[110] Zero całowania w szkole

861 101 153
                                    

Haruto

Rosół nie wróciła już do domu. Następnego dnia mama i ja pojechaliśmy do weterynarza, żeby lekarz w naszej obecności mógł uśpić zwierzę. Nie było innego sposobu na uśmierzenie jej bólu. Do końca trzymaliśmy ją za łapki i głaskaliśmy po głowie, mówiąc że była dobrym pieskiem. Machała wolno swoim ogonem, aż w końcu zasnęła. Wtedy się rozpłakaliśmy (ale mama bardziej, ponieważ był to jej pies i bardzo się do niego przyzwyczaiła). Wspomnienia o niej zostaną z nami na zawsze.

Było mi smutno. Pies, który był przy mnie od urodzenia odszedł, zostawiając po sobie jedynie pustą poduszkę oraz zabawki. Wzięcie nowego psa na jej miejsce równałoby się z zastąpieniem pustki, więc nie dalibyśmy rady wziąć nowego. Przez pierwsze kilka dni chodziłem przygnębiony. Ritsuka, z którym odnowiłem kontakt próbował mnie pocieszać, jednak na swój durny sposób. Udawało mu się, za co dostawał nagrody w postaci mojego uśmiechu. To mu wystarczało (myślałem, że Ritsu chciał coś innego, ale gdy okazało się, że nie, odetchnąłem z ulgą). Na niektóre rzeczy było za wcześnie. 

Akurat nastał czwartek. Budzenie od śmierci Rosoła przychodzi mi z trudnością, dlatego na zmianę robi to Ritsuka lub ktoś z mojej rodziny (budzik udaje mi się jakimś sposobem wyłączyć i przez to spóźniałem się na pierwsze lekcje). Otworzyłem oczy, czując łaskotanie na swoim nosie. Zobaczyłem niewyraźnego Ritsukę, który uśmiechał się do mnie. Wstałem i byłem pewny, że ten idiota już od dobrych kilku minut przy mnie stał, obserwując moją śpiącą twarz.

- Dzień dobry - przywitał się, pochylając się do przodu i całując mnie w czubek głowy. Zaczerwieniłem się i wytarłem mokre miejsce.

- Hej... Od jak dawna tu jesteś?

- Hm... Może 20 minut?

- Jesteś zboczony, jeśli tyle czasu na mnie patrzyłeś... 

Ritsuka oburzył się na mój komentarz i chciał mnie przytulić (chyba po to, żeby poczuć się lepiej). Nie dałem się złapać, uciekając do łazienki, gdzie zamknąłem się na jakieś 5 minut. Po tym czasie wyszedłem przebrany w mundurek (zostawiłem go w łazience, ponieważ poplamiłem go wczoraj sokiem i musiałem go wyprać). Zszedłem na dół, gdzie moi rodzice oraz Tsubaki zagadywali jedzącego nasze śniadanie Ritsukę. On chyba naprawdę nie miał domu, skoro je u nas...

- Też mogę dostać jedzenie? - zapytałem, siadając obok rówieśnika, na co ten zareagował wzdrygnięciem. Zachowywanie się dziwnie od rana jest chyba dla niego naturalne. Mama podeszła do mnie z talerzem naleśników taty.

- Jedzcie do woli~!

- I powoli!

Ritsuka chciał odpowiedzieć moim rodzicom, że przyjął do świadomości ich rozkazy, ale w tym samym momencie zaczął się dławić. Poklepałem go po plecach, żeby ulżyć mu w cierpieniach, co poskutkowało naprawieniem jego przełyku. Dzięki mnie się nie udusił. Powinien być za to wdzięczny.

Do szkoły zawiózł nas tata (zrobił to głównie dlatego, że byliśmy już prawie spóźnieni). Nie musiał tego robić lecz i tak zarzekł się, że to zrobi. Pozwoliłem mu na to, jak też na zabranie z nami Ritsu. Jak na razie tylko tata wiedział o naszej "miłości", powiedziałem mu, że mama dowie się w odpowiednim czasie. Być może stanie się to za parę tygodni, miesięcy, ale jestem pewny, że się dowie.

- Haruto, robisz coś po szkole? - zapytał mnie z daleka Ritsu, a ja zacząłem się zastanawiać, co powinienem mu odpowiedzieć. Teoretycznie nie miałem żadnych planów, ale może spróbuję udawać, że jednak mam? Fajnie będzie odpłacić mu się za unikanie mnie przez tyle miesięcy.

- Nie wiem. Może. A czego chcesz?

- Chciałem cię zabrać na randkę. Nie na karaoke. Może zajdziemy do księgarni?

- Hm... Niech ci będzie - machnąłem na niego ręką, zaczynając przebierać buty. Naszą rozmowę musiało usłyszeć kilkoro uczniów wokół nas, jednak mnie to nie obchodziło. Nikt poza Ritsuką nie powinien mnie obchodzić. Po chwili chłopak do mnie podszedł.

- Będziemy się świetnie bawić!

- Obyś miał rację.

- Prawie zawsze mam rację! - Ritsuka położył mi rękę na ramieniu i widząc, że nikogo nie ma wokół zaczął zniżać się do mojej twarzy. W ułamek sekundy zrozumiałem, co chciał zrobić i w ostatniej chwili przystawiłem mu swoją rękę do ust, żeby nie mógł mnie pocałować. Miał w goóle do tego prawo?

- Nie zezwalam na całowanie się w szkole.

- Ale jak to?!

Poklepałem Ritsukę po policzku i ruszyłem do swojej klasy. Siatkarz z przyzwyczajenia chciał pójść za mną, ale w połowie drogi uświadomił sobie, że należymy teraz do innych klas. Ja również ubolewałem nad tym losem, ale tak było lepiej. Myślę, że spędzamy ze sobą dużo czasu, a takie przerwy między nami będą dobre. Prawdopodobnie...

***

Po wszystkich lekcjach chciałem od razu skierować się do klasy Ritsuki, jednak zatrzymała mnie pewna sytuacja. Jakiś chłopak podszedł do ławki Kirary i chyba jej dokuczał. Nie mogłem zostawić tego samo pasem, więc zawróciłem się. Słysząc ich śmiech zrozumiałem, że moje myśli okazały się błędne. Chłopak chyba próbował się z nią dogadać, co mnie ucieszyło. Mogłem w spokoju zostawić przyjaciółkę z jej nowym kolegą i pójść do Ritsuki, który jak się okazało uprzedził mnie, przychodząc do mnie, zamiast ja do niego.  Nie musiał tego robić, ale skoro zachowywał się w taki sposób, nie mam wyboru i muszę mu ulec. 

- Masz jakieś konkretne plany na tą "randkę"? - zapytałem już po wyjściu z budynku szkoły. Czułem, że zadane przeze mnie pytanie było bez sensu, ponieważ takie randki zazwyczaj planowane z dnia na dzień nie powinny mieć planów, ale chciałem się przekonać, czy Ritsuka jednak o tym myślał. Ja tak i zajęło mi to wiele lekcji. 

- Myślę, że tak. Mam ci powiedzieć, co planuję?

- Nie musisz, zrób mi niespodziankę. 

- W porządku!

Chłopak po przekroczeniu bramy szkoły złapał mnie za rękę i pociągnął w przeciwnym kierunku od stacji. Szedłem za nim, czasami potykając się o własne buty, ponieważ nasz chód (lub nawet też marszo-bieg) stawał się z każdym krokiem szybszy i przez to się męczyłem. Nie miałem serca powiedzieć Ritsuce, by zwolnił, miałem przez niego zadyszkę i nie dałem rady.

Zatrzymaliśmy się dopiero, gdy dotarliśmy na duży plac. Było na nim sporo ludzi, którzy wracali do domów lub mieli zamiar miło spędzić czas, zupełnie jak my. Ritsuka pokazał mi stragan z ulicznym jedzeniem. Byłem wyczulony na nie od poprzedniego razu i nie miałem zamiaru kupować niczego, czego nie uda mi się zjeść (nie byłem taki jak Momo). Mimo to stanęliśmy w kolejce po lody i zanim je dostaliśmy zauważyłem w niej znajome blond włosy. Chwilę odczekałem aż uda mi się zobaczyć twarz i gdy dziewczyna odwróciła się, dostając swoje lody, rozpoznałem w niej Momo. Taki zbieg okoliczności występował raz na milion. Jesteśmy tym jednym procentem, który przyniósł nam farta. 

Królewicz [5] |KageHina|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz