X

101 6 16
                                    

Popołudniowe słońce przeglądało się w strzelistym oknie po środku salonu. Jasne światło wpadało do mieszkania, przyjemnie ogrzewając dębową posadzkę. Ceglane ściany, gdzieniegdzie wzmocnione ciemnymi belkami i wysokie do pobielonego sufitu regały nadawały poddaszu Charlotte przyjemny klimat. Pierwsze, co rzuciło się Draconowi w oczy to masywny, szmaragdowy fotel ustawiony tuż przy szerokim parapecie. Obok niego, na małym, metalowym stoliku dostrzegł mugolskie urządzenie, które miał okazję poznać na czwartym roku nauki w Hogwarcie. Złocistą tubę gramofonu zwrócono w stronę centralnej części salonu, którą tworzyły miękka, beżowa sofa, doszczętnie obstawiona puszystymi poduszkami i biała, owalna ława, spoczywająca na mięsistym dywanie. Pomieszczenie nie miało wielkich gabarytów, ale zmieściło jeszcze niewielki aneks kuchenny z nieznanym mu wyposażeniem. Mieszkanie niezaprzeczalnie należało do przytulnych, jednak mimo to brakowało mu jednej rzeczy. Próżno było w nim szukać sentymentalnych ozdóbek czy rodzinnych fotografii, co nie umknęło uwadze Brytyjczyka. Postanowił jednak swoje spostrzeżenie zachować dla siebie.

— Oprowadzę cię, choć raczej nie będzie to długi spacer.

Szła przodem, po kolei pokazując mu wszystkie pokoje z wyjątkiem jednego, który sąsiadował z mikroskopijną łazienką. Kiedy obok niego stanęli, Lotta skrzyżowała ręce i zwróciła się do czarodzieja tonem nieznoszącym sprzeciwu.

— Za tymi drzwiami jest moja sypialnia. Nie masz prawa tam wchodzić. Jeśli czegoś będziesz pilnie potrzebować, to zapukaj. Rozumiesz? — Spojrzała na niego, oczekując potwierdzenia.

Draco poczuł się zaintrygowany. Aurorka od samego początku była tajemnicza, a jej sekretne pomieszczenie jeszcze bardziej zachęcało go do odkrycia jej wszystkich zagadek. Co mogła skrywać za tymi ciężkimi drzwiami? Pragnął się tego przekonać. Pragnął poznać całą Charlotte i to, co chowała przed światem. Nie planował jednak jej tego mówić, dlatego tylko krótko skinął głową.

— Ty śpisz w salonie na kanapie. Zaraz dam ci jakiś grubszy koc i poduszkę. Powiedziałabym ci, że masz czuć się jak u siebie w domu, ale boję się, że odbierzesz to nazbyt dosłownie.

— Czyli chodzenie nago odpada? — rzucił jakby od niechcenia.

— Regulamin, Malfoy. — Przewróciła oczami. — Potraktuję to jako falstart. Wierz mi, nie warto mnie dalej próbować, bo możesz gorzko tego pożałować.

— Ach, Lottie, Lottie... — Westchnął teatralnie. — Grozisz mi w co drugim zdaniu. Nie chciałbym narzekać, ale to powoli robi się nudne, nie sądzisz?

— Nudne to są twoje obrzydliwe teksty — odgryzła się momentalnie. — Gdybyś nie miał znośnej buzi i galeonów w skrytce, to żadna słysząca kobieta nie wytrzymałaby z tobą nawet sekundy.

— Hm... Czyli uważasz, że jestem przystojny? — Posłał jej oczko i rozsiadł się na kanapie.

— To jedyne, co wywnioskowałeś z całej mojej wypowiedzi? — Przytaknął, a jej oczy znowu utkwiły w suficie. — Z drugiej strony czego można było się po tobie spodziewać?

— Czyli nie zaprzeczasz?

Powinna zanegować to od razu i na starcie podciąć mu skrzydła. Teraz było już zbyt późno, bo Brytyjczyk dumnie wznosił się na kolejny szczyt swojej próżności. Chciała brutalnie przerwać mu ten lot, aby niczym Ikar, poznał jak dotkliwe mogą być konsekwencje jego pychy. Aurorka już otwierała usta, kiedy jej uszu dobiegł donośny dźwięk burczącego brzucha.

— Kiedy kolacja? — rzucił bez skrępowania.

— To zależy od ciebie. — Zaśmiała się ciepło. — A dokładniej od tego, kiedy ruszysz swój arystokratyczny tyłek i sobie coś przygotujesz.

Chicago nigdy nie śpi - Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz