Słychać było odgłosy burzy, padał gęsty deszcz. Chłopak biegł przez las, nie zważając na swoje rany, musiał powiadomić innych. Potknął się o kamień i upadł na ziemię, podniósł się i biegł dalej. Nie obchodziło go czy przeżyję czy umrze, jeśli nie podniesie alarmu to wszyscy zginą. Gdy zobaczył światła obozu, poczuł ulgę i nadzieję. Wbiegł prosto do namiotu dowódcy, gdy ten zauważył jego rany przeraził się.
- Co się stało? - spytał z troską i niepokojem.
- On żyję. - odparł chłopak z przerażeniem w oczach.
- Jesteś pewien? - zapytał ze strachem Karl.
- Widziałem to na własne oczy, mroczne istoty - odpowiedział chłopak. Rozmowę przerwał huk piorunu. Dowódca spojrzał na niebo, wydawało mu się że gdzieś w oddali słyszy szyderczy śmiech zabójczej istoty.