CHAPTER 6-Co my tu robimy?

198 16 8
                                    

Nie wierzę w to, co teraz stoi przede mną. Szczerze mówiąc, mam teraz ochotę stąd uciekać ile sił w nogach. Świadomość, że w tym cielsku siedzi Eren (chyba) i nim steruje sprawiała, że stałam w miejscu z rozdziawioną gębą, wpatrując się w niego.

Niestety nie potrwało to długo. Wysunął po mnie swoją ogromną łapę i w mgnieniu oka już byłam schwytana. Po co on to zrobił!?

-PUSZCZAJ, CWELU!-Krzyknęłam najgłośniej jak tylko mogłam. Niestety niewiele to dało i ogromny, czarnowłosy tytan ruszył się z miejsca i zaczął biec.

To uczucie było okropne! Z prędkością biegu Erena wiatr wiał mi w twarz, włosy. Poczułam, jak coś wypadło mi z kieszeni w mojej koszuli, która się podwinęła. Boże, oby on nie zobaczył niczego, czego nie powinien!

Jednak teraz bardziej byłam zajęta płaczem. Zaczęłam podejrzewać Jeana o wymyślenie jakiegoś planu... Chcieli się mnie pozbyć?

Nie mam pojęcia, jakie są jego zamiary. Otarłam oczy rękawem koszuli i zaczęłam krzyczeć. Albo inaczej- Próbować. Gdy tylko otwierałam usta, każdy ostry podmuch wiatru mnie zatykał. W dodatku ta jego łapa jest za ciasna!

Chyba już od minuty biegniemy przed siebie. Ciężko mi się oddycha, moje włosy to kompletny śmietnik. Mam tego dość.

-SŁUCHAJ EREN, TO JUŻ NIE JEST ŚMIESZNE!-Znowu wysilam gardło, które już jest kompletnie wysuszone. Do tego mocno piecze.

Gdy tylko tytan zwolnił, obróciłam głowę w stronę jego ogromnej, tytaniej twarzy. Spojrzał na mnie, ja na niego.

-Posłuchaj! Nie mam pojęcia, co teraz chcesz ze mną zrobić, ale błagam, oszczędź mnie! Za murem Maria, w dystrykcie Nedlay mieszka moja rodzina. Muszę do nich wrócić, dlatego nie zostawiaj mnie w jakimś lesie na pastwę losu! Nie mam zamiaru zdychać w taki sposób, z głodu, czy coś!-Dalej płakałam, jednak nie dałam tego po sobie poznać. To prawda, nie chcę na razie umierać.

Prychnął. Chwila, czy on rzeczywiście prychnął? Dalej się przemieszczaliśmy, jednak wielka wersja Erena teraz po prostu szła przed siebie. Jeszcze bardziej zwolnił tempo.

-Eren, błagam...-Powiedziałam to tak cicho, że na pewno niczego nie usłyszał.

Myślałam, że zaraz zaleję się łzami. Zaufałam mu, a on po prostu...

Jednak nie ma się czym martwić. Eren odstawił moje zdrętwiałe ciało na trawę. Od razu upadłam na tyłek. Ała, boli.


Chwyciłam pierwszy lepszy kamyk (a raczej po prostu kawałek stwardniałej gliny) i rzuciłam w niego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.




Chwyciłam pierwszy lepszy kamyk (a raczej po prostu kawałek stwardniałej gliny) i rzuciłam w niego. To był głupi pomysł, pewnie nawet by tego nie poczuł, gdyby nie to, że widział jak się zdenerwowałam i z całej siły rzuciłam w jego wielki brzuch zwykłym zmoczonym kawałkiem ziemi.

Pochylił głowę. Wyglądało to, jakby się przede mną kłaniał, ale nie pasowała mi ta dziwna, parująca dziura na karku... Coś się z tamtąd wyłoniło. Kark jest słabym punktem tytanów, czyli... Coś mu się stało!? A może to tylko jakiś żart? Chyba nie zacząłby tu umierać bez powodu? Chyba że zabiłam go tym kamykiem, czy tam glebą. Już nie ważne.

Eren x reader: No Regrets [zakonczone w randomowym momencie, przepraszam)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz