2.

74 5 0
                                    

Wstrętny budzik, kto to wymyślił? Pomyślała i zwlokła się z łóżka. Nie cierpiała jak każdy dzień wyglądał tak samo. Wstawanie, szkoła, nauka, spać, wstawanie... Od samego pomyślenia o tym trybie życia jej się odechciewało. Sięgnęła po rzeczy leżące na krześle i poszła się przebrać. Kiedy jej stopa stanęła na bardzo zimnych kafelkach, na jej skórze pojawiła się gęsia skórka. Przeszedł ją chwilowy dreszcz. Zamknęła za sobą drzwi od łazienki. Odłożyła rzeczy obok umywalki i oparła się łokciami o blat. Spojrzała w lustro. Wielkie wory pod oczami było widać na pierwszy rzut oka. Oczy szkliste i zaczerwienione. Ale za każdym razem wmawiała sobie, że pójdzie spać wcześniej. Jednak to tylko puste słowa. Wiedziała, że i tak nie będzie tak robić. Wzięła duży wdech i wypuściła powietrze. Przebrała się w przygotowane wczoraj rzeczy. Trochę korektora i pudru aby zakryć te oznaki zmęczenia ze swojej twarzy. Wyszła z łazienki. Już przed drzwiami stała wielka puchowa kula.

- Layla. - powiedziała, a pies radośnie pomachał ogonem.

Uklękła i przytuliła swoją przyjaciółkę. Pies oparł łepek o jej ramie.

- Muszę znowu iść do szkoły. Wyjdziemy na dwór. Teraz, dobrze?

Dziewczyna puściła Layle, a ona przyniosła w pyszczku czarną smycz. Sarah się uśmiechnęła i założyła buty. Narzuciła na siebie kurtkę. Otworzyła drzwi i przepuściła Layle. Chodziły po ulicach i w pobliskim parku.

Długo jednak nie mogła spacerować. Wróciła z psem do domu. Chciała chwycić jabłko z blatu ale nagle usłyszała głos:

- Znowu tylko jabłko?

- Tak jakoś. - popatrzyła na tatę i zabrała owoc z blatu.

- Sarah. - westchnął.

- Tato. - spojrzała na ojca.

- Martwię się o Ciebie, mało jesz.

- Rano zawsze jem śniadanie. W szkole nie muszę jeść. Wrócę do domu to coś zjem. Ale wzięłam jabłko. - pomachała na boki owocem przed twarzą.

Spojrzał na nią, podał jej plecak i życzył miłego dnia. Uśmiechnęła się lekko i wyszła. Cieszyła się, że jej tata uśmiechnął się dzisiaj. Ostatnio nie za często to robił. Jeszcze jedna rzecz dawała więcej otuchy na ten cały dzień.

Dopiero był październik, a już koniec maja. Wakacje nadchodzą wielkimi krokami, a w tym roku miała sporo planów. Rozmyślała o tym całą drogę do szkoły. W słuchawkach rozbrzmiewała jej ulubiona piosenka. Jej głowa lekko kołysała się na boki w rytm piosenki. Lubiła takie momenty. Mogła przenieść się w każdy zakątek swojej wyobraźni. Niestety musiała przerwać swoją chwilę lekkiego odprężenia. Zdjęła słuchawki.

Weszła do szkoły i na wieszaku powiesiła kurtkę. Słuchawki wsadziła do plecaka. Nigdy nie lubiła jak z rana były takie tłumy. Dopiero wszystko uspokoiło się jak wszyscy weszli do klas. Usiadła w ostatniej ławce przy oknie. Wszyscy usiedli na swoich miejscach. Jeszcze chwilę było słychać ciche pomruki. Wychowawczyni stanęła na środku klasy.

- Dzień dobry moi uczniowie. Mam nadzieję, że matury pójdą wam wspaniale.

- Oczywiście proszę Pani. - odpowiedział z uśmiechem Dan.

- No mam nadzieję. - pogroziła palcem.

- Dzisiaj mam tylko jedną informację. Wyniki matur będą 2 lipca. Teraz już macie tak jakby spokój. - złożyła ręce jak do paciorka.

Zawsze miała uśmiech na twarzy. Uczy polskiego, zazwyczaj ubrana w jasne kolory, niskie buty i spódnice. Blond włosy spięte w koka. Pomagała każdemu uczniowi. Nawet jeśli ktoś miał coś za skórą to ona widziała zawsze cień nadziei na taką osobę. Było już widać kilka zmarszczek. Dużo osób uważało, że to efekt uboczny tego ciągłego uśmiechania się. Nigdy to nie przeszkadzało Sarah. Lubiła jak ktoś miał szczery uśmiech. Bardzo pasowało jej imię Eva. Takie krótkie i spokojne imię.

Tylko ja i Wy [WOLNO PISANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz