7.

42 4 0
                                    

Czuła jak jego palce zaczynają odznaczać się na jej szyi. Ze złością wbijał w nią paznokcie. Patrzył nadal jak Erick zmierza w ich stronę. Nagle puścił jej rękę i machnął niczym na powitanie.

- A co Cię tu sprowadza towarzyszu? Może masz ochotę się do nas przyłączyć?

Daniel czuł się bezpiecznie, nie znał za dobrze chłopaka. Widział go w szkole nie raz i wyglądał na spoko gościa. Nawet by mu do głowy nie przyszło, że zna Sarah i na pewno się za nią wstawi. Dlatego nawet nie puścił jej, a agresywnie pociągnął w swoją stronę.

Erick szedł w stronę dziewczyny i całej zgrai. Zobaczył ją ledwie stojącą na swoich szczupłych nogach. Trzymała jego rękę jakby bała się, że ją zaraz udusi. Czuł jak furia w nim wzrasta i emocje przejmują górę. Chciał jednak być spokojny i załatwić to może bez obicia komuś twarzy.

Nagle Dan machnął ręką powitalnie i zapytał czy się przyłączy, szarpnął mocno Sarah. Na jej twarzy było widać ogromny strach ale i ulgę. Chłopak w myślach katował się za to, że pozwolił jej pójść samej. Nie rozumiał Daniela ani trochę, jak mógł ją traktować tak podle.

- Puść ją, teraz! - ostro odpowiedział Erick.

Z twarzy napastnika zeszła uradowana mina, raczej wyglądał jakby świat mu się zawalił. Popatrzył na swoich kolegów i z powrotem na chłopaka.

- Słucham?

- To co słyszałeś, puść ją w tym momencie! - aż Sarah poczuła na swojej skórze dreszcz od tonu Ericka. 

- Ej ale spokojnie, Dan jestem. Przyłącz się do nas, nie masz nic do stracenia.

W tym momencie chłopakowi puściły nerwy. Jego dłonie zacisnęły się w pięści, wręcz podbiegł do Daniela. Zamachnął się i walnął go pięścią w twarz. 

Sarah poczuła, że może wreszcie normalnie oddychać, jej napastnik przewrócił się i puścił jej szyję. Czuła jak jej całe ciało drży, poczuła wstyd. Nigdy nie chciała pokazać słabości, a zwłaszcza wrogowi. Spojrzała w dół, Erick był jak w amoku. Raz za razem uderzał w ciało już ledwo przytomnego Cooka. Jego koledzy stali jak skamieniali. Żaden nawet się nie poruszył. Dziewczyna złapała wybawiciela za ramiona i kazała mu przestać. Ledwie co posłuchał i wstał już z ledwie żywego Dana. Poczuła uścisk na swojej dłoni. Pociągnął ją w stronę jego domu, Layla szła spokojnie przy nodze chłopaka. Zawarczała gdy dwóch kolegów nieprzyjaciela podeszło, nie mieli jednak zamiaru włączyć się do dalszej bójki, starali się ocucić Daniela. Sarah była już w miarę daleko, skręcali w mniejszą uliczkę. Jedyne co mignęło jej przed oczami to jak chłopacy podnosili Cooka i gdzieś go zabierali. 

Przez te całe zamieszanie nie zdążyła nawet podziękować Erickowi. Widać jak adrenalina buzowała mu w żyłach, mocno trzymał ją za rękę i nawet nie przyszło mu na myśl aby ją puścić. Prowadził Sarah do swojego domu, rodziców nie było więc bez zbędnego tłumaczenia mógł zabrać ją do pokoju i czuć się bezpiecznie, a zwłaszcza ona. 

Otworzył furtkę, potem skierował się na ogródek. Z tego wszystkiego nawet zapomniał zamknąć tarasu. Rozejrzał się jeszcze, a w tym czasie dziewczyna weszła do środka. Stała i nie wiedziała co ma robić. Postanowiła usiąść na kanapie i czekać aż przyjdzie. Porozglądała się trochę, widać na pierwszy rzut oka, że do ubogich ludzi nie należą. Bardzo drogie sprzęty, ozdoby. Spojrzała w stronę wyjścia na ogród. Erick szedł już razem z Laylą. Zamknął okno i popatrzył na nią i lekko się uśmiechnął. 

- Wszystko w porządku? - popatrzył zmartwiony. 

- Jest dobrze, nic mi nie jest. Przepraszam, że kazałam Layli iść po Ciebie, ale lekko spanikowałam. - schyliła głowę.

- Za co ty mnie przepraszasz? Chciał zrobić Ci krzywdę i zrobił by. Znam go trochę, bardziej niż on mnie. Nie pozwolił bym na to, nigdy więcej nie puszczę Cię samej, zwłaszcza na tym osiedlu. Niby takie szychy tu mieszkają, a gorzej niż na slamsach. - pokręcił głową.

- Dziękuję Ci bardzo, sama bym sobie nie poradziła, za dnia jak jest tłum jest inaczej. 

- Szczerze? Widziałem tamtego dnia jak go złapałaś. Odważna byłaś, ale tu jest ich rewir i zasady, nie da się aż tak podskoczyć. - spojrzał na nią przenikliwie.

- Coś nie tak? - spytała.

Podszedł i kucnął przed nią. Dotknął jej nadgarstka. Ona drugą ręką zakryła dość już widocznego siniaka. Popatrzył na jej szyję, zgarniając jej włosy do tyłu. Ślady na szyi również były widoczne. Erick głośno westchnął i ją przytulił. Cała zesztywniała ale odwzajemniła uścisk. Chwilę tak siedzieli po czym chłopak zapytał:

- Masz może ochotę na herbatę? Albo po prostu coś do picia?

- Ja powinnam wracać do domu, zajmuję Ci czas. 

- Nie ma opcji, ktoś czeka na Ciebie w domu?

Sarah zamarła, zapomniała napisać tacie, że jej nie będzie. Nawet nie spojrzała na telefon. Wsadziła rękę do kieszeni spodni i go odblokowała. Jedna wiadomość, w duchu westchnęła. Bała się, że poleci spam wiadomości. Postanowiła odczytać co napisał jej tata:

Sarah widzę, że przyszłaś do domu po Laylę. Ciesze się, że wyszłaś z domu. Ale piszę w innej sprawie. Dostałem wspaniałą możliwość na wyjazd do Teksasu jako kucharz we wspaniałym hotelu na bankietach przez parę miesięcy. Mogłem Cię zabrać, ale wspomniałaś, że masz swoje plany na wakacje. Dostałem propozycję bardzo szybko i też musiała być taka moja decyzja. Zgodziłem się i wyjeżdżam wieczorem. Napisz proszę, że odczytałaś i zadzwoń jutro. 

Na jej twarzy zagościł wielki uśmiech. Dla jej ojca to wielka szansa, zwłaszcza z takimi zdolnościami. Odpisała mu krótką wiadomość, że się cieszy i jest wszystko w porządku. 

- Coś się stało? - spytał.

- Nie, wszystko w porządku i odpowiadając na twoje pytanie. Nikt na mnie nie czeka. 

- No widzisz, czyli możesz zostać. Jest piątek i cały weekend. Potem matury, ale pójdzie dobrze. - posłał jej wielki uśmiech.

- Tak to prawda. Mój tata napisał, że wyjeżdża do Teksasu na parę miesięcy. Dostał dobrą propozycję pracy. - odłożyła telefon na stolik. 

- To wspaniale, jednak do Teksasu jest dobry kawałek drogi. Ale wracając, czego chciałabyś się napić i coś zjeść? - przymrużył oczy.

- Napiłabym się wody, koniecznie niegazowanej. Ale czy bym coś zjadła to nie wiem.

- Ale ja wiem, już coś niosę. - wręcz pobiegł do kuchni.

Sarah siedziała cichutko na sofie. W ciągu tego dnia zdarzyło się więcej niż przez jej całe życie. Czuła się dziwnie. Znała chłopaka dwa dni, jest późna godzina i siedzi z nim sam na sam w domu. No prawie sama, psina leżała na puchowym dywanie z przymkniętymi oczkami. Spisała się dzisiaj na medal. Rzadko kiedy mogła wykorzystać takie komendy, których została nauczona. Dała radę i to jest najważniejsze.

Spojrzała na swój nadgarstek. Miała dość chude rączki, a zwłaszcza nadgarstki, ślady były mocno widoczne. Chciała spojrzeć na swoją szyję, której się obawiała jeszcze bardziej. 

- Mogłabym iść do łazienki?

Nagle usłyszała głos chłopaka z kuchni:

- Tak! Korytarzem na lewo!

Wstała i poszła korytarzem tak jak powiedział Erick. Łazienka wyglądała cudownie, podeszła do lustra. Przybliżyła się trochę, okropne. Cała sina szyja i jeszcze ten nadgarstek. Pomyślała, że jak już jest w łazience to załatwi swoje sprawy.

Pomyślał, że jak już zgodziła się zostać to zrobi popcorn i przyniesie dla niej wodę, o którą prosiła. Kiedy była w łazience poszedł na górę zobaczyć jak wygląda jego pokój. Nie było źle, przyniósł tylko koc i zapalił ledy. Położył jeszcze ciepły popcorn na łóżku i na stoliczku obok szklankę. Szybko zbiegł na dół. Nalał do miski wody aby Layla mogła w razie co się napić. Teraz tylko czekał aż Sarah wyjdzie. 

Tylko ja i Wy [WOLNO PISANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz