Rozdział 3

247 17 2
                                    

-Nie chcę z nim pracować –oświadczyłam, stojąc nad biurkiem dyrektora.

Od początku wiedziałam, że to zły pomysł. Już wtedy gdy z nim nie rozmawiałam irytowała mnie jego obecność. On nie znosi mnie, ja nie znoszę jego, proste? Proste.

-Co się stało, panno Evans?- westchnął mężczyzna opierając brodę o rękę.

Zacisnęłam usta w cienką linie. Postanowiłam na razie nie mówić o wybryku w pracowni.

-Nie dogadujemy się –wyjaśniłam w skrócie.

-To nie jest powód.

-Pan nic nie rozumi…

-Ty nie rozumiesz –przerwał mi. –David to dobry chłopak. To znaczy, wierze w to, że gdzieś głęboko jest dobry. Daj mu szanse, każdy na nią zasługuje. Wiem, co zrobił jego ojciec, rozumiem. Ale on nazywa się David a nie Stefan.

Westchnęłam ciężko, poirytowana naiwnością dyrektora. On nie miał o niczym pojęcia. Nie wiedział, jak ten chłopak bliźniaczo przypominał swojego ojca. Nie ważne, jaki był cudowny, dobry etc. To nic nie zmienia.

Kiwnęłam potulnie głową, wiedząc, że nic nie wskóram.

Gdy wyszłam z gabinetu, Susan już na mnie czekała. Jako pierwsza dowiedziała się o akcji z obrazem i miałam nadzieję, że jako ostatnia.

-I co?

-Powiedział, żebym dała mu szanse –skrzyżowałam ręce.

-Phi, chyba w dupie ma oczy- zadrwiła.- Powiedziałaś o obrazie?

-Nie.

-Czemu? Przecież, jakbyś powiedziała, na bank zmieniłby mu zajęcia.

-Miałby problemy –westchnęłam.

-Od kiedy cię to obchodzi?

-Daj spokój. Masz nikomu nie mówić co zrobił z obrazem. To błahostka, poza tym sprowokowałam go.

-Bronisz go –stwierdziła.

-Też nie jestem święta, spoliczkowałam go.

-Uwierz mi, że wszystkie dziewczyny tego świata ci dziękują. Wreszcie jakaś się odważyła –zachichotała.

-Wcale nie czuje się z tym dobrze –wzruszyłam ramionami.

-Żartujesz sobie?

-Dał mi dziś bardzo dobrze do zrozumienia, że mam siedzieć cicho. Nie chcę mieć problemów, najlepiej będzie jak o tym zapomnę a od niego będę trzymać się z daleka.

-Ciekawe jak to zrobisz? No wiesz, macie razem lekcje, teraz razem pracujecie.

-Coś wymyślę ok? Nikomu ani słowa, a tym bardziej mojej mamie, bo jeśli piśniesz chociaż słówko..

-To co? Nie uważasz, że ona jest tą osobą, która martwi się o ciebie najbardziej i z pewnością zabroniłaby ci współpracować z Andersonem?

-Poradzę sobie z nim.

-Layla,  dobrze ci radzę, trzymaj się od niego z daleka.

-Możemy on nim nie gadać? Mam go dość.

-Jasne. Może pójdziemy dziś na imprezę, zrelaksujemy się? Może WRESZCIE kogoś poderwiesz…

-Spadaj –pchnęłam ją lekko łokciem.

Wzięłam z szafki potrzebne zeszyty, pożegnałam się z przyjaciółką i poszłam do domu.

Spokojny, jesienny wietrzyk otulał moje policzki. Postanowiłam przejść się piechotą i przemyśleć wszystko. Na myśl o kolejnych godzinach spędzonych z Davidem, robiło mi się nie dobrze. Ciekawe, jak z tym wszystkim czuję się jego matka? Czy David odwiedza swojego ojca w więzieniu?

CrookedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz