Rozdział 2

439 18 1
                                    


Wszystkie wydarzenia, które rozegrały się tej fatalnej nocy, widziałam dosłownie jak przez mgłę... alkochol, upadek, wyjście z klubu, krzyki, strzały, nieznajomy...

Myśli gwałtownie zaczęły zajmować moją głowę, raptownie przebudziłam się, myśląc, że wszytkie, następujące po sobie wydarzenia, były tylko strasznym koszmarem, a ja obudzę się w swoim łóżku i odetchnę  z ulgą. Los jednak nie był dla mnie tak wspaniałomyślny i nie dość, że nie obudziłam się we własnym pokoju, to jeszcze na dodatek leżałam skulona na jakimś starym materacu, który nie pachniał najlepiej.

Ostrożnie przestudiowałam, całe wnętrze pomieszczenia, w którym aktualnie się znajdowałam.

Stara, dokurzona podłoga, o którą nikt nie dbał od dłuższego czasu, wołała o pomstę do nieba, brak okien, który mógł świadczyć o tym, że znajduje się w piwnicy jakiegoś obcego mi budynku i mieszczące się na przeciwko mnie masywne drzwi, które miały z góry wypustki z kratami.

Te czery ściany łudząco kojarzyły mi się z celą więzienną, lecz dalej zadawałam sobie pytanie co zrobiłam, że się tutaj znalazłam.

Powoli zaczęłam gorączkowo przypominać sobie śmierć kobiety i mężczyzny, która nastąpiła tak nagle i niespodziewanie. Wszystko przez alkochol, który spowodował, że tak dobrze wszystko przyjełam, tej nocy mój umysł, o ile tak się da wyłączył się, całkowicie, moje szare komórki wypaliły się, dosłownie. Dobijała mnie wewnętrzna myśl, że nie pomogłam tym ludziom, mimo że tej pomocy potrzebowali, ale co ja sama mogłabym zrobić.

Moja głowa zaczeła strasznie pulsować, nie wiem czy to przez rozmyślanie czy jednak z powodu dużej ilości wcześniej wypitego alkocholu. Momentalnie z moich oczów zaczeły lecieć pojedyncze łzy i wtedy dopiero zdałam sobie sprawę z bezsilności, w jakiej się znajduję. Nawet nie wiem gdzie jestem, co tu robię i jak się tu znalazłam. Tyle pytań bez odpowiedzi, wywoływało u mnie flustracje.

W pewnej chwili

Usłyszałam dźwięk przekręcanego kluczyka w drzwiach. To znaczy, że ktoś zamknął i przetrzymuje mnie, ponieważ boi się, że go wydam. Drzwi otworzyły się na rozcierz, po czym do środka weszło dwóch typków (nie zgadniecie w czym w garniturach).  Przynieśli mi jedzenie. Na talerzu znajdowała się kanapka. Niedbale przygotowana, widać było, że nie powstała z damskiej ręki. Jeden z nich położył tą kanapkę przede mną i powiedział

- Masz żrej- po czym wskazał na kanapkę, znajdującą się przede mną

Ani nawet myślałam spróbować czegokolwiek od tych wariatów, którzy mnie porwali.

Nawet nie drgnęłam, swój wzrok utkwiłam na ścianie, nie chciałam nawet na nich patrzeć.

Oni jednakże o swojej obecności, jednak nie dali mi zapomnieć. Gdy widzieli, że nie wezmę do ust, ani kęsa tego co przygotowali, jeden z nich znów odezwał się:

- Idiotko masz to zjeść w tej chwili, albo zaraz, twoja twarzyczka ucierpi- krzyknął i lekko dotknął mojego policzka, na co wzdrygnełam się i przysunęłam bliżej do ściany

Gdy minęło kilka sekund, ja dalej nie reagowałam i nie zjadłam przyniesionej przez nich kanapki, ten, który mi groził, spełnił swoją obietnicę. Z całej siły zamachnął się i uderzył dłonią w mój policzek.

- Dostałaś idiotko to na co zasługiwalaś, mam nadzieję, że będziesz słuchać na drugi raz i nie będziesz musiała oberwać jeszcze gorzej

Zabolało okropnie, aż złapałam się za policzek, po mojej twarzy zaczęły spływać łzy, których nie mogłam nijak pochamować. Wstrętny drań, łachudra, potwór te słowa dokładnie go określały.

Gdy jeden z tych gości mnie uderzył, drugi nakazał mu uspokoić się:

- Mixray uspokój się, zostaw tą dziewczynę, miałeś jej nie ruszać dopóki szef nie przyjedzie- odezwał się ten drugi

O co im chodzi, kim jest ten ich szef i co chce ze mną zrobić. Do czego jestem im porzebna, dlaczego mnie nie zabili? Myślałam nad tym bez kresu. Nawet nie zauważyłam, kiedy tych dwóch głombów wyszło i zamkło na klucz drzwi.

Kilka godzin później

Znów uszłyszałam dźwięk przekręcanego kluczyka w drzwiach. Wiedziałam, że zbliżają się kłopoty. Lecz wbrew mym oczekiwanią do pomieszczenia nie wszedł jeden z tych buców, którzy wcześniej mnie odwiedzili, tylko mężczyzna w garniaku, który pomógł mi w klubie i zabił boguwinnych ludzi.

Przestraszyłam się jeszcze bardziej, bo wiedziałam, że pewnie jest on sto razy gorszy niż oni. Wtuliłam się w materac, leżałam na boku, a blisko mnie kanapka, która nie została przeze mnie zjedzona.

Jego oczy dokładnie prześwietliły moją sylwetkę, a po chwili zatrzymały się na nie zjedzonej kanapce.

- Dlaczego nie jesz?- zwrócił się do mnie, spokojniej niż się tego spodziewałam

Cisza, nie odpowiedziałam

Zaczął skracać dystans panujący miedzy nami.

- Milczysz i nie jesz- stwierdził, równie spokojnie co wcześnie

W tym świetle dokładnie mogłam się mu przyjrzeć był on o wiele przystojnieszy niż tamci, ubrany w koszule, która była podwinięta, dzięki czemu mogłam zobaczyć tatuaże, które miał na swoje ręce czyli  księżyc i napis girl przebite strzałą. Koszula idealnie opinała jego umięśnienie ciało,  w końcu maszyna do zabijania musi być przystojna, ponieważ kto by oskarżał takiego człowieka. Z tymi przemyśleniami zleciałam na ziemie.

Mężczyzna był już na tyle blisko mnie i przysiadł na materacu, na którym leżałam. Przeniósł mnie do pozycji siedzącej, wziął kanapkę do ręki, przybliżył ją do moich ust.

- Masz to jeść! Rozumiesz?- krzyknął ze złością

- Tak- odpowiedziałam

- Widzę, że jednak umiesz mówić

W tej chwili chciałam wziąć kanapkę z jego dłoni, jednakże nie pozwolił mi na to.

- Masz jeść z moich rąk- zabrzmiało to jak rozkaz, któremu się poddałam






Nie dotykaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz