Haruto
Biegłem za Momo najszybciej jak mogłem. Nie byłem z tego dobry, moje krótkie nogi nadawały się jedynie do chodzenia, a w takiej sytuacji jedynie się męczyłem. Ritsuka, który biegł na równi ze mną specjalnie był taki wolny, gdyż domyślił się, że to ja chciałem dotrzeć do naszej przyjaciółki pierwszy. Musiałem ją przeprosić, to moja wina i wszystko zepsułem.
Próbowałem krzyknąć do Momo, żeby się zatrzymała, ale ona cały czas biegła, nie patrząc przed siebie (poważnie, prawie wpadła w ścianę). Próbowałem przyspieszyć, ale wtedy moje ciało robiło się czerwone oraz gorące. Miałem powoli dość, jednak nie mogłem się zatrzymać. Moja duma na to nie pozwalała. Po dłuższym biegu blondynka w końcu się zatrzymała (byliśmy na trzecim piętrze przy jakiejś toalecie). Zatrzymałem się tuż zaraz obok niej, kładąc jej rękę na ramieniu, żeby nie uciekła (tak naprawdę musiałem się na czymś zawiesić, gdyż dyszałem ze zmęczenia). Ritsuka stanął za nami, również dysząc, ale ciszej ode mnie.
- Momo... Nie uciekaj mi już... Bo zejdę na zawał... - zażartowałem dla rozluźniania atmosfery. Prostując się stanąłem naprzeciwko jej twarzy. Zobaczyłem spływające jej po policzkach łzy. Nie miałem chusteczek, by móc nimi je wytrzeć, dlatego zrobiłem to rękawem swojej marynarki od mundurka. Widok jej łez sprawiał, że i ja chciałem płakać.
Przyjaciółka mi nie odpowiedziała. Stała, pozwalając wycierać sobie mokre policzki. Ritsuka także się nie odzywał. Patrzył na nas, czekając na rozwiązanie tej sytuacji. Kiedy nawet ja nie potrafiłem wymyślić w jaki sposób to zrobię. Musiałem zdać się na przyjaźń, która nas łączyła oraz pójście w ogień. Będę improwizował.
- Momo... Przepraszam... To moja wina, że nie udało ci się dać w poprawny sposób czekoladek dla Kamiego... - zacząłem, chwytając ją za ręce. Chciałem by na mnie spojrzała, jednak to się nie stało. Posmutniałem. - Naprawdę jest mi przykro. Jeśli jest coś, co mogę zrobić, żeby ci to wynagrodzić...
- Nie musisz... Kami zdecydowanie zasłużył sobie na dostanie tymi czekoladkami z liścia - Momo zaśmiała się, ściskając moje dłonie. Lekko jej drżały. - To nie jest twoja wina... Niczego od ciebie nie potrzebuję.
- Ale przeze mnie płaczesz! Gdybym nie wymyślił takiego głupiego planu...
- Ja również byłem jego częścią - wtrącił się do nas Ritsuka, kładąc jedną ze swoich dłoni na górę naszych, a drugą na moim ramieniu. - Poza tym najbardziej winny jest Kami. Sam miałem ochotę go uderzyć.
- Widzisz? Nie musisz się za nic obwiniać.
- Ale...
- Jest okej. Spodziewałam się tego w pewnym stopniu. Taki już jest Kami. Uwielbia wszystkie kobiety świata...
- Masz nieaktualne informacje - usłyszeliśmy w tym samym momencie głos Kamiego. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy go, idącego w naszą stronę. Zakryłem Momo swoich ciałem, zachęcając do tego też Ritsukę. Nie pozwolimy mu już się do niej zbliżać.
- Odejdź, Kami. Czy to uderzenie nie dało ci do zrozumienia, że skrzywdziłeś Momo?
- Niezupełnie. Dostałem je od ciebie, a nie od niej, więc wychodzi na to, że skrzywdziłem ciebie. Przepraszam, cokolwiek ci zrobiłem. Momo... porozmawiajmy.
- O nie, nie pozwolę na to! Ritsu, powiedz coś!
- Myślę, że mogą porozmawiać... Ale nie na osobności - ze zdziwieniem starałem się na szybko wyobrazić sobie, co może się stać, jeśli zatwierdzimy taki plan. Apokalipsa nas żadna nie czeka, ale nie mogę się na to zgodzić, o ile Momo tego nie będzie chcieć.
CZYTASZ
Królewicz [5] |KageHina|
FanfictionDawno, dawno temu... tak ze 20 lat, istniało sobie państwo zwane Japonią. W pewnym mieście dorastał młody Król Boiska, który w wieku 15 lat poznał swoją Królową. Nazywano ją Drugim Małym Gigantem (cokolwiek to znaczy). Zakochali się w sobie, pobrali...