~Rozdział 2~

457 26 156
                                    

Przede mną stał. . . . .

Hinata Shōyō. . .

We własnej osobie. Uśmiechnięty jak zawsze.

Chwilę byłem w szoku. Stałem tak i patrzyłem z niedowierzaniem na tą brązowooką istotkę, która stała przede mną. Nic się nie zmienił. Cały czas jego rdzawe kosmyki były w artystycznym nieładzie. W oczach, wesoło, tańczyły iskierki radości. Uśmiech, dalej tak promienny i obezwładniający, jak te 5 lat temu. Westchnąłem i delikatnie się uśmiechnąłem.

—Co panu podać?

—Hm. . . —spojrzał przelotnie na menu za mną. —Poproszę. . .Poproszę średnie, karmelowe latte, na wynos(przepraszam nie znam się na kawach —uśmiechną się promiennie.

—To będzie 780 jenów. Mogę jeszcze prosić pańskie imię? —zapytałem biorąc gotówkę od chłopaka i odkładając do kasy. Doskonale wiedziałem jak się nazywa, jednak mimo wszystko spytałem jakby dla pewności.

—Hinata. . . —wydawał się jakby. . .zawiedziony? —Hinata Shōyō —wziąłem średni, plastikowy kubek oraz marker i zapisałem jego imię. Następnie zacząłem realizować zamówienie. —A jak ma pan na imię? —lekko się wzdrygnąłem na to pytanie, a moje policzki przybrały odcień delikatnego różu.

—Kageyama Tobio —powiedziałem niepewnie, dalej robiąc kawę dla krewetki.

—K-kageyama? —powtórzył cicho. —N-nie pamiętasz mnie? —zapytał łamiącym się głosem. Oczywiście, że pamiętam idioto. Jak mógłbym o tobie zapomnieć?

Okej, powiedzmy, że go nie znam, poznamy się od nowa i może tym razem uda mi się powiedzieć mu to co do niego czuję.

—Przykro mi, widzę pana pierwszy raz.

—R-rozumiem —uśmiechną się smętnie. —Przepraszam, pewnie pana z kimś pomyliłem.

—Nie szkodzi. Oto pańska kawa —podałem, przygnębionemu rudzielcowi, karmelowy napój.

—Żaden pan —wyszczerzył zęby. —Wystarczy Hinata.

—Dobrze, w takim razie p- Hinata, ty też możesz mówić mi Kageyama.

—Więc Kageyama, co tutaj robisz?

—Pracuję i studiuję.

—Woah! Ale super! —znowu miał te wesołe ogniki w oczach. Jak ja to uwielbiam. Usiadł na krześle barowym po przeciwnej stronie lady.

—Taa..Z mojego punktu widzenia nie do końca —westchnąłem opierając się o kamienny blat i podziwiałem rudaska jak pije kawę.

—Aż tak ciężko? —zapytał przechylając lekko głowę w prawą stronę, jak to miał w zwyczaju.

—W pracy nie jest tak źle, ale na studia jest dużo roboty —odpowiedziałem odrywając się od lady i odwracając się by umyć naczynia, przy aby okazji schować delikatny rumieniec.

—Aaa...Rozumiem —pociągnął za słomkę i upił trochę więcej napoju. Uśmiechnąłem się mimowolnie i opłukiwałem naczynia z piany. —Ja w sumie to nie myślałem o studiach nigdy —stwierdził. Kontem oka widziałem jak przygląda się moim plecom. Mam coś na nich czy jak? —Nie dawno się tu przeprowadziłem z siostrą. Nie znam za bardzo okolicy. . . .C-czy chciałbyś może nas oprowadzić po mieście jak będziesz mieć czas?

—Cóż ym. . . . —zawahałem się czy to w porządku. Wytarłem dłonie w ścierkę, po czym odłożyłem ją przy zlewie i odwróciłem się, do wpatrującego się we mnie, niższego chłopaka. —Dobrze, czemu nie? Zapisze ci mój numer telefonu. Napisz albo zadzwoń jak będziesz czegoś potrzebować —wyjąłem karteczkę i długopis z szuflady po czym zapisałem na niej numer telefonu. —Jutro mam wolne od pracy więc mogę was oprowadzić, ale dopiero po wykładach —dodałem podając karteczkę rudowłosemu, z lekko różowymi policzkami i uśmiechem.

Zostań moim szczęściem|| KageHina | BL||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz