało się na teleportacje ściśle określonych potworów do lochu, ale ten go nie miał, został zasilany kulą, bez niej wszystkie zabezpieczenia padły. Ścieżka, która zajęła wcześniej wiele dni pełnych ciągłych walk i nieprzespanych nocy, została ukończona w zaledwie godzinę.

Przy wejściu Ro siedział na kupie kości, wyglądał inaczej, stał się wyższy oraz, o ile było to możliwe, bardziej muskularny, nosił pancerz łączony stalowymi łańcuchami pokrytymi podstawowymi runami, chciał coś powiedzieć, ale widząc stan, w jakim się znalazłem. przerwał, wyglądając na zmartwionego, przez co mimowolnie podniosłem brew.

Wcześniej też tak było?

Wzruszyłem ramionami.

- Coś się zmieniło?

Ro skinął głową, po czym opowiedział o upadku miasta, ocalałych i olbrzymach. Nie był wtedy obecny, odkąd wydałem rozkaz, nie opuścił stanowiska nawet na chwilę, ale został odwiedzony przez czerwonoskórego szamana. Tego samego, którego zabił podczas ataku na wioskę.

Olbrzymy, o których wspomniał, mogły być połączeniem zwłok, wolałem jednak nie zastanawiać się nad tym zbyt długo, kiedy opowiedział mi o budowie fortu, prawie upadłem na ziemię, dlaczego stworzyli fort? On odebrał to inaczej i kontynuował, uspokoiłem się gdy usłyszałem, że szaman Gurix nauczył się podstaw nekromancji.

Prawda wszyscy nieumarli z podstawowych etapów to bezmózdzy idioci, ale wciąż są silniejsi niż zwykli ludzie, a gdy przytłoczą kogoś liczbami, to nawet mag z pięcioma kręgami może mieć problem.

Fort został położony głęboko w martwym lesie, obecnie jego mury zostały ukończone w połowie, w środku wyglądał jak większa wioska, najbardziej wyróżniał się jeden budynek położony w centrum fortu, krótkie pytanie wyjaśniło, że to moja prywatna rezydencja.

Z każdym nieumarłym byłem połączony pewną więzią, to też nie zdziwiło mnie przybycie Krona i Sigurda.

- Witamy ponownie mis.... - zaczął Sigurd, po czym przerwał tak samo jak Ro wcześniej.

- Za godzinę w rezydencji, przyprowadźcie Gurixa, Kron wskaż drogę do kuźni.

- Kuźnia nie została ukończona... - wtrącił Sigurd. Uniosłem na niego brew, cicho odwrócił wzrok jakby zawstydzony, następnie wróciłem wzrokiem do Krona.

- Zbrojownia ukończona?

- Tak, ograbiliśmy ruiny miasta z tego co zostało. - głos Krona był spokojny, wydawał się pewny siebie mimo delikatnego drżenia rąk.

- Raport z aktualnego stanu zbrojowni?

- Tutaj. - raport został zapisany na kawałku ludzkiej skóry, ignorując to, zmarszczyłem brwi. Nie było tego dużo, ale tego można było się spodziewać, po aktualnej sytuacji.

- Wystarczy, prowadź.
***
Obrażenia były poważniejsze, niż założyłem, cały pancerz nie nadaje się do użytku, prawa część od płuca do ramienia zaczęła się rozpadać, nawet nie da się tego użyć jako złomu, z ostrza które zabrałem pozostała rękojeść, przeklęty mimik, o płaszczu nawet nie trzeba wspominać, skończył jako kawałek szmaty.

Przeznaczyłem stary sprzęt do przetopienia, wkroczyłem do średniej wielkości budynku robiącego za zbrojownie. Ściany zostały wykonane z kamienia, a sufit z dębu, który już obumarł.

Na statki w porcie nie ma co liczyć, bez odpowiednich zabezpieczeń skończyły tak jak ten sufit.

- Chcesz mi coś powiedzieć? - spytałem gdy ujrzałem stan wyposażenia zbrojowni. Kron ponownie zadrżał, tyle że intensywniej niż wcześniej, widocznie nawet on nie spodziewał się zastać prawie pustej zbrojowni. - Sprawdź to.

- Rozkaz!

- ...Stał się szybszy. - zauważyłem gdy pozostawił po sobie jedynie tumany kurzu. Nawet ja miałbym problem z reakcją.

Szybko przejrzałem to co zostało z tak zwanej zbrojowni, kilka ostrzy, kawałki różnych zbroi, strzały oraz małe kule? Wyglądały na zrobione z metalu, co one tu robiły? Czekaj czy to mechanizm?

Z ciekawości zrzuciłem jedną z nich o ścianę, gdy ktoś żyje tyle, co ja dużo widzi, nowe bronie wyskakują z każdym minionym wiekiem to rzecz ludzka, ale pomimo wielu lat doświadczenia nie spodziewałem się, że mała kulka wysadzi w powietrze kamienną ścianę!

- Więc tak to działa. - tłum nieumarłych zebrał się tu w kilka sekund, co muszę pochwalić, kazałem im wrócić do swoich zadań.

Zanim Kron wrócił razem z Gurixem, zdążyłem założyć bardziej pasujące do siebie kawałki zbroi, obaj zrobili wielkie oczy na widok rozsadzonej ściany, nie trwało to długo, zanim Gurix opamiętał się i zaczął tłumaczyć.

W skrócie zabrał sprzęt dla nowej parti nieumarłych, upomniałem go, o ile można tak nazwać godzinny wykład i całą trójką udaliśmy się do rezydencji.

Ro i Sigurd czekali na nas przed budynkiem, przeprosiłem ich za spóźnienie, rozmowa szybko przeniosła się do wnętrza. Zasiedliśmy w głównej sali zdolnej pomieścić przynajmniej z pięćdziesiąt dorosłych osób razem, z ilością jedzenia wystarczającą, by ich nakarmić.

- Czyli nasz następny cel to kontynent na zachodzie? - spytał niepewnie Ro. Skinąłem głową, ignorując pojawiające się na jego czole ciemne linie. Sigurd również zignorował stan Ro.

- Zachód... Oprócz okolicznych terenów cała reszta świata jest dla nas nieznana. Czy możemy najpierw wysłać zwiadowców?

- Nie, nie mamy zasobów na to, a nawet gdybyśmy mieli, zajęłoby to zbyt dużo czasu, minimum rok. W tym czasie królestwa uporają się z atakiem nieumarłych i na pewno zaczną nas szukać, oskarżając o cały ten bajzel.

- Ale gdyby to był Kron... - zamaskowany ork szybko zaprzeczył.

- Nawet gdybym zabrał wszystkich członków Cieni, powrót zająłby nam... dużo czasu. Odległość, potwory morskie i wypadki, jest zbyt wiele czynników.

- Tym bardziej że nikt z nas nie zna się na sterowaniu statkiem... - przerwałem na chwile, zastanawiając się nad kolejnym krokiem. - Ile może pomieścić jeden statek? I ilu ze schwytanych pozostało przy życiu?

- Do tej pory trzydziestu, a statki mogą pomieścić setkę ludzi.- tym który to powiedział był dla odmiany Gurix.

- To wystarczy na jeden statek. Gurix zostajesz, masz doświadczenie w zarządzaniu, fort to nie wioska, ale powinno wystarczyć. Sigurd, Ro i Kron idziecie ze mną, potrzebuję tylko najlepszych, ufam, że wybierzecie odpowiednie osoby, maksymalny limit to osiemdziesiąt osób. To wszystko rozejść się.

- Tak jest!

NekromantaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz