Rozdział 7

182 8 0
                                    


Lena

— Nie mam ochoty Olivia — odpowiadałam kolejny raz blondynce, która nie rozumiała, że nie miałam tak naprawdę, po co iść na mecz koszykówki. Wiedziałam, że wieczór głównie w towarzystwie Claudii nie leżał mojej przyjaciółce, ale naprawdę nie miałam zbyt siły i ochoty na to, by spędzać wieczór wśród krzyczącego tłumu. Poza tym nie miałam chłopaka koszykarza, by mieć powód, żeby tam iść.

— Wiesz, że nie chcę z nią siedzieć sama. Lena proszę, zrobię wszystko, co tylko zechcesz, tylko chodź ze mną dzisiaj na ten mecz.

Moje ciche westchnięcie Liv mogła odebrać jako akt kapitulacji. Czasami po prostu nie potrafiłam jej odmówić. Olivia była za bardzo przekonująca. Przytaknęłam jej kiwnięciem głowy, a ta rzuciła mi się na szyję, prawie mnie przy tym dusząc. Próbowałam ją od siebie odsunąć, ale na marne. Cała Moore, poważna tylko z pozoru. Przyglądała mi się uśmiechnięta od ucha do ucha. Na jej twarz wkradł się zwycięski uśmiech. Niestety Moore znała wszystkie moje miękkie punkty.

— Kiedy to jest?

— Dzisiaj o osiemnastej.

— Cholera — zaklęłam — kończę pracę o tej godzinie.

— To nic, dotrzesz do nas. Tylko błagam cię, przyjdź, bo nie mam ochoty z nią rozmawiać — spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczami, próbując mnie namówić jeszcze bardziej. Czego nie robi się dla przyjaciół? Nie mogłam się nie zgodzić, bo Olivia najprawdopodobniej zrobiłaby dla mnie to samo, więc tak naprawdę nasza przyjaźń zobowiązała mnie, by tam pójść.

— Przyjdę spokojnie — odpowiedziałam łagodnie — poświęcę się.

— Twój seksowny współlokator będzie grać — uniosła znacząco jedną brew. Przewróciłam bezsilnie oczami. Naprawdę nie wiedziałam, co one wszystkie w nim widziały. Może i Mason był przystojny, ale łączyło nas tylko i wyłącznie kilka metrów kwadratowych. Olivia od jakiegoś czasu snuła w moją stronę różne aluzje na temat szatyna, a ja próbowałam je odrzucać, albo po prostu milczałam, dając jej do zrozumienia, że przesadza.

— Masz chłopaka.

— A ty nie, więc nic nie stoi ci na, przesz...

— Przestań, proszę cię — spojrzałam z irytacją na blondynkę — nie trawię go od pierwszej liceum, a on ma dziewczynę. Nawet nie myślałam o nim w ten sposób nigdy.

— Żartuję przecież, a co do ich związku. Caleb mówił, że nie jest za ciekawie. Pokłócili się ostatnio o tę imprezę u Claudii. Żebyś wiedziała, jaka była wściekła. Zrobiła się cała czerwona i dam sobie rękę uciąć, że zrobiła się strasznie opuchnięta.

— Mason też. Siedział obrażony kilka dni, aż w końcu do niej zadzwonił — odpowiedziałam.

— Myślisz, że kiedy się rozstaną? — Nie wiem, skąd wzięły się u niej takie przemyślenia. Nie przepadała za dziewczyną Martineza, ale to nie był powód, żeby od razu życzyć im źle. Każdy związek miewa wzloty i upadki. Najważniejsze było to, że jakoś się dogadali.

— Nie wiem skąd u ciebie takie przemyślenia — dopiłam swoją kawę i wrzuciłam kubeczek do kosza. Za chwilę miałyśmy mieć ostatnie zajęcia, a ja później musiałam iść do pracy.

— Przecież to wisi w powietrzu.

— Chodzi ci o to, że wtedy będziesz ją rzadziej widywać? — Spojrzałam kątem oka na blondynkę. Olivia przewróciła oczami, wiedziałam, że mam rację, więc nawet nie musiała mi odpowiadać. Chodziło o Claudię, której blondynka po prostu nie trawiła. A sprawa wyglądała dość jasno, kiedy brunetka przestałaby spotykać się z Masonem, to Olivia widywałaby ją praktycznie wcale.

Flatmate |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz