Mason
Całe życie wiedziałem, że świat jest mały, ale w momencie, kiedy Lena Gomez weszła do mojej kuchni, utwierdziłem się w tym jeszcze bardziej. Była jedną z tych osób, których najmniej spodziewałbym się w moim towarzystwie. Nie lubiła i kompletnie nie miałem z tym problemu, ale droczenie się z nią i wkurzanie jej przez dwa lata szkoły średniej było czymś w rodzaju mojej ówczesnej rutyny.
Nie mogłem też ukryć, że tak naprawdę to po prostu najzwyczajniej świecie mi się podobała. Nie tylko z wyglądu, ale była cholernie pewna siebie i strasznie uparta. Imponowało mi to, jak zawsze dążyła do każdego najmniejszego celu, a mała rywalizacja z nią i sprzeczki dodatkowo na mnie działały. Pewne siebie kobiety miały w sobie coś, czego nie byłem w stanie opisać. Najprawdopodobniej Lena Gomez nigdy nie zwróciłaby na mnie uwagi. W jej oczach zawsze byłem zadufanym w sobie dupkiem. Sam fakt, że byłem w półrocznym związku, wystarczł, że ta furtka zamknęła się dla mnie.
Szatynka zamknęła się w swoim tymczasowym pokoju, zostawiając na podłodze w kuchni torby z zakupami. Uśmiechnąłem się pod nosem, odtwarzając w głowie jej reakcję na moją obecność tutaj. Przejechałem się rano do rodziców, bo w weekend miałem mieć dodatkowy dyżur na siłowni, w której pracowałem, ale naprawdę nie spodziewałem się obecności Gomez tutaj. Szczerze mówiąc, nigdy nie pomyślałbym o tym, że kiedykolwiek ją spotkam ponownie.
Opierałem się o blat, dopijając wodę ze szklanki. Może wypadałoby jakoś zapoznać ją z mieszkaniem. Powiedzieć, że na sąsiada z naprzeciwka trzeba uważać, bo facet jest po prostu okropny i najlepiej schodzić mu z drogi. Chociaż szatynka zapewne teraz obrażała Caleba przez telefon, mówiąc mu, że ją oszukał. Nie powinienem podsłuchiwać, ale cholernie mnie to zaciekawiło. Odstawiłem więc szklankę i podszedłem dyskretnie posłuchać czy moje domysły były prawdziwe. Jednak nie usłyszałem nic poza głuchą ciszą. Odsunąłem się od drzwi, żeby przypadkiem nie wydało się to, że ją podsłuchiwałem, bo wtedy skończyłbym jako ofiara huraganu Gomez.
Położyłem się na łóżku w pokoju i wybrałem numer do Claudii. Spotykaliśmy się od pół roku i w sumie było nam dobrze. Nasz związek nie był tym, w którym występują jakieś specjalne fajerwerki. Claudia przychodziła często na siłownię, gdzie pracuję w weekendy jako recepcjonista, a czasami pomagałem na sali. Czasami rozmawialiśmy tak po prostu i pewnego dnia zaprosiłem ją na kawę, która skończyła się piciem drinków w pobliskim barze, później zaprosiłem ją na obiad, ona mnie do siebie i od spotkania do spotkania staliśmy się parą. Nie mogłem narzekać na związek z nią, bo było mi po prostu dobrze.
— Mason — krzyknęła radośnie. — Nie miałeś być u rodziców?
— Wróciłem, nie zostałem na weekend, bo jutro pracuję.
— Czyli jutro obsługuje mój ulubiony recepcjonista? — Zapytała radośnie. Kiwnąłem głową odruchowo, chociaż ona tego nie widziała.— Tak dokładnie. Możemy później gdzieś wyjść, odwiozę cię do ciebie, żebyś mogła się przebrać i wyjdziemy na miasto coś zjeść — zaproponowałem. Claudia przez chwilę milczała zastanawiając się.
— Albo mam lepszą propozycję. — Zapewne uśmiechnęła się w ten swój charakterystyczny sposób, co sprawiło, że ja również to zrobiłem. — Pojedziemy po prostu do mnie, ugotujemy coś razem i obejrzymy film. — Zgodziłem się bez większego namysłu na jej pomysł. Zjedzenie czegoś razem na spokojnie w domu po pracy było o wiele lepsze niż szukanie jakiegoś lokalu zwłaszcza w weekend.
Claudia opowiadała mi jeszcze przez chwilę, o tym co dziś robiła, zachwycając się przy okazji swoją niedawno narodzoną siostrzenicą. Jej starsza siostra Silvia została samotną matką, więc moja dziewczyna starała się wspierać ją, jak tylko mogła, co bardzo w niej cenię i nie znam drugiej tak bardzo bezinteresownej osoby, jak ona.
— Kocham Cię — powiedziałem, kiedy dziewczyna skończyła wywód o małej Maddie. W zamian po drugiej stronie usłyszałem jej śmiech,
— Zanudziłam cię? — Uśmiechnąłem się do siebie, wyglądając zapewne idiotycznie. — Mason.
— Nie zanudziłaś. — Odpowiedziałem spokojnie. Zmęczenie powoli brało nade mną górę. Poranna pobudka i kilkugodzinna podróż dawały się we znaki. — Dobrze wiesz, że lubię cię słuchać. — Claudia miała w sobie jakiś niezwykły dar do opowiadania nawet błahych historii z dnia codziennego, które wydają się niezwykłe, kiedy wypływają z jej ust.
— Wiem, że tak mówisz, tylko żeby nie było mi przykro. — Droczyła się ze mną, chociaż doskonale wiedziała, że byłem szczery. W wyobraźni doskonale widziałem, jak się śmieje i zakręca pasmo włosów na środkowy palec. Zawsze tak robiła.
— Nawet jeśli, to wiem, że się uśmiechasz. A ja uwielbiam twój uśmiech — odpowiedziałem, ciągnąc temat. Po drugiej stronie usłyszałem tylko ciche westchnienie dziewczyny.
— Kocham Cię Mason. — Teraz ja się uśmiechnąłem. — Słyszę, że jesteś zmęczony. Odpocznij i do jutra.
— Dobranoc.
Odłożyłem telefon obok siebie na łóżku i jeszcze przez chwilę myślałem o dziewczynie, z którą przed chwilą rozmawiałem. Związek z Claudią był pierwszym, który traktowałem poważnie. Moje wcześniejsze relacje po prostu były zwykłymi licealnymi związkami. Chodziliśmy na kręgle, do kina, nic więcej. Miałem w liceum jedną dziewczynę — Larę, ale naprawdę ten związek był taki typowy i przewidywalny. Piątkowe popołudnie wychodziliśmy do kina, potem na jakiegoś fast fooda, odprowadzałem ją do domu i tak co tydzień. Wiem, że związek w wieku szesnastu lat nie może wyglądać inaczej, ale sam fakt, że Claudię traktowałem już zupełnie inaczej. Po prostu starałem się o tę dziewczynę.
Mieliśmy plany zamieszkać razem po studiach. Nie wykluczałem też możliwości wzięcia ślubu, chociaż tak naprawdę w przeciągu pół roku nie rozmawialiśmy o tym. Sześć miesięcy to nie dużo, ale czasami lubiłem snuć wizję tego, jak mogłoby wyglądać nasze życie razem. Ślub w skromnym gronie rodziny, miesiąc miodowy gdzieś na plaży i może dzieci w przyszłości, chociaż tak naprawdę wizja posiadania dzieci mnie przerażała, bo kompletnie nie wiedziałem, jak mam się przy nich zachować i ogólnie samo opiekowanie się dzieckiem było dla mnie dość krępujące.
Wstałem w końcu z miejsca, bo głód męczył mnie już od dłuższej chwili. Wychodząc z pokoju, a w drodze do kuchni usłyszałem szum wody w łazience, co oznaczało, że Lena brała prysznic. Ustawione na suszarce do naczyń kubek i talerz świadczyły o tym, że najprawdopodobniej jadła już kolację i istniała możliwość tego, że nie spotkamy się już tego dnia. Po latach od skończenia liceum miałem co do niej naprawdę neutralne podejście, ale czułem, że jej wcale nie podoba się wizja mieszkania ze mną. Biedny Caleb, który musiał słuchać jej wywodów na temat tego, dlaczego nie powiedział jej z kim, będzie mieszkać.
Zaśmiałem się pod nosem, smarując kanapkę pastą z avocado. Kiedyś uważałem, że pasta z awokado jest obrzydliwa, ale siostra Claudii dała mi tak świetny przepis, że zakochałem się w tym i nie wyobrażałem sobie dnia bez zjedzenia chociaż jednego dnia bez zjedzenia kanapki z nią. Wyłączyłem czajnik i zalałem sobie herbatę owocową, która tak naprawdę miała niewiele wspólnego z prawdziwymi owocami, ale była moją ulubioną i mama mi zawsze taką robiła do kolacji, więc nawet jako dorosły podtrzymywałem moją małą tradycję z dzieciństwa. Chociaż czuć w niej sztuczną truskawką i wsypuję do niej, pięć łyżeczek cukru, to zawsze smakowała tak samo nie ważne, czy byłem w domu, czy tutaj.
Lena wyszła z łazienki, a po chwili zamknięcie drzwi oznajmiło mi, że weszła już w pokoju. Skończyłem swoją kolację i pozmywałem, a następnie idąc w ślady szatynki, wziąłem prysznic. W łazience unosił się zapach słodkiej wanilii, na który się skrzywiłem, bo nienawidzę wanilii. Westchnąłem cicho i starałem się ignorować ten mdły zapach. A po piętnastu minutach leżałem już w łóżku gotowy do snu.
CZYTASZ
Flatmate |ZAKOŃCZONE|
RomanceLena przez pierwsze lata studiów ułożyła sobie już wszystko. Miała pracę, którą lubiła, fantastycznych przyjaciół i przytulną małą kawalerkę w centrum Madrytu. Jej ułożony świat stanął na głowie gdy dziewczyna otrzymała jedną wiadomość od właściciel...