- Odliczając podatek... To będzie 345 sztuk srebra. - skinąłem głową, zabrałem pieniądze z lady i wyszedłem.
Na zewnątrz przywitała mnie noc.- Zajęło to znacznie dłużej, niż się spodziewałem. - zima minęła, nadeszła wiosna jednak w tym górskim mieście nie było żadnej różnicy. Śnieg pokrywał wszystko w okolicy, lodowaty wiatr przyprawiał o ciarki na skórze, strażnicy w grubych ciepłych ubraniach od czasu do czasu przemierzali ulice w poszukiwaniu czegoś nietypowego.
Na szczęście to mnie nie dotyczyło, poprawiłem swój czarny płaszcz i wybrałem najprostszą drogę do pobliskiej gospody. Od całego... hmm incydentu pomiędzy mną a szlachcicami minęło sporo czasu. Poszukiwali mnie zawzięcie, mógłbym nawet ich pochwalić, gdyby nie wykorzystywali magów światła do tropienia. Idioci światło i mrok to przeciwieństwo zawsze się wyczują, różnica polegała na czasie. Mag światła nigdy nie wytropi magia mroku na czas.
Wszedłem do jednego z wielu pokoi w gospodzie, rzuciłem wszystko, co miałem na sobie i upadłem na łóżko. Szczyt luksusu to nie był, kilka desek owiniętych kocem, ale czego się spodziewać po najtańszym pokoju w gospodzie.
Może i byłem teraz bogaty, wolałem jednak nie zwracać na siebie uwagi. Cały mój majątek składał się z łupów, gdyby ktoś z "tego" królestwa zobaczył je...Nawet nie chce o tym myśleć, używałem zaufanych ludzi, tylko czarny rynek, nigdy do końca nie jest "zaufany". Nie zdziwiłbym się, gdyby nawet teraz kilku handlarzy coś planowało.
Irytujące!
Niczym dziecko na cukrze przewróciłem się na drugi bok i przez chwilę latałem wzrokiem po całym pokoju.
Muszę jutro wyjechać, pozostanie w tak niepewnym miejscu, zawsze jest niebezpieczne tym bardziej że obecnie jestem słaby.
Gdybym miał, choć cześć dawnej mocy... Ale to tylko "co jeśli", ważne jest "teraz" a teraz nie mogę być niczego pewien.
Znam wiele roślin, zwierząt czy łańcuchów magi to nie problem, przynajmniej tak by było, gdyby nie jeden niezaprzeczalny fakt, to inny świat, często pokrywa się z moim, ale nie zawsze.Po dłuższej chwili powieki stały się ciężkie, mimo natłoku myśli zasnąłem.
***
Następnego dnia udałem się do Gildii poszukiwaczy przygód...
Co za durna nazwa. Można ich uznać za najemników, ale nie do końca. W przeciwieństwie do najemników poszukiwacze zajmowali się sprawami lochów i magicznych bestii, byli bardzo popularni wśród młodzieży, każdy dzieciak marzy by pewnego dnia, stać się jednym z nich, co nie jest takie trudne.
Obecnie gildia ma przynajmniej jeden oddział w każdym mieście na znanym kontynencie i jak każda gildia, nakłada pewne ograniczenia.Coś takiego naturalnie mnie nie interesowało, pasujemy do siebie jak szczeniaczki i woda, po połączeniu zostanie tylko jedno.
Ignorując codzienny zgiełk i ciekawskie spojrzenia podszedłem do tablicy zleceń.
Choć nie byłem członkiem, wciąż mogłem zabierać zgłoszenia, a one były prawdziwą kopalnią informacji.
Nowe gniazda potworów, zdesperowani handlarze, wędrowne potwory, przydatne rośliny, siedliska zwierząt, informacje na każdy temat. Niektóre obejmowały nawet podstawowe roboty ręczne, takie jak praca przy budowie nowej strażnicy w mieście.Ja, jaki wielu wędrownych handlarzy używamy tego, by unikać zbędnego niebezpieczeństwa. Walka nie jest zła.
Wbrew pozorom, każdy pacyfista to stek kłamstw, w walce bierze udział każda rozumna istota. Można walczyć na polu bitwy za pomocą swych mięśni albo w biurokracji za pomocą intelektu.
Walka to przetrwanie, jeśli nie walczysz, umierasz. To oczywiste, jednak po co walczyć teraz jak możesz to zrobić później, gdy będziesz silniejszy. Po co bezesensownie umierać? Po co cierpieć bez żadnych korzyści? Jeśli walczysz, bądź pewny, że wygrasz!- P-przepraszam? - słaby głos dobiegł za mnie. Stała tam młoda dziewczyna, miała dwadzieścia lat, może trochę więcej.
- M-możesz to oddać? - spojrzałem na zlecenie, dotyczyło watahy wilków.
Przekazałem je i ponownie zerknąłem na tablicę.?
Po chwili moje spojrzenie przyciągnęło zlecenie dotyczące dziwnego fenomenu daleko na zachodzie. Informacji było niewiele. W obrębie tysięcy kilometrów ziemia całkiem obumarła, przez co duże i potężne Królestwo Germanów stanęło na krawędzi zagłady. W zleceniu szczegółowo opisano początek katastrofy.
Germania jako jedyne państwo w okolicy ma bezpieczny dostęp do oceanu, z pewnością ten incydent odbije się na całym kontynencie.
Moim skromnym zdaniem to winna potężnego maga albo w najgorszych przypuszczeniach martwego smoka.Smoki to potężne magiczne istoty, samo ich istnienie wpływa na cały znany świat. Śmierć jednego to katastrofa dla kontynentu nieważne w jakim miejscu.
Uśmiechnąłem się lekko.
To może być pomocne. Następny cel to Germania.
W dobrym humorze zerwałem zlecenie i odpuściłem gildię.
***
- W końcu jesteśmy! - krzyknęła, zadowolona z siebie Rin, wkraczając do jednego z najbardziej znanych portów w Germanii.
CZYTASZ
Nekromanta
FantasyGłównym bohaterem jest najsilniejszy Nekromanta który odkrył że nigdy nie uda mu się osiągnąć swoich celów. Jak się to potoczy? Tego dowiesz się jeśli to przeczytasz.