5.

41 3 0
                                    

Sarah weszła do domu. Zdjęła buty. Od razu na korytarzu czekała na nią Layla. Dziewczyna ucieszyła się na widok wielkiej puchatej kulki z machającym ogonem. Uklękła na kolana i wzięła ją w objęcia.

- Myślisz, że on jest dobry? - spojrzała na suczkę.

Layla pomerdała ogonem. Spojrzała swoimi niebieskimi oczami głęboko w oczy Sarah. Widać było w nich ciekawość i taką pewną tajemnicę? Jakby coś wiedziała ale niestety nie mogła tego powiedzieć. Dziewczyna pogłaskała ją po delikatnej i w miarę długiej sierści. Layla polizała ją po policzku.

- To chyba jakiś znak, co?

Pies zakręcił się w okół własnej osi i dwa razy zaszczekał.

- To chyba znaczy tak. No to chodź.

Dziewczyna z pojemniczka, z kuchni wzięła kilka smakołyków. Czarną smycz. Zapięła ją o jej czarną obróżkę z ćwiekami. Ubrała z powrotem buty na nogi. Zamknęła mieszkanie i wybrała się z Laylą na spacer. Zeszły po schodach. Z kieszeni wyjęła douszne słuchawki i telefon. Włączyła piosenkę, która pasowała jej do aktualnego nastroju. Spacerowały sobie obrzeżem miasta i potem skierowały się jeszcze bardziej w stronę pól. Miała jedno ulubione miejsce poza miastem, które uwielbiała. Cisza, spokój i piękno natury. Usiadła sobie na trawie, a Layla biegała jak wściekła. Przyniosła jej bardzo duży patyk. Położyła obok jej nóg. Zaszczekała kilka razy. Wystawiła język, a jej pupa podniosła się wysoko. Łapy leżały na płasko. Sierść powiewała lekko na wietrze. Słońce jeszcze prażyło. Sarah sięgnęła swoją dłonią po pogryziony patyk. Zamachnęła się z całej siły i wypuściła badyla z ręki. Leciał bardzo wysoko, a Layla biegła za nim jak najszybciej mogła. W ostatnim momencie lotu patyka złapała go do pyska. Szczęka zacisnęła się na badylu. I znowu podbiegła do dziewczyny poprosić o powtórkę. Trwało to długo, wiatr nadal lekko wiał, słońce zachodziło. Po kilku godzinach siedzenia na świeżym powietrzu Sarah musiała wracać do domu. Zamknęła oczy jeszcze na chwilę aby poczuć te ciepłe promienie słońca. Chciała już wstać ale usłyszała dźwięk wiadomości. Rękę zanurzyła do kieszeni. Wyjęła telefon i go odblokowała. Nieznany numer:

- Cześć...to ja, Eric. Może masz ochotę jeszcze iść na spacer?

Sarah oczywiście wiedziała kto to... Ale nie wiedziała czy się zgodzić na jego propozycję. W sumie była na spacerze. Ale mógł by się dołączyć. Zastanawiała się jeszcze chwilę. Ale coś kazało jej się zgodzić.

- Tak, jasne. Tylko ja już jestem właśnie na dworze, jeśli chcesz się dołączyć to mów.

Siedziała dalej na pachnącej trawie razem z Laylą. Czekała na odpowiedź od chłopaka i usłyszała dźwięk wiadomości.

- Tak, oczywiście. A gdzie teraz jesteś?

- Trochę poza miastem.

- A mogę dostać jakieś namiary?

Sarah chwilę pomyślała ale jednak wolała aby spotkali się gdzie indziej. Z niewiadomego powodu przeszedł ją dreszcz. Na pewno nie był to powód pogody lecz jakiejś małej myśli. Te miejsce nie było tajne. Chodziła tam co jakiś czas pojedyncza osoba. Jednak dla Sarah było to niezwykłe miejsce, o którym nikomu nigdy nie powiedziała. Jedyna osoba jaka przychodziła z nią w to miejsce to Layla.

- Spotkajmy się koło fontanny, niedaleko opustoszałego domu. Chyba wiesz gdzie to jest?

- Tak, wiem. Będę tam na Ciebie czekał.

- Oczywiście.

Dziewczyna schowała telefon z powrotem do kieszeni. Wstała z trawy. Otrzepała swoje spodnie z kawałków liści oraz piachu. Spojrzała jeszcze raz na zachodzące słońce. Zamknęła oczy, na twarzy czuła te lekkie ciepło i muskający wiatr po jej policzkach. Wzięła jeszcze jeden porządny wdech czystego powietrza i udała się z Laylą w wyznaczone miejsce przez Sarah.

Nie zajęło jej to długo aby dojść do fontanny. Po drodze zapięła Layle na smycz aby nikt się nie przyczepił. Pełno chodziło ludzi, którzy bez powodu mogli jej zwrócić uwagę. Wolała tego uniknąć i nie psuć sobie dzisiejszego nastroju. Maszerowały przez wąskie uliczki, podziwiając stare kamienice.

Stanęła przy fontannie. Rozejrzała się dokładnie. Nikogo jednak nie było. Sądziła, że Eric będzie tam pierwszy. W sumie sam napisał, że będzie na nią czekał. Wychodzi na to, że Sarah czekała na niego. Usiadła na brzegu fontanny i lekko zanurzyła rękę w zimnej jeszcze nie nagrzanej wodzie. Nagle poczuła czyjeś dłonie na swojej twarzy. Zakrywały jej oczy.

- Zgadnij kto to?

- Hm...Czyżby to Eric?

- Trafiłaś w dziesiątkę. - zabrał dłonie z jej powiek.

- Przepraszam, że to ty tak czekałaś na mnie. Ale za to mam pomysł gdzie możemy iść.

- A więc prowadź. - wstała z fontanny i zobaczyła jak chłopak drapie za uchem Layle.

- Widzę, że to ta twoja towarzyszka? Jak się wabi?

- Layla. - suczka pomerdała ogonem.

Niespodziewanie Sarah poczuła jak ktoś łapie jej dłoń i ciągnie ją lekko w prawą stronę. Erick szybkim krokiem prowadził ją w stronę domków jednorodzinnych. Nie bywała na tej ulicy. Nie dlatego, że nie ma tam ciekawych dróg do spacerów. Ale mieszkało tam kilka osób, których wolała unikać. Jedną z takich istot jest Dan. Cała paczka okupowała ten teren. Nie widziało jej się spotkać całej zgrai nabuzowanych młodzieńców. Wiedziała jakie mają pomysły i co mogli by jej zrobić. Wolała unikać kontaktów z takimi osobami. Z rozmyśleń wyrwał ją głos chłopaka.

- To tutaj. - pokazał gestem drugiej ręki.

Wielki dom jednorodzinny z dwoma garażami. Pięknie przycięte krzaczki, przeróżne kwiaty i przejrzyste wejście do domu. Małe doniczki stały przed drzwiami, wyglądały jakby zapraszały do środka.

- Mieszkasz tu? - jeszcze bardziej się przyjrzała.

- Tak, ale w sumie nie po to tu przyszliśmy.

Erick znowu złapał Sarah za rękę ale go zatrzymała.

- Coś nie tak? - jego brew się uniosła.

- Jestem tu z Laylą. Twoi rodzice mogą się nie zgodzić na psa na własnej posesji. Lepiej ich o to spytać.

Chłopak jedynie parsknął śmiechem. Dziewczyna zrobiła pytającą minę. On tylko pociągnął ją za nadgarstek i zaprowadził na tył ogrodu. Pierwszą rzeczą jaka przykuła uwagę Sarah było drzewo, a tak dokładnie to co na nim było. Domek na drzewie zrobiony z drewna. Layla nawet bez zapytania wdrapała się po drabince na pięterko wyżej. Potem razem za psiną weszli na górę. Erick odpiął smycz suni i z drewnianego blatu wziął miseczkę. Podszedł do stołu i czegoś szukał. Po kilu chwilach wynurzył się spod niego z butelką wody. Nalał do pojemniczka przezroczystą substancję i położył obok spragnionego stworzenia. Dziewczyna rozglądała się po całym domeczku. Wisiały tam przeróżne plakaty, na pułkach leżały gry, figurki i karty. Ale jedna rzecz przykuła jej uwagę najbardziej. W koncie stała gitara, gitara klasyczna.

- Umiesz na niej grać?

- Hm? Na czym?

- Na gitarze. - chłopak spojrzał na instrument.

- Nie, nie potrafię. Kiedyś lubiłem udawać, że gram. Siadałem w domku i robiłem koncerty.

- A kto je oglądał?

- Hah... Rodzice, dziadkowie i to w sumie wszyscy. Ale z czasem mniej już się mną interesowali, tak samo jak ja gitarą. Zmarnowałem zapał, chęci... - widziała, że posmutniał.

- A ty? Umiesz grać? - spojrzał na nią.

- J-ja...

Tylko ja i Wy [WOLNO PISANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz