Weszliśmy do mojego mieszkania i zdjęliśmy buty. Jako pierwszy poszedłem w głąb mojego miejsca zamieszkania, a moim oczom ukazał się. . . . .ogromny bałagan. Ktoś mi się włamał, czy jak? Bo nie przypominam sobie żebym zostawiał taki syf. Wszędzie walały się butelki po sake, albo whisky wraz z opakowaniami po jakiś przekąskach. W całym pomieszczeniu dało się wyczuć dość delikatną, ale jednak, woń alkoholu. Więc to chyba moja spawka.
-Mógłbyś otworzyć okna? -zwróciłem się do rudego, a on przytaknął skinięciem głowy. -Ja zajmę się śmieciami i wcale nie mam tu na myśli ciebie.
-Ej! Nie jestem śmieciem! -krzyknął otwierając okno w salonie
-Polemizowałbym -odezwałem się zbierając szklane butelki.
-No wiesz! Mogłem nie przychodzić -słyszałem jak wzdycha ponownie otwierając okno, tym razem w kuchni.
-Ale wiesz. . .Takimi "śmieciami" jak ty można się zająć na kilka sposobów.
-Na przykład? -chyba nie zrozumiał tych dwuznacznych słów.
-Na przykład w łóżku -spojrzałem na niego sprośnie będąc schylonym do połogi, a on wyraźnie się zrumienił. Zaśmiałem się pod nosem z jego reakcji. Wyprostowałem się z kilkoma butelkami i poszedłem je wyrzucić.
-Ah tak? -spojrzał na mnie zadziornym wzrokiem. Przyznam, że tego po nim się nie spodziewałem. Mimo wszystko dalej był czerwoniutki jak dorodny pomidorek.
-Tak -wyrzuciłem szkło do odpowiedniego worka i spojrzałem na niższego, który niebezpiecznie się do mnie zbliżył.
-To się mną zajmij -szok. Szok, niedowierzanie. TEN uroczy chłopak patrzył na mnie teraz, jak Reksio na szynkę. Jednakże ze mną nie tak łatwo.
-Hmm. . . .Niech się zastanowię. . . .Nie.
-Huh?! Czemu?! Sam to zaproponowałeś!
-No i? Poza tym to był tylko żart. A co? Już się nakręciłeś? -przybliżyłem się od jego twarzy z "playboyowym" uśmszkiem.
-W-wcale nie!
-Jaaaasne. A ja jestem psem.
-Bo jesteś.
-Chcesz- PRZEPRASZAM CO?!
-Potwierdzam twoje zdanie -uśmiechnął się do mnie idąc w stronę kanapy.
-Chodź tu ty mały przykurczu!
I w ten sposób zaczeliśmy biegać po moim mieszkaniu. W zasadzie to Hinata uciekał przede mną, a ja latałem za nim jak powalony żeby go zabić.
Znudziło mi się to bieganie i w sumie trochę się zmęczyłem.
-Dobra, wystarczy.
-Król się poddaje? Niesamowite!
-A weź idź się utop.
-A co jak nie?
-Przez te kilka lat zrobiłeś się jeszcze bardziej irytujący -powiedziałem podnosząc ostatnie papierki z podłogi czy ze stolika kawowego.
-Za to ty się w ogóle nie zmieniłeś.
-Wiem.
-Wow. . .Co jest za tymi drzwiami? -wskazał na drzwi na samym końcu korytaża.
-Czemu cię interesują?
-Nie wiem. . .Może dlatego że zamiast normalnej klamki mają kod? - zapytał ironicznie.
-Nie ważne.
-No poowieedz -przeciągał samogłoski.
-Nie. -powiedziałem ostro.
CZYTASZ
Zostań moim szczęściem|| KageHina | BL||
RomanceHinata na początku 2 klasy liceum wyjeżdża z miasta. Kageyama, który był w nim już wtedy zakochany nie może zapomnieć, przez te 5 lat, o swojej pierwszej, prawdziwej sympatii. Załamany, czarnowłosy żył z faktem, że raczej już nie spotka rudz...