[97] Dosadna odmowa

684 92 198
                                    

Haruto

Po powrocie do domu nie umiałem opanować nieznanych wewnątrz mnie uczyć. Przy wejściu przywitał mnie tata i widząc moją zdezorientowaną minę zaczął  pytać, czy coś się stało. Ukrywając czekoladki do torby powiedziałem, że nie i poszedłem do swojego pokoju. Stanąłem tam na środku pokoju. Wpływające do mojej głowy słowa Ritsuki odbijały się echem i nie pozwalały o sobie zapomnieć. Co miałem w takiej sytuacji zrobić?

Odczuwałem niesamowity niepokój. Nawet jedząc dostaną od przyjaciela czekoladę, to uczucie mnie nie opuściło. Mogłem jeszcze nazywać tak Ritsukę? Wyznając mi miłość, na pewno nie uda nam się wrócić do relacji, która wcześniej nas łączyła. Więc, co teraz? Powinienem się zgodzić na jego propozycję? A może mam więcej o tym myśleć aż dojdę do wniosku zgodny z moimi uczuciami? Jedno wiedziałem na pewno, nie darowałem Ritsuki tym samym uczuciem, co on mnie. Wciąż widziałem w nim przyjaciela i raczej to się nie zmieni.

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi swojego pokoju. Wstałem od biurka (bo tam siedziałem, delektując się dobrą czekoladą) i poszedłem w ich stronę, a po otworzeniu ich zobaczyłem w nich mamę. Uśmiechała się, co odrobinę mnie niepokoiło.

- Czegoś nie posprzątałem? - zapytałem, a mama się zaśmiała. Pokręciła głową i położyła mi na ramię swoją rękę.

- Nie, ale mam do ciebie prośbę. Wiesz dzisiaj walentynki, a ja chciałbym spędzić z twoim tatą kilka chwil we dwoje. Popilnujesz swojej siostry?

- Jasne. Kiedy wrócicie?

- Bardzo późno. Odgrzejecie sobie kolację, okej?

Skinąłem mamie głową i po chwili zostałem sam. Miałem na ten wieczór rozmyślanie na temat wyznania Ritsuki, ale wyszło zupełnie inaczej. Chociaż może tak będzie lepiej? Dzięki zabawie z Tsubaki przestanę na chwilę o tym myśleć, co sprawi, że odpocznę. Miłość zawsze była taka skomplikowana?

***

W walentynki została mi wyznana miłość. Nie przez byle kogo, a przez mojego przyjaciela z dzieciństwa, Ritsukę. Minęło dość dużo czasu od kiedy to powiedział i bałem się, że wróci do tego tematu kiedy tylko na siebie wpadniemy. Z jakiegoś powodu tego nie chciałem, wydawało mi się, że będzie tylko gorzej, jeśli kilka dni po wyznaniu dam mu odpowiedź. Moje wewnętrzne ja miało małą nadzieję, że po minięciu tych 2 tygodni brunet o wszystkim zapomni. Według mnie takie wyznanie było zbyt zaskakujące i nie będę w stanie mu na nie odpowiedzieć. Z drugiej strony jeśli zachowam milczenie, może okazać się to złe nie tylko dla niego, ale też dla mnie. Nie potrafię na zawołanie znaleźć dobrej odpowiedzi. To zawsze zajmie więcej czasu.

Ritsuka przez pierwsze dni zachowywał się naturalnie. Ja także starałem się zachować swój spokój, co czasami nie wychodziło. Takie sytuacje zdarzały się, kiedy zostawaliśmy sami (a było ich naprawdę dużo). Przyjaźniliśmy się i dla innych może wydać się to dziwne jeśli nagle nasze stosunki między sobą się zmienią na gorsze. Zawsze można było powiedzieć, że się pokłóciliśmy, ale to by nie przeszło. Nawet Momo i Kami wiedzieli, że nigdy się nie kłóciliśmy. Czy tak zostanie nawet po pójściu do liceum?

Nie mogłem zrozumieć, co faktycznie czułem. Emocje we mnie zrodzone ni były tym, czym oczekiwał Ritsuka, co mnie odrobinę zawiodło. Chciałem w jakiś sposób je zmienić, ale i tak nic nie czułem. Smucił mnie ten fakt. Czy to oznaczało, że byłem dziwny? Nie potrafiłem zmieniać swoich uczuć na takie, które satysfakcjonowałyby ludzi? Być może jako jedyny na świecie się tak czułem i raczej nikt nie powinien o tym wiedzieć. A może jednak powinien? Jeśli moja przyjaźń z Ritsuką się rozwali, czy będę smutny, tak samo jak teraz? Muszę zrobić krok w tym kierunku, bo moja głowa tego nie wytrzyma.

- Ritsu... - zaczepiłem wyższego, zanim ten poszedł do toalety. Chłopak spojrzał na mnie, podnosząc jedną brew. Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, jednak słowa nie chciały ze mnie wyjść. Prawdopodobnie się bałem.

- Tak? Coś się dzieje? Boli cię brzuch?

- Nie, ja... Chciałbym z tobą porozmawiać...

Na te słowa Ritsu ożywił swoje ciało i pociągnął mnie za rękę w ustronniejsze miejsce. Szedłem za nim, omijając wzrok innych uczniów, których widzieliśmy po drodze. Po drodze prawie się przewróciłem, ale idący przede mną chłopak w porę mnie złapał. Poczułem się przez to niezręcznie. Gdy doszliśmy na sam koniec korytarza pierwszego piętra, weszliśmy pod dużą wyrwę pod schodami. W takim miejscu nikt nam nie przeszkodzi i będziemy w stanie przeprowadzić spokojną rozmowę. Nie wiem, czy odrzucanie uczuć swojego przyjaciela można zaliczyć do czegoś spokojnego...

- O czym chciałeś porozmawiać? Chodzi o twoją odpowiedź dla mnie, tak?

- Można... to tak nazwać - odpowiedziałem, łącząc ze sobą swoje dłonie i bawiąc się swoimi palcami. Przed powiedzeniem mu, że nic z tego nie będzie musiałem się odstresować, a ten sposób najbardziej mi odpowiadał. Pomagał.

- Wiesz... Przez te prawie dwa tygodnie myślałem, że wywieram na tobie presję... Dzięki, że postanowiłeś dać mi odpowiedź. 

- Ritsu, ja...

- W zależności od niej, nie znienawidzę cię i oznajmię, co dalej się stanie. Możesz zaczynać.

Siatkarz cały czas na mnie patrzył, co denerwowało mnie. Zacząłem się pocić i nawet bawienie się palcami u rąk nic nie dawało. Słowa, które miałem powiedzieć utknęły mi w gardle, nie chcąc wyjść. Wziąłem głęboki oddech, ale brzmiał on jak ziewnięcie małej pandy. Jakoś podniosłem głowę do wyższego Ritsuki, patrząc mu w oczy. Uśmiechał się, a ja niestety miałem zamiar zdjąć mu ten uśmiech z twarzy. 

- Przepraszam, ja... nic do ciebie nie czuję... Przynajmniej w ten sposób...

- Mogłem się tego spodziewać... - powiedział, drapiąc się po karku i odwracając do mnie bokiem. Tak jak wcześniej myślałem, przestał się uśmiechać. Zrobiło mi się go przykro, mimo że to ja byłem powodem jego stanu.

- Ritsu, czy możemy nadal się przyjaźnić?

- Teraz to ja muszę ci odmówić. Nie możemy.

Zamarłem, słysząc od bordowowłosego te słowa. Spojrzałem na jego twarz, na której nie widziałem żadnego kłamstwa. Mówił poważnie. Moje serce z niewyjaśnionej przyczyny odrobinę zakuło. Czułem się chyba w ten sam sposób, co on, gdy odmówiłem mu chodzenia. Czy to zemsta? Jest na mnie zły i chce się w ten sposób odpłacić?

- Ale... dlaczego?

- Atmosfera między nami jest inna. Oboje odczulibyśmy to jeszcze bardziej, więc najlepszym wyjściem będzie separacja.

- Ale... Ja tak nie chcę... Mieliśmy iść razem do liceum... - moja ręka zaczęła samowolnie podnosić się w stronę Ritsuki. Ten, wjdząc co mam zamiar zrobić odsunął się, wychodząc spod schodów. Ja zostałem na miejscu, nie wiedząc co dalej mówić.

- Lepiej będzie jeśli się rozdzielimy. Już wybrałem liceum i tylko tacie powiedziałem o swoim wyborze... Ty na pewno też coś dla siebie znajdziesz.

Ritsuka obdarował mnie krótkim uśmiechem i zaraz potem odszedł. Moje nogi nie ruszyły za nim, a ręka opadła bezwiednie, żałując że w ogóle sięgnęła do chłopaka, który już odszedł. Czym jest ten ból, którego nie potrafię zrozumieć? Dlaczego Ritsuka zareagował w taki sposób? Czemu chcę płakać, ale żadna łza nie leci z moich oczu? Chciałbym to wiedzieć, ale tego powodu nigdy nie poznam, ponieważ Ritsuka przestanie się do mnie odzywać, co sprawia we mnie ból. A to uczucie na pewno szybko nie zniknie.

Królewicz [5] |KageHina|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz