Prolog

392 19 4
                                    

*Rok wcześniej

Biegłam mokrą od jesiennego deszczu ulicą miasta. Drogę oświetlały mi tylko uliczne latarnie, ale ani na chwilę nie zwolniłam kroku. Po otrzymaniu dziwnego sms’a od zastrzeżonego numeru z treścią „Idź za nim”, w chwili gdy mój ojciec wychodził do pracy, od razu zerwałam się z miejsca. Sam fakt, że tato został wezwany do firmy późnym wieczorem był podejrzany, ale ja już dużo wcześniej ułożyłam elementy układanki. Potrzebowałam tylko niezbitych dowodów.

Gwałtownie skręciłam w zaułek, chowając się za murami budynku. Mężczyzna niespodziewanie odwrócił się za siebie i prawie przyłapał mnie na śledzeniu. W głowie słyszałam każde uderzenie swojego serca. Otarłam ręką kropelki potu z czoła. Wyjrzałam lekko zza kryjówki, wciągając wilgotne powietrze do nosa. Tato szedł pustą ulicą, wyraźnie przyśpieszając kroku. Zdziwiło mnie to, nie mógł mnie przecież zauważyć.  Podążyłam za nim, zachowując bezpieczną odległość. „To nie jest droga do firmy, tato” . Mężczyzna prędkim krokiem kierował się w nieznanym mi kierunku. Minął pobliski hotel, mimo, że byłam przekonana, że właśnie tam zajrzy mój ojciec. Coś się nie zgadzało… Byłam przekonana, że jego ciągła nieobecność w domu i wieczorne wyjścia spowodowane są romansem. Zaczęłam się poważnie denerwować, czując się głupio, że śledzę własnego ojca. „Nie popadaj w paranoje, jeszcze nic nie wiadomo”- podpowiadał mi głos w głowie.  Powietrze było bardziej wilgotne niż zwykle. Ulice były jeszcze mokre od ulewy, która spadła dzisiaj rano. Ta ponura atmosfera wcale nie pomagała mi w rozluźnieniu się i myśleniu pozytywnie. Gdzie mój ojciec wyszedł o tak późnej porze? Mężczyzna co chwilę oglądał się za siebie, jakby spodziewał się, że ktoś go śledzi. Musiałam bardzo uważać, aby nie zostać zdemaskowaną. Mgła, która unosiła się nad asfaltem bardzo ułatwiała sprawę. Nagle tato niespodziewanie przeszedł na drugą stronę ulicy i wszedł do pustego lokalu. Była to chyba stara, nie czynna już kawiarnia. Czego mój ojciec szukał w starej, nieczynnej kawiarni? W środku pomieszczenia rozbłysło światło. Duże okna sprawiły, że wszystko mogłam obserwować z drugiej strony ulicy, bez konieczności podchodzenia bliżej. W głowie narodziło mi się mnóstwo pytań, na które nie umiałam sobie odpowiedzieć. Tato wyglądał na bardzo stroskanego, co chwila patrzył na zegarek i rozglądał się na boki. Czekał na kogoś? Na pewno. Mrugające co chwila światło, zapewniało mnie, że lokal na pewno był nieczynny. „Co on ma w tej walizce?” –spytałam sama siebie, zauważając dużą, czarną walizkę, którą kurczowo trzymał w ramionach. W oddali zobaczyłam dwie zakapturzone postacie kierujące się wprost do nieczynnej kawiarni. Cofnęłam się w cień, aby nikt nie miał wątpliwości, że ktoś ich obserwuje. Dwaj mężczyźni, jak się później okazało, wtargnęli do lokalu, krzycząc i przeklinając. Niektóre słowa słyszałam z drugiego końca ulicy. Patrzyłam na to z zaciekawieniem, niespokojnie oddychając. Jednego faceta skądś kojarzyłam, nie mogłam sobie tylko przypomnieć skąd. Mój ojciec nie wydawał się zaskoczony, zaczął coś im tłumaczyć, gestykulując przy tym rękami. Przestraszyłam się, gdy jeden z nich szarpnął mojego tatę, zabierając mu walizkę. Otworzył ją, patrząc co jest w środku, niestety ja nie miałam tej przyjemności i mogłam się jedynie domyślać, co tak bardzo ucieszyło nieznajomego. Pieniądze. Zaczęłam się zastanawiać, czemu mój ojciec, dawał im te pieniądze, czemu nic o tym nie wiem i dlaczego tak bardzo ukrywa to przed mamą. Kim byli ci mężczyźni i jakiego haka mieli na mojego ojca? Serce zaczęło bić mi w nierównym rytmie, a gęsia skórka oblała całe moje ciało. W pewnej chwili jeden z mężczyzn poruszył niespokojnie czymś w ręku. „To pistolet!”  Mój tato był odwrócony tyłem, więc nie mógł tego zobaczyć. W mojej głowie zapaliło się czerwone światełko. Biłam się z myślami w głowie „Zaryzykować czy zostać i obserwować sytuacje? A może kogoś wezwać?” Podskoczyłam, słysząc strzał, który echem rozniósł się po okolicy. Napastnicy od razu rzucili się do ucieczki. Nie zrobiłam nic, by temu zaradzić. Patrzyłam na to wszystko z otwartymi oczami. Upadłam na kolana, czując, że brakuje mi tchu. Przestałam kontrolować łzy, które spływały strumieniami po moich policzkach tworząc mokre ślady.

-Tato! –zawyłam, podnosząc się szybko z ziemi.

Nawet nie rozejrzałam się wokół, aby upewnić się czy aby na pewno napastnicy nie czyhają gdzieś na mnie. Obraz stał się rozmazany, nie kontrolowałam już swojego płaczu. Przykucnęłam nad ciałem mojego kochanego taty, który teraz leżał nieruchomo w kałuży krwi. Miał spokojny wyraz twarzy, zresztą jak zawsze. Jak mogłam myśleć, że miał romans? Czemu nic nie zrobiłam, przecież wiedziałam jak ten mężczyzna wyjmuje broń! Jak mogłam być taka głupia!? Płakałam gorzko, chyląc się nad ciałem swojego ojca. Do moich uszu dochodził sygnał karetki i policji. Nieznajomi mi mężczyźni, odciągnęli mnie od mojego taty, niemalże siłą. Nie umiałam poradzić sobie z bólem, który rozerwał moje serce na kawałki. Uspokoiłam się dopiero, gdy wpadłam w ramiona zapłakanej mamy…

*Obecnie

Za każdym razem, gdy patrzę na rodzinne zdjęcie, mam łzy w oczach. Powiecie, że to całkiem normalne, straciłam kogoś bliskiego, ojca. Ale nikt nie zrozumie mojej tęsknoty. To już nawet nie sprawia mi bólu, to we mnie siedzi, jak jakiś pasożyt. Co noc śnią mi się te same koszmary, moment gdy mój ojciec leży martwy. Nikt nie zrozumie, tego jakim zerem się czuje, że nic nie zrobiłam. Mogłam coś zrobić. Mogłam…

***

No i jest prolog ;] Jestem amatorką, nie wymagaj ode mnie zbyt wiele. Moga pojawic się błędy, ale cóż. 

Nie pozostaje mi nic innego jak tylko zaprosić do czytania moich wypocin i zaglądania tutaj c;

CrookedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz