Watch as she stands with her holding your hand

207 31 31
                                    

Obudziłem się w dość niewygodnej pozycji, nie mogłem się ruszyć, ponieważ coś, albo raczej ktoś przygniatał moją klatkę piersiową. Tym kimś był nikt inny jak George, który cały wczorajszy wieczór próbował mnie uspokoić. Chciałem wstać, ale bałem się, iż mogę go obudzić. Delikatnie zsunąłem chłopaka z siebie, uprzednio poprawiając kołdrę. Udałem się w stronę salonu i wyjrzałem przez okno, którego szyba przepuszczała (w tamtym momencie) oślepiającą mnie ilość światła. Czułem się dobrze, nie chciało mi się umierać, a mój humor w porównaniu do tego z ostatnich dni był wręcz wyśmienity. Jak na poranek było ze mną w porządku i to było dziwne. Patrzyłem na całkiem ładną pogodę panującą na dworze i zupełnie się zatraciłem. Z zapatrzenia wyrwały mnie ramiona oplatające moją nagą klatkę piersiową. Jako że nikogo innego w moim domu nie było, od razu domyśliłem się, kim była owa osoba. Odwróciłem się od razu w jego stronę i spojrzałem mu w oczy. Ten tylko delikatnie się uśmiechnął i mnie przytulił, na co ja również go przytuliłem.
- Co na śniadanie?- zapytał po chwili brunet.
- Zaskocz mnie- odpowiedziałem z delikatnym uśmiechem spoglądając na niego. Ten tylko odwzajemnił mój uśmiech i poszedł do kuchni. Zaczął wyjmować różne składniki, a ja siedząc na krześle barowym, przyglądałem się. Brunet naprawdę bardzo sprawnie poruszał się po kuchni, jego potrawy zawsze były smaczne. Oparłem głowę o swoją dłoń i wróciłem do obserwowania ciemnookiegio. Nadal zastanawiałem się, co wymyślił. Był odwrócony, i nie do końca widziałem co wkładał do miski, którą wyjął na samym początku. Kiedy sięgnął do górnej szafki, od razu domyśliłem się co miał zamiar przyrządzić.
- A więc gofry?- spytałem uśmiechając się. W odpowiedzi chłopak tylko parsknął śmiechem, nawet nie odwracając się w moją stronę.

Po jakiejś chwili przed moim nosem stał talerz wypełniony jeszcze parującymi goframi. Chłopak zajął miejsce obok mnie, uprzednio wykładając z szafki talerze oraz sztućce. Nałożyłem dwa gofry na ciemny talerz leżący przede mną i polałem je syropem klonowym. Pachniało cudownie, a smakowało jeszcze lepiej. George widząc jak szybko pochłaniam kawałek za kawałkiem zaśmiał się pod nosem. Byłem głodny, okej?

Po zjedzonym posiłku dopiłem swoją kawę i poszedłem się przebrać. Było już około pierwszej, więc uznaliśmy, że spacer będzie dobrym pomysłem. Wyszliśmy z domu, nie wiedząc dokąd zaprowadzą nas nogi. Szliśmy przed siebie i cieszyliśmy się spokojną chwilą. Miasto nie było bardzo zatłoczone, pogoda również dopisywała mimo pochmurnego nieba. Lubiłem spacery. Większość dawała mi swego rodzaju ukojenie. Krok za krokiem stawiany po różnego rodzaju drogach, uspokajał moje ciało i wyciszał umysł. Szliśmy w ciszy, która co jakiś czas przerywana była tematem zaczętym przez któregoś z nas.
Po jakimś czasie dotarliśmy do tej spokojniejszej części miasta. Było tu duże blokowisko, którego z każdym metrem ubywało, a zaczynała się polana na skraju lasu, biegnącego wzdłuż drugiej strony trawiastego dywanu. Przyjemną ciszę między nami zakłócały krzyki dzieci bawiących się na placu zabaw obok którego właśnie przechodziliśmy.
- Hej, Nick, George!- usłyszeliśmy wołanie i obydwoje odwróciliśmy się w stronę głosu. Była to Meggan kierująca się w naszą stronę z szerokim, pięknym uśmiechem na jeszcze piękniejszej twarzy. Miała na sobie beżowy sweter i jasne jeansy z dziurami na kolanach. Na nogach miała czarne, znoszone trampki za kostkę, charakterystycznie na niej zawiązane. Kiedy ją zobaczyłem zacząłem panikować i poczułem delikatną niechęć do dalszego spaceru.
- Cześć Meggan.- przywitał ją George uśmiechając się.- Co tutaj robisz?
- Mieszkam tu- zaśmiała się delikatnie.- A was co tu sprowadza?
- Spacer- odezwałem się.
- Umówiłam się z Clay'em w mieście, idziemy na bubbletea- zaczęła dziewczyna- chcecie iść z nami? Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko. W końcu jesteśmy... Przyjaciółmi, tak?- znów się uśmiechnęła. Dlaczego ona musiała być taka piękna? Miałem ochotę się na nią rzucić, wykrzyczeć jej w twarz, że nienawidzę jej, całym moim sercem. Ale przecież ona była cudowna, nigdy nie powiedziała o nikim złego słowa, zwalniała kroku by dotrzymać mi towarzystwa, kiedy George zajęty był rozmową z Dream'em. Nie mogłem jej nienawidzić. To było nie było w porządku.
-Nick, wszystko dobrze?- przerwała moje zamyślenie.- jesteś jakiś nieobecny, coś się stało?
-Nie, wszystko jest okej- odpowiedziałem, prawie nie dając jej skończyć.
Poczułem jak przeszedł mnie dreszcz, użyłem całej swojej siły, aby zdusić w sobie potrzebę wykaszlenia kolejnych płatków. Poczułem ulgę kiedy nacisk w moich płucach ustąpił. Kiedy chciałem przerwać im rozmowę, mówiąc, że możemy iść, zamiast słów, z mojego gardła wyrwał się kaszel. Zmartwieni szybko odwrócili wzrok w moją stronę, ja tylko zgiąłem się w pasie opierając ręce na kolanach. Rozpaczliwie starałem się złapać oddech. Na marne. Meggan przykucnęła obok mnie i spojrzała w moje załzawione oczy. Poczułem się żałośnie.
-Nick!- wrzasnęła, jednak ja ledwo to usłyszałem. Poczułem się słabo, wiedziałem, że zaraz się przewrócę. Tlen nadal nie docierał do moich płuc, każda sekunda była dla mnie jak wieczność. Resztką sił przyłożyłem dłoń do ust i wyjąłem z nich płatki. Złapałem głęboki oddech czując potworną ulgę. Meggan odsunęła się ode mnie przerażona, spoglądając to na mnie, to na moją zakrwawioną dłoń. Odwróciłem wzrok zażenowany sobą. Czułem wzrok ich dwójki na mojej osobie, chciałem stamtąd uciec i nie pokazywać się już żadnemu z nich nigdy więcej na oczy.
-Nick ja...- zaczęła dziewczyna jednak ja nie chciałem słuchać tego co ma do powiedzenia. Chciałem jej przerwać, bo wiedziałem co może powiedzieć. Jednak ona tylko rzuciła się w moje ramiona.
- Przepraszam- szepnęła.
Co? Czy ona mnie właśnie przepraszała? Nie rozumiałem. Delikatnie odwzajemniłem jej uścisk.
- Możemy... Możemy na razie o tym zapomnieć? Nie chce martwić ani ciebie ani Clay'a.- szepnąłem do Meggan.
- Ale...- przerwała wyraźnie nad czymś się zastanawiając.- Dobrze, zapomnijmy o tym- odpowiedziała cicho.
Poczułem ulgę po tych słowach. Cieszyłem się, że dziewczyna nie potrafiła odmówić nikomu.

❀❀❀

Gdy dotarliśmy z powrotem do głównej, już bardziej tłoczonej części miasta, Meggan od razu zadzwoniła do blondyna z którym wcześniej się umówiła. Rozmawiali przez krótką chwilę, po czym dziewczyna się rozłączyła chowając telefon do kieszeni jeansów.
- Clay już na nas czeka.- rzuciła.
George skinął głową.

Szliśmy w ciszy nie odzywający się do siebie. Nawet nie zwróciłem uwagi kiedy dotarliśmy na miejsce. Moje myśli ściągnął z powrotem na ziemię Dream, który truchtał w naszą stronę.
- Cześć!- uśmiechnął się gdy nas zobaczył.
- Cześć!- odpowiedziała Meggan odwzajemniając uśmiech.
Przytulili się, a mnie przeszły nieprzyjemne dreszcze.
- Nie mówiłaś, że oni też przyjdą.- zwrócił się w naszą stronę zielonooki.- Hej Nicky.
Chłopak zmierzwił moje trochę długie już włosy.
- Hej- odpowiedziałem cicho.
- Cześć George.
Brunet uśmiechnął się do niego i machnął dłonią na przywitanie.
Ruszyliśmy w stronę stoiska z herbatami. Mimo chłodnej pogody, było otwarte.
- Możecie iść w stronę parku, a ja zamówię.- rzuciła dziewczyna kiedy zobaczyła przyjemnie oświetlony park.
- Jasne, dzięki- uśmiechnął się Dream i wraz z Geogrem zaczęli iść we wspomniane miejsce.- Nick, nie idziesz?- spytał.
- Um... Nie, pójdę z Meggan!- odwróciłem się i podbiegłem do dziewczyny by ją dogonić.

❀❀❀

Stanąłem po drugiej stronie przejścia dla pieszych oglądając się za Meggan która musiała jeszcze zapłacić. Zobaczyłem ją uśmiechnięta, kierowała się w moją stronę. Również się uśmiechnąłem. Zatrzymała się przed przejściem, czekała na zielone światło. Gdy tylko zmieniło kolor, ruszyła przed siebie. Słyszałem trąbienie. Nagle ciało dziewczyny wyzleciało do góry i z impetem uderzyło o beton.

Zamrugałem dwa razy, poczułem kłucie w sercu. Jakim cudem mogłem wyobrażać sobie tak straszliwe rzeczy? Mimo że jakaś część mojej podświadomości jej nienawidziła, ja nie potrafiłem. Ona była niczym anioł w ludzkiej postaci.

- Coś się stało?- wyrwała mnie z zamyślenia.
Czułem się teraz okropnie.
- Wszystko... Wszystko jest w porządku- posłałem jej delikatny uśmiech. Dziewczyna nadal patrzyła na mnie ze zmartwieniem, jednak nie odezwała się już. Szliśmy w ciszy którą przerwał Dream wpychający się pomiędzy mnie a Meggan wieszając się na naszych ramionach. Meggan od razu wyrwała się z jego uścisku i poirytowana zaczęła wypominać mu, że prawie wylała kupiony przed chwilą napój. Mimowolnie znów się uśmiechnąłem. Nawet zignorowałem fakt, że blondyn złapał jej rękę.

Szedłem teraz obok Meggan kilka kroków za George'm i Dream'em. Rozmawialiśmy na dość luźne tematy i ku mojemu zdziwieniu dziewczyna ani razu nie próbowała nawet poruszyć tematu mojej choroby, o której dowiedziała się dziś zupełnie przypadkiem. Z resztą, co miałoby to ją interesować? Nieszczęśliwa choroba jeszcze bardziej nieszczęśliwego dwudziesto paro latka.
- Nick, słuchasz ty mnie w ogóle?- zaśmiała się sprowadzając mnie z powrotem na ziemię.
- Yyy tak- skłamałem.
- Jasne, jasne- uśmiechnęła się i wyrzuciła pusty, plastikowy kubek do śmietnika który akurat mijaliśmy.

❀❀❀

Cała nasza czwórka spoczęła na ławce. Z pagórka, na którym się znajdowała, doskonale można było oglądać panoramę oświetlonego miasta. Siedziałem na skraju ławki, obok George'a. Obok niego siedziała Meggan opierająca się o ramię Dream'a, zaś on, obejmował ją.
Poczułem ciarki. Sam nie wiedziałem, czy to dlatego, że znów musiałem patrzeć jak miłość mojego życia patrzy na kogoś innego, czy było mi po prostu zimno. Zauważyłem, że dziewczyna również trzęsła się z zimna. Clay bez słowa zdjął swoją bluzę i wręczył ją dziewczynie z uśmiechem na ustach. Tą samą bluzę, którą dał kiedyś mnie. Oczy zaczęły mnie piec na myśl o tym wspomnieniu. Kiedy siedzący obok mnie brunet na mnie spojrzał, szybko odwróciłem wzrok.

Tak bardzo żałowałem, że znów się zakochałem.

❀❀❀

Heej, kto się spodziewał? Ja niezbyt, tak szczerze. Nie było mnie tu ponad rok, nie mam nawet pojęcia czy ktokolwiek jeszcze to czyta. Nie wiem też czy nie usunę tego opowiadania, bo szczerze, nie jestem już zbytnio w fandomie i nie chcę, żeby cokolwiek się gryzło.
Cóż, bez mojego gadania rozdział ma 1480 słowa, co czyni go chyba najdłuższym z całej książki...
To tyle, miłego wieczoru i może do następnego:>

ℋℯ𝒶𝓉𝒽ℯ𝓇|Dreamnap|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz