[13] Kolacja w restauracji

1.4K 125 111
                                    

Langa

Odszedłem od całkiem dobrze jak na razie dogadującej się dwójki. Czułem lekko niepokojące spojrzenie posyłane przez Victora w moją stronę.

Kierując się w stronę domu pokonywałem liczne przejścia dla pieszych i zakręty. Wkrótce stanąłem przed swoim niewielkim domem jednorodzinnym z kremową elewacją. Wziąłem głęboki oddech nie wiedząc czemu i przekroczyłem próg. Wypuszczając powoli powietrze z ust, nogi zaprowadziły mnie do mamy ubierającej już swoją kolejną zapewne kieckę. Parę metrów od niej, na fotelu przesiadywał Joe. Patrzył się na moją mamę przebierającą w sukienkach i oceniał jak wygląda.

- Ta jest idealna. - Odpowiedział wkrótce wujaszek.

- No nie wiem... Nie za grubo wyglądam? - zapytała z tonem rozpaczy moja rodzicielka tym razem i mnie.

- Mamo, tobie pięknie we wszystkim.

- Popieram Langę. - Wyszczerzył się Koujirou. (Imię Joe)

Kobieta dała nam w zamian piękny uśmiech i ruszyła wybrać odpowiednie obuwie. W tym czasie Joe głośno westchnął i zaczął coś przeglądać na swoim telefonie. Ja za to po paru sekundach znalazłem się w swoim pokoju. Odłożyłem deskorolkę na swoje miejsce a plecak wylądował obok biurka. Przysiadłem na chwilę na swoim łóżku. Właśnie wtedy przypomniałem sobie tę cudowną noc. Z Rekim.

Chwyciłem jakąś pierwszą lepszą koszulę, która wyglądała całkiem nieźle. Podobno pierwsze najlepsze. Mimo, że była lekko pomięta, i tak świetnie prezentowała się z moimi ciemnymi dżinsami i sportowymi butami. Poprawiłem włosy i użyłem perfum. Teraz wyglądałem jak najlepsza wersja siebie. Miałem teraz bardzo szczerą ochotę na spotkanie z Rekim, niestety ten najbliższy czas spędzę z rodziną.

Około 20 minut później wsiedliśmy już do samochodu Joe'ego i pojechaliśmy do jakiejś knajpki. Serwowali w niej włoskie jedzenie.
Ja zamówiłem sobie z Joe pizzę, a mama skusiła się na makaron, mimo, że zawsze twierdziła, że tłucze.

Po niecałych 30 minutach do naszego stołu poszedł kelner z tacą. Miał niespotykaną urodę, otóż miał długie i różowe włosy i bardzo jasną cerę. Mężczyzna wyglądem przypominał płeć przeciwną.

- Carla, dania dostarczone. - Odezwał się do swojego małego mikrofonu po czym wyszedł drzwiami dla personelu. Dalej widziałem już tylko to, że Joe patrzył długo w jego stronę. Wydawało się to podejrzane.

- Jakaś średnia ta pizza... - Usłyszałem zrzędzenie Joe.

- Co jest niby z nią nie tak? - Zapytałem zdziwiony.

- Kochany, ja jestem kucharzem i wiem co mówię.

Zafascynowało mnie to. Cieszę się, że dowiedziałem się czegoś nowego o nim.
Mama dała wujowi łyżkę swojego dania, a on stwierdził, iż nie ma zastrzeżeń co do tej potrawy. Uśmialiśny się wszyscy z jego tonu. Mówił jak Włoch bądź Francuz, a brzmiał jak profesjonalista. W zasadzie to nim jest.
Po zjedzeniu czekaliśmy na kelnera, by zapłacić. Wkrótce zjawił się ten sam różowowłosy z terminalem i książeczką na napiwki.

- [x] yenów poproszę. - Mówił ponury głosem, zapewne zmęczony pracą. - Kartą czy gotówką?

- Eeeeee... - Joe zagapił się na twarz kelnera. Dopiero po jakichś 10 sekundach się odwiesił gdy usłyszał jęk mojej mamy. - Kartą.

- Joe, wszystko gra? - Zapytała kobieta. Ja zaś patrzyłem na zmieszanego pracownika restauracji, szybko jednak przestałem, bo stwierdziłem, że już jest bardzo zawstydzony. Nie będę tego pogarszać...

Spojrzałem na swoją komórkę. To co zobaczyłem bardzo mnie zmartwiło.

Pięć nieodebranych połączeń od Rekiego. Boże. Mam nadzieję, że wszystko z nim dobrze. Zacząłem się okropnie martwić o czerwonowłosego, dlatego oddzwoniłem prędko. Najszybciej jak się dało. Sygnał. Jeden, drugi, trzeci, czwarty... Nie odbiera.

- Mamo, wracamy do domu. - Powiedziałem cały zastresowany do dorosłych beztrosko rozmawiających przy stoliku.

- Coś się stało? - Nie zdążyła już usłyszeć odpowiedzi, gdyż wybiegłem momentalnie z restauracji. Biegłem bardzo szybko i dosyć długo. Droga nie była daleka, ale też nie zbyt krótka. Kilkanaście minut minęło, znalazłem się przed domem mojej miłości życia. W jego pokoju paliło się światło, co mnie bardzo uspokoiło. Zapukałem do drzwi, a po paru sekundach otworzył mi je sam Reki. Rzuciłem mu się na szyję i pocałowałem. Nie obchodziło mnie już, że jego mama stała w kuchni z jego siostrami obserwującymi całą sytuację. Były w lekkim szoku.

- Strasznie się o ciebie martwiłem! - Wysapałem zmęczony po intensywnym biegu.

- Wyjdźmy na dwór. Musimy pogadać. - Powiedział normalnym tonem Reki odwzajemniając uścisk, lecz nie tak mocno jak zawsze. Na tyle inaczej, że to zauważyłem. Coś było nie tak. Tylko co?

better than me [Renga] [Jerry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz