[Epilog]

1.2K 94 100
                                    

Langa

Zakryłem chłopakowi rękami oczy i skręciliśmy w jakąś alejkę, która prowadziła nad jezioro. Zabrałem ręce i pozwoliłem Rekiemu patrzeć. Napłynęły mu łzy szczęścia.

- T-To tu wszystko się zaczęło...

- Tak - Ucieszony odpowiedziałem ścierając łzy z policzków Rekiego.

- Gdyby padał deszcz było by prawie tak samo...

- I gdyby było jasno... Ej ale chyba nie chcesz żeby padało?!

Zaśmialiśmy się naraz głośno.

- Ahhh, Langaaa ja cię tak kocham!

Przytuliłem go z całej siły i wymruczałem parę słów do ucha.

- Chodźmy coś zjeść... - Powiedział Reki łapiąc się za brzuch.

- Miałem to w planach. - Puściłem mu oczko. - Zabiorę cię do najlepszej restauracji!

Reki

Najedzeni i nagadani wróciliśmy do domu. Oboje mieliśmy wrażenie, że kochamy się jeszcze bardziej z każdym dniem. Tak się składa, że Langa ma jutro urodziny... Mój prezent dla niego jest już gotowy. Trzeba go tylko odpowiednio wręczyć...

- Lango, oto prezent dla ciebie.

- Nie!

- Langa, prezent.

- Nie!!

- Lango, proszę.

- Nie!, Boże jestem taki beznadziejny w tym... - Mówiłem do siebie trzymając prezent w dłoniach patrząc w lustro. Patrzyłem na zgrabnie zapakowany przeze mnie przedmiot po czym odłożyłem go na biurko. Walnąłem się na łóżko, jak zwykle to robiłem przy większych rozterkach.

- Dam radę, dam radę, dam radę, dam radę... - wkrótce zasnąłem.

[Następnego dnia]

Stałem przed Nim.

Miałem w rękach To.

Chciałem dać Mu To jak najszybciej.





Tym Czymś była nowa deskorolka.


Koniec,

Dziękuję, że dotwaliscie tu co niektórzy. Jestem wam bardzo wdzięczna, że czytaliście tą książkę mimo moich wielu błędów i amatorskich zwrotów.

😻

better than me [Renga] [Jerry]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz