Rozdział 14

103 4 0
                                    


Lena

— Napisz do mnie po wyjściu, czy wszystko jest dobrze — powiedziałam do Liv zmartwiona. Blondynka szła właśnie do dentysty. Unikała gabinetów stomatologicznych, jak tylko mogła. Ciarki przechodziły ją, jak tylko mijała gabinet stomatologiczny. Kiedyś poprosiła mnie, żebym poszła z nią to zemdlała w progu. Dziś jednak ból był silniejszy i Caleb siłą zabrał ją do dentysty.

— Jeszcze raz cię przepraszam. Mówiłam Calebowi, że wezmę tabletkę i pójdę z tobą po tę sukienkę — marudziła. Umówiła się dziś ze mną, że pójdziemy kupić sukienkę na wesele. Kompletnie zapomniałam o tym, że miałam jeszcze jakieś trzy tygodnie, a nie miałam sukienki. Nie chciałam załatwiać tego na ostatni gwizdek, więc miałyśmy to zrobić dziś.

— W nocy wzięła pół opakowania ibuprofenu — Caleb poskarżył się z drugiej strony.

— Twój chłopak ma rację. Lepiej iść i to załatwić. A po sukienkę pojadę sama — odpowiedziała. Liv westchnęła wściekle po drugiej stronie. Wyobrażałam sobie ją przerażoną przed gabinetem. Nie było na to jednak innej rady niż spotkanie ze stomatologiem.

— Jeszcze raz mnie tam zabierze, a nie będzie już moim chłopakiem — odpowiedziała zła. Usłyszałam przez telefon również stłumiony śmiech Caleba, który doskonale zdawał sobie sprawę, że Liv nie zerwie z nim z powodu wizyty u dentysty.

— Trzymaj się tam. I przypomnij Calebowi, że jedziemy jutro obejrzeć ten samochód — odpowiedziała. Liv zaśmiała się i skończyła nasze połączenie. Dałam się namówić na auto. Caleb obiecał pomóc mi z wyborem i znalezieniem odpowiedniego dla mnie pojazdu. Umówiliśmy się na jutro, żeby zobaczyć jedną z ofert, którą ostatnio mi podesłał.

Spojrzałam na zegarek i jeżeli chciałam zdążyć na autobus do galerii, to musiałam się pośpieszyć. Umyłam kubek po kawie i odstawiłam na suszarkę. Byłam od rana sama w mieszkaniu, nawet nie słyszałam, jak Mason wychodził.

Liv ostatnio narobiła mi przy nim wstydu. Mogłam zaprosić każdego, ale moja przyjaciółka akurat w tym terminie miała już inne plany pod nieznaną mi nazwą. Więc miałam duże przypuszczenia, że specjalnie mi odmówiła, żeby z premedytacją wpakować na to miejsce Masona. Chociaż zrobiło mi się miło, kiedy się zgodził, bo nawet jeżeli zachował się ostatnio źle, to wszystko było już dobrze i lubiłam z nim spędzać czas. Poza tym był mniej narwany niż Liv więc mogłam mieć spokojny wyjazd bez ciągłego biegania.

Spakowałam portfel do niewielkiej torebki, którą zabierałam zazwyczaj na zakupy. Przewiesiłam ją przez ramię i wzięłam do ręki klucze od mieszkania. W tym samym czasie do środka wszedł Mason. Przez ramię miał przewieszoną torbę, którą zazwyczaj nosił na uczelnię.

— Idziesz gdzieś? — szatyn zaskoczył mnie w progu mieszkania.

— Nie wyglądasz na mojego ojca — zaśmiałam się. — Jadę poszukać sukienki na wesele. Liv miała jechać ze mną, ale miała pilną wizytę u stomatologa.

— Ona przypadkiem nie boi się dentystów? — Mason odłożył torbę na kanapie w salonie. Oreo zakręcił mu się pomiędzy nogami. Szatyn schylił się i pogłaskał zwierzaka. Dziwnym trafem ten wstawał, tylko kiedy Mason wracał do domu, a ze mną tylko spał. Być może mieli ze sobą jakiś męski pakt.

— Caleb zaciągnął ją siłą po tym, jak wzięła w nocy pół opakowania leków przeciwbólowych.

— Jechać z tobą? — Zapytał luźno. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Bo z jednej strony miałabym, chociaż z kim pogadać, ale nie chciałam też go ciągać ze sobą po sklepach. Doświadczenia zakupowe, kiedy Caleb chodził na nie ze mną i Liv były takie, że był gorszy od dziecka.

Flatmate |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz