Rozdział IV

376 18 0
                                        

Materac ugiął się pod jego ciężarem. Zrozumiałe jest, że ważył dosyć dużo, ale jego waga nigdy nie przebije sumy ludzi, którzy zgineli z jego rąk.

Mój wzrok, utkwiony był w znajdującej się naprzeciwko mnie ścianie, która świeciła szrością i pustką, tak jak całe moje życie.

Aż wtem po policzku spłynęła mi jedna, pojedyńcza łza. Mała, cicha, spokojna łza, która wyrażała smutek, skruchę, brak poczucia, że w końcu kiedyś opuszczę cztery ściany tego pomieszczenia.

Chciałam pokazać gościowi w tatuażach, że jestem silna, że ta notka prasowa nie wywołała na mnie żadnego wrażenia, lecz było wręcz przeciwnie, odkąd spotkałam mojego porywacza moje życie diametralnie obróciło się o 180° i uwięzienie mnie w tym potwornym pomieszczeniu odebrało mi tą najlepszą część mnie.

W tym samym czasie

  Stało się coś czego nigdy bym się w życiu nie spodziewała, była to rzecz tak absurdalna, jak to całe moje porwanie. Ten mafioza, dłonią chwycił mój podbródek, (delikatnie i lekko, jestem w szoku, że tak potrafi), po czym skierował go centralnie tak, abym patrzyła mu w oczy, kciukiem drugiej dłoni przetarł łzę, która spływała, po moim policzku.

Wszystko przez ten artykuł, który utwierdził mnie w przekonaniu, że rodzicą na mnie zależy i chcą mnie odnaleźć, jednak nie wiedzą, że mają marne szanse na to, abym kiedykolwiek, cała wróciła do nich spowrotem. Pewnie prędzej porywacze każą mi wąchać kwiatki od spodu, niż wypuszczą mnie i pozwolą mi normalnie żyć, tak jak to było zanim ich spotkałam i poznałam to czym się zajmują.

- Nie bój się mnie- wyszeptał do mojego ucha

Nie rozumiem jak takie słowa przychodziły mu z taką lekkością wypowiadać, w końcu to było tak bardzo proste nie bać się mafiozy (ironia), który pewnie za niedługo cię zabije, zgwałci czy bóg wie co jeszcze. Nie pamiętacie jak to było z  czerwonym kapturkiem, który ufając wilkowi sam wylądował w jego paszczy. Tak samo jest ufać przestępcy, który może być miły na chwilę, natomiast za chwilę może ci wbić nóż w plecy.

- Ty mi mówisz, że mam się ciebie nie bać?- zapytałam retorycznie i wskazałam na niego swoim palcem-Ty?- ponowiłam i drugi raz wskazałam na niego palcem- Jesteś psychopatą, mordujesz boguwinnych ludzi, mścisz się i bez żadnych wyrzutów sumienia, odbierasz matki, ojców, dzieci niewwinym ludzią. I ty twierdzisz, że mam się ciebie nie bać, śmieszny jesteś po prostu, tobie czyli osobie, która odebrała mi wolność mam zaufać czy przestać się bać, jak ty sobie to wyobrażasz, może jeszcze będziemy bawić się  w rodzinkę czy żyć długo i szczęśliwie jak kopciuszek z księciem z bajki- moja czara goryczy się wylała, znajdowałam się w punkcie kulminacyjnym, z którego nie było już odwrotu

Wraz z każdym kolejnym słowem, które wychodziło z moich ust, jego mina coraz bardziej rzedła i zaczeła wyrażać coraz większy gniew ( Niepokój natomiast u mnie). Ja, natomiast nie zatrzymywałam się i powiedziałam wszystko, co ślina mi na język przyniosła.

- Przegiełaś suko!- wydarł się na mnie, całą swoją siłą jaką posiadał w płucach

Dźwięki dochodzące z tego pomieszczenia były tak głośne, że dwójka pozostałych w garniturach mężczyzn, momentalnie zjawiła się  w pomieszczeniu, którego dochodziły krzyki i furia tego wariata.

- Szefie Michael możemy ci jakoś pomóc?- zapytali tego, który wydzierał się po mnie

No to już wiem jak ma na imię, więcej dowodów jak będę na niego oskarżenie składać o ile uda mi się uciec z tego pieprzonego więzienia.

- Nie, sam się nią zajmę- odpowiedział im tak gwałtownie i zwrócił się spowrotem w moim kierunku

Tamta dwójka wyszła, nie chcąc zdenerwować szefa bardziej niż już jest.

Bałam się o siebie, z jego oczów biły płomienie, dosłownie przeszywające mnie wściekłym spojrzeniem na wylot.

- Teraz się zabawimy kotku i nauczę cię szacunku do Pana!- krzyczał do mnie, po wypowiedzeniu tych słów chwycił mnie za włosy.

Ciemne, długie włosy, z całej siły zostały przez niego złapane. Trzymając mnie dalej za włosy, wyprowadził mnie z tego pomieszczenia, po czym prowadził mnie po schodach do góry, nie poluźniając uchwytu na moich włosach.

- Proszę cię puść mnie- błagałam, lecz on nawet nie odpowiedział, ani nie puścił moich włosów, był skupiony na tym, aby zaprowadzić mnie do jakiegoś pokoju, pewnie sto razy gorszego od tego i zemścić się za te słowa na mnie.

Gdy już razem dotarliśmy pod masywne drzwi prowadzące do jakiegoś pokoju, po wpisaniu przez niego hasła na dotykowym panelu, na którym znajdował się ekran, drzwi szybko otworzyły się na rozcierz. Michael wprowadził mnie do środka i rzucił jak worek na ziemniaki, na łóżko. Przynajmniej puścił mi włosy, natomiast nie widziałam jeszcze co planuje ze mną zrobić i jak chcę mnie ukarać za słowa, które uraziły jego dumę.

Nie dotykaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz