Haruto
Moja nowa szkoła była ogromna (przynajmniej dla mnie). W porównaniu do gimnazjum, było więcej sal, jak też klubów. Na pierwszym piętrze było ich sporo, więc co musiało dziać się na pozostałych? Nawet koło klasy 1D znajdowała się sala klubu karate (był podpisany). Zaintrygowało mnie to, ponieważ od razu pomyślałem o Momo. Ona poszła do jakiejś szkoły muzycznej, ale gdyby przyszła tu ze mną, mogłaby dołączyć do tego klubu, mimo posiadania czarnego pasa. Spodobałoby się jej.
Większość ławek w mojej klasie było już zajętych. Nowi koledzy i koleżanki preferowali siedzenie z tyłu, ponieważ z przodu było bardzo pusto. Nie miałem wyboru, więc zająłem drugą ławkę od okna. Moim zdaniem była ona najlepszym miejscem dla mnie, nauczyciel zazwyczaj nie zwraca na to miejsce uwagi i mógłbym sobie zasnąć (co jest tylko przykładem, wolałbym nie spać na lekcji).
Idąc w stronę wybranego miejsca, spostrzegłem poznaną z rana wysoką dziewczynę. Siedziała na pierwszej ławce, zaraz przed biurkiem nauczyciela (była odważna). Uznałem, że to dobra okazja na przywitanie się, teraz zostaliśmy kolegami z klasy, a bliższe poznanie się nie zaszkodzi. Podszedłem do niej, odrobinę się denerwując (nie często rozmawiałem z dziewczynami, Momo była wyjątkiem).
- Hej... Pamiętasz mnie...? Z rana, przed bramą... - powiedziałem odrobinę piskliwym głosem, a dziewczyna zwróciła na mnie wzrok. Wydawało mi się, że jest zdziwiona tym, że się do niej odezwałem.
- Ach, tak... Dałam ci chusteczki, bo byłeś cały mokry.
- Jeszcze raz za nie dziękuję... Jestem Haruto Kageyama, a ty?
- Kirara... Araki.
- Hej, ty tam! Uroczy w za dużym mundurku! - ktoś krzyknął w naszą stronę, a zaraz potem jakiś chłopak no nas podbiegł. Chwycił mnie za ramię, mając iskierki w oczach. - Czy ja dobrze słyszałem, że masz na nazwisko "Kageyama"?
- No... Tak.
- Jesteś może spokrewniony z Kageyamą Tobio i Kageyamą Shouyou?
- To są... moi rodzice...
- Tak właśnie myślałem! Opowiedz nam trochę o nich!
Chłopak odciągnął mnie od lekko przybitej dziewczyny. Nie miałem nawet okazji się obronić, on i jego nowi koledzy (i kilka koleżanek) pochłonęli mnie w swoje ramiona, nie przestając zadawać irytujących mnie pytań. Odpowiadałem im, nie chcąc wyjść przy nich na kogoś aspołecznego (Kami czasami żartował, że taki właśnie jestem). Zatrzymali mnie do czasu aż nie przyszedł nasz wychowawca. Wtedy usiadłem na wybrane od razu po wejściu miejsce (cud, że nikt go przede mną nie zajął), wsłuchując się w to, co mówi pan nauczyciel. Co jakiś czas zerkałem na Araki-san, zastanawiając się, skąd wydaje mi się taka znajoma.
***
Po lekcji organizacyjnej wypuścili nas do domu, a na dziedzińcu przy głównym wejściu starsi uczniowie zachęcali pierwsze klasy do dołączenia do ich klubów. Wyglądało to mniej więcej tak, że jakaś grupka ludzi podchodziła do niemal każdego, dając mu kartkę zgłoszeniową i mówiąc zalety ich klubu. Do mnie podeszły może 3 kluby, z których od razu zrezygnowałem. Nie widziałem w sobie ani aktora, ani artysty, ani też kogoś, kto zajmuje się sprawami samorządu (w sumie samorząd nie był klubem, ale oni też podchodzili do ludzi). Kluby sportowe też nie dawały za wygraną. Już pod samym wejściem dopadł mnie ten siatkówki.
- Witaj! Chcesz może do nas dołączyć? - zapytał mnie chyba jeden z drugoklasistów. Wyglądał jak kot (to znaczy miał podobną do niego minę), przez co się przestraszyłem, odskakując od niego. On i tak spowrotem do mnie przyszedł, ciągle się uśmiechając. Był sam, co znaczyło że jego koledzy nie zamierzali mnie do tego namawiać. Czy to przez mój wzrost?
- Ale ja... nie umiem grać...
- Oj tam! Możesz zostać naszym menadżerem! Żadna dziewczyna nie była u nas od wieków, więc chociaż ty się zgódź...
Zaskoczony propozycją wyższego spojrzałem na kartki papieru, które trzymał. Były to formularze zgłoszeniowe. Pochwyciłem ten, który miał oddzielony i przyjrzałem mu się lepiej. Moim zdaniem nie w nim było żadnych niejasności (bo czemu miałyby być?) i mogłem śmiało spróbować jako menadżer. Była to również szansa na spędzanie więcej czasu z Ritsuką. Miałem gdzieś, że uznawał nas teraz za nieznajomych. Nie było opcji, ze zignoruję taką szansę!
- Chętnie zobaczę jeden z waszych treningów.
- Ratujesz nas, pierwszaku! Jestem Fukauda Komatsuzaki z 2B, przypomnij mi kiedyś, że wiszę ci coś do jedzenia!
- Naprawdę nie trzeba...
Zanim starszy ode mnie odszedł, w tłumie uczniów zobaczyłem Araki. Szła spokojnie, odmawiając tym, którzy namawiali ją do dołączenia do klubu. Niektórzy w ogóle jej unikali, a wręcz od niej uciekali, czego nie dało się nie widzieć. Wcześniej nie miałem okazji dłużej z nią porozmawiać, ponieważ tamten chłopak z klasy nas rozdzielił. Teraz nie mógł tego zrobić, toteż poczekałem aż dziewczyna podejdzie do mnie bliżej. Być może szliśmy w tym samym kierunku.
- Cześć, Araki. Idziesz na stację? - zapytałem, machając do niej, na co ona odpowiedziała tym samym, będąc trochę zmieszaną. Zatrzymała się przy mnie. Była wyższa, niż zapamiętałem z rana...
- Tak... Ty też?
- Yhm. Chcesz iść razem? Może tym odwdzięczę się za chusteczki?
- W porządku...
Ruszyłem z nową znajomą w stronę stacji, w międzyczasie wymyślając na jaki temat możemy porozmawiać. Nie miałem pomysłu, o co zapytać, ale skoro przed chwilą były kluby, może zapytam, czy któryś ją zainteresował? A może jak ja lubi czytać i także interesuje się pisaniem? Dzięki jej towarzystwu mógłbym otworzyć się na ludzi. Ona nie wydaje się taka zła, mimo że wygląda jak tytan.
- Powiedz, Araki...
- Możesz mi mówić po imieniu. Moje nazwisko niezbyt mi się podoba...
- Okej. Nie chciałabyś dołączyć do jakiegoś klubu? Widziałem jak niektórzy cię zapraszali - zerknąłem na wyższą, starając się odczytać jej minę, która nadal wydawała mi się podobna. Teraz zdawała się być mniej spięta, gdyż odrobinę się uśmiechała.
- Nie za bardzo się tym interesuję... Wolałabym po lekcjach wracać do domu.
- Ja chyba pójdę do klubu siatkówki... Jako menadżer, oczywiście.
- Lubisz grać? Nie spodziewałam się.
- Nie lubię. Moi rodzice i przyjaciel to uwielbiają, ale jakoś mnie tym nie zarazili. Pokłóciłem się trochę z tym przyjacielem, więc to dlatego chcę iść do tego klubu... Myślisz, że jestem dziwny?
- Nie wydaje mi się... Chcesz po prostu znów się z nim przyjaźnić i rozumiem to. Mam nadzieję, że ci się uda - Kirara uśmiechnęła się szerzej, przez co wyglądała na ładniejszą. Wszystkim dziewczynom jest ładniej w uśmiechu i powinny go nosić częściej.
- Dzięki.
Nasz spacer trwał tylko do stacji. Jechaliśmy innymi pociągami i musieliśmy się rozstać. Zanim jednak to się stało, wymieniliśmy się numerami, żeby czasami do siebie pisać. Kirara jest całkiem miła i na pewno będę chciał rozwinąć z nią znajomość nawet do przyjaźni, jeśli mi się to uda. A może powinienem powiedzieć, kiedy?
CZYTASZ
Królewicz [5] |KageHina|
Hayran KurguDawno, dawno temu... tak ze 20 lat, istniało sobie państwo zwane Japonią. W pewnym mieście dorastał młody Król Boiska, który w wieku 15 lat poznał swoją Królową. Nazywano ją Drugim Małym Gigantem (cokolwiek to znaczy). Zakochali się w sobie, pobrali...