7. | Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają |

1.8K 194 102
                                    

Falena...

Imię nowej posiadaczki Miraculum motyla odbijało się echem w umyśle Marinette, która nie była zdolna do żadnej akcji. Zresztą, co miała zrobić? Przybrać swoją superbohaterską postać na oczach Adriena oraz zaakumizowanego Felixa?

Mogłaby uciec, schować się w ustronnym miejscu i tam dokonać transformacji, ale nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Nie chciała znów tego przechodzić. Nigdy nie pozbyła się traumy, jaką przeżyła sześć lat wcześniej, w dniu pokonania Władcy Ciem. Nie mogła zapomnieć momentu, w którym fioletowa maska opadła, ukazując oblicze najbardziej rozpoznawalnego projektanta mody w całej Europie. Nie potrafiła wymazać z pamięci dantejskich scen, które rozgrywały się podczas ich ostatniej walki i nie chciała nawet myśleć, ile ludzkich istnień mogło zgasnąć tamtego wieczoru na wieczność, gdyby nie niezwykłe zdolności jej Miraculum. Niestety, w całym ferworze walki, krwi, łez oraz szoku po uzdrowieniu Emilie, a także nagłym odejściu Chat'a, nikt nie zwrócił uwagi na to, że odzyskana broszka motyla zniknęła ponownie z rezydencji państwa Agreste, zanim została zwrócona prawowitej strażniczce.

Nooroo znów trafił w niepowołane ręce, jednak nikt nie wiedział, kto dopuścił się tak zuchwałej kradzieży, wykorzystując perfidnie sytuację, w której nikt nie pomyślał, by zabezpieczyć broszkę.

Kiedy Odzyskiwacz opuścił swoje berło, jego ametystowe spojrzenie ponownie spoczęło na kuzynie. Wyciągnął w jego stronę dłoń, ciskając z niej jasną wiązką światła, podobną do tej, która spowodowała, że kilka chwil wcześniej paryskie niebo zamieniło się w prowizoryczny projektor. Adrien dzięki ćwiczonej przez lata zwinności zgrabnie uniknął ataku, odskakując na bok i wciskając swoje ciało w strukturę chłodnej ściany.

— Marinette, uciekaj! — krzyknął, starając się kupić jej więcej czasu.

Widząc, jak blondyn powoli opada z sił i odpiera ataki z coraz większym trudem, dziewczyna otrzeźwiała. Zmarszczyła czoło, analizując aparycję oponenta, doszukując się w jego wyglądzie jakichkolwiek wskazówek na to, gdzie mogłaby być ukryta akuma. Kiedy zauważyła w jego zaciśniętej dłoni zwitek papieru, nie miała złudzeń. Doskonale wiedziała, że to właśnie tam musiał ukryć się fioletowy motyl. Natychmiast wycofała swoje kroki w stronę drzwi, jednak zanim zdążyła zbliżyć swoją dłoń do klamki, została odepchnięta na bok z niesamowitą siłą. Upadek był bolesny i przez moment poważnie zastanawiała się nad tym, czy przypadkiem nie połamała któregoś z żeber. Uniosła wzrok do góry, spodziewając się napotkać parę wściekle różowych oczu, jednak zamiast tego, dostrzegła znajomy, żółty kostium z czarnymi pasami.

— Pobaw się ze mną, ty różowy lamusie! — zawołała Queen Bee, zachodząc przeciwnika od tyłu i powalając go na podłogę, dając tym samym Adrienowi drogę ucieczki.

Marinette nie rozumiała nagłego pojawienia się Chloe. Miraculum pszczoły spoczywało przecież spokojnie w szkatułce, skrzętnie ukrytej w jej pokoju, a przynajmniej myślała, że tak właśnie było. Kiedy udało jej się niepostrzeżenie wyczołgać z sali gimnastycznej, zajrzała do torebki, by napotkać przepraszające spojrzenie Tikki.

— Gniewasz się...? — zakwiliło stworzonko, zwieszając główkę w pokornym geście.

— To ty! — zawołała, mrużąc oczy z dezaprobatą. — Tikki, nie możesz decydować za mnie w kwestii przydzielania miraculi! To zbyt ważne!

— Ale nie było czasu, Marinette! Nie mogłaś się przemienić, a Czarny Kot... — zaczęła, zasłaniając buzię małą rączką. — Czarny Kot... też by się nie pojawił — dokończyła zakłopotana.

— Porozmawiamy o tym w domu — odparła, wypowiadając znajomą formułkę.

***

— Te twoje różowe spodnie są totalnie żałosne! — prychnęła blondynka, kiedy nad jej ramieniem śmignęła kolejna wiązka białego światła. — A tweedowa marynarka? Błagam! Nikt tego nie nosi od końca 2015 roku! Powinieneś nazywać się Lamus, a nie Odzyskiwacz — zakpiła.

Prócz ciebie, nic | Adrienette |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz