Psst! Jesteś tu?
Tylko nie mów Adrianowi, bo znowu się obrazi i tyle będzie z pisania.
Wiesz, nie mam już do niego siły. Rozumiem, że czasami nie ma ochoty współpracować, kiedy ja akurat mam chwilę wolnego. Mnie też się zdarza dostać lenia, nie? No. Ale żeby upierać się przy zupełnie nowej historii, kiedy w obecnej nie dobrnęliśmy nawet do połowy? Myślałam, że to żart, ale nie. Wymyślił nawet imię głównej bohaterce. Przez niego nie mogę w spokoju dokończyć tamtej historii. Jak nie postawię na swoim, to znowu zaczniemy porzucać opowiadania w połowie i skakać z kwiatka na kwiatek, a przecież tyle razy mu mówiłam, jak ważne jest dla mnie, żeby akurat TĘ historię doprowadzić do końca. Wydawało mi się, że się rozumiemy...
Co? Nie nie nie, nie mogę go zostawić. Bez niego w ogóle niczego już w życiu nie napiszę!
Zmienić?! Na litość boską, ciszej! Jeszcze usłyszy i... i...
No co? Nie mogę tak po prostu... To byłoby nie w porządku. W końcu to on tu jest Muzą.
A co TY niby możesz o tym wiedzieć?! Nawet go nie znasz!
Po co ja w ogóle z tobą gadam. I tak nic nie zrozumiesz.
CZYTASZ
Rozmowy z Muzą, czyli pisarski shitpost
RandomDlaczego wena jest kapryśna? Bo dostarczający ją Muza jest humorzastym, niereformowalnym nierobem, który normalnemu człowiekowi działa na nerwy samym swoim istnieniem. Poznajcie Adriana.