🍼09🍼

732 18 0
                                    

Spojrzałem na kartkę i nie wierzyłem własnym oczom. Kartka ta była umową albo raczej czymś w stylu papierów adopcyjnych. Nie przypominam sobie abyśmy rozmawiali o jakiejś umowie. Zdążyłem przeczytać tylko trochę, gdyż do środka wszedł tatuś i zabrał mi kartkę.

-Mogę wiedzieć co robisz?- patrzył na mnie lekko wkurzony.

-Em... Ja chciałem tylko... Zobaczyłem tą kartkę i po prostu chciałem zobaczyć co to.- starałem się wytłumaczyć abym nie zabrzmiał wścibsko.

-Co z tego przeczytałeś?

-Tylko początek... No może jeszcze jakieś pojedyncze słowa...- byłem przekonany, że umowa jest dla mnie, chociaż nie wydaje mi się aby była konieczna. Nie rozumiałem również dlaczego był na mnie zły...

-Słuchaj, kiedyś ci wytłumaczę co to jest. Na razie jest jeszcze za wcześnie i nie chcę abyś się speszył.- mówił chowając kartkę do kieszeni.

-To była umowa dla mnie?..- Nie odpowiedział i wyszedł z pomieszczenia. 

Wyszedłem z łazienki i udałem się na taras. Nie chciałem go wkurzać chociaż byłem ciekawy co to tak właściwie było... Może się pomyliłem i to wcale nie była żadna umowa tylko jakieś dokumenty z pracy? Stałem na tarasie i rozmyślałem co to tak właściwie mogło być.

-Antek, musimy pogadać. Nie chciałem ci tego jeszcze mówić, ale skoro zobaczyłeś te papiery to jesteś pewnie bardzo ciekawy.- popatrzyłem na niego.- No więc... te papiery nie są dla ciebie tylko dla innej omegi... Kocham cię i nie chcę cię zamieniać, ale powiem wprost... chcę trójkątu.- wpatrywałem się w niego lekko zmieszany... wolałem nic na razie nie mówić.- Chcę na stałe przygarnąć omegę mniej więcej w twoim wieku... To na pewno będzie dla ciebie trudne, ale proszę będzie nam dobrze. Nadal będę poświęcał ci wiele uwagi, ale nim też będę się opiekować. Planowałem za niedługo go tu przyprowadzić.

-No nie wiem... Na pewno nie będziesz poświęcał mi tyle uwagi co kiedyś.. I jeszcze będziesz musiał na pewno brać ciągle urlop, bo tamta omega na pewno będzie niegrzeczna i będzie brudzić... I będziesz robić to tylko z nim...!- odwróciłem wzrok.

-Antoś... No przecież wiesz, że cię kocham... Z tobą też nie było łatwo, ale znajdowałem dla ciebie czas i nadal będę znajdować dla was obu. Na pewno się polubicie.

-Ty go znasz?...

-Znam i mam zamiar ci go przyprowadzić. Może to cię przekona.- objął mnie w talii.- Nazywa się Leo i nie układa mu się najlepiej... Ma 19 lat i waży trochę więcej niż ty. Jest blondynem o zielonych oczach. Od małego nie układało mu się najlepiej, a jego matka zmarła 2 lata temu i nie pozostawiła mu dużo w spadku. Wydaje mi się, że się polubicie, a przynajmniej taką mam nadzieję.

-A co jeśli on będzie chciał mi cię zabrać?... Zatrzyma cię dla siebie, a ty mnie odrzucisz...- mówiłem przygnębiony.

-Nikt cię nie odrzuci. Zaproszę go jutro i będziecie mogli pogadać.

-No dobrze... Chociaż na razie nie jestem co do niego przekonany.

-Jeszcze zobaczysz, że ci się spodoba.- pocałował mnie lekko w kark.-Weź potrzebne rzeczy i przyjdź do salonu. Plecak masz na łóżku w swoim pokoju. Ja jeszcze muszę coś załatwić. Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Popatrzyłem jeszcze na widoki i po niedługiej chwili poszedłem do siebie.

Spojrzałem na łóżko i ujrzałem plecak króliczka... Tego można się było po nim spodziewać, ale w sumie był całkiem uroczy. Popsikałem się mgiełką i zapakowałem ją. Wziąłem również szczotkę do włosów i zalotkę. Ruszyłem do salonu i stanąłem koło tatusia, który robił coś na telefonie.

-Kiedy jedziemy?- zapytałem.

-Za chwilkę słoneczko.- dalej robił coś na telefonie.

-Co robisz tatusiu?- pytałem patrząc na jego skupienie.

-Kupuję fajne rzeczy dla mojego malucha.

-A mogę zobaczyć jakie?

-Zobaczysz jak przyjdą, chcę żebyś miał niespodziankę.

-No dobrze... Jedziemy?- starszy pokiwał głową i wstał.

-Chcesz zajechać do jakiegoś sklepu po drodze?

-Nie, chyba nie potrzebuje.

-Dobrze, to chodźmy do auta.- wziął mnie na ręce i wyszliśmy z domu.

Wsiedliśmy do auta, włączył jakąś muzykę i odjechaliśmy. Wydawała się mi znajoma. Lekko bujałem głową w rytm spokojnej muzyki.

-Ile nam zostało?- zapytałem.

-Gdzieś tak z dwadzieścia minut jazdy.- Prowadził samochód. Nagle cała pozytywna atmosfera ze mnie zeszła... Poczułem się dziwnie i lekko zaczął mnie boleć brzuch.

-Um... Boję się...

-Czego kochanie?

-Że nie spodobam mu się....

-Spodobasz, na pewno. Jesteś śliczny.- uśmiechnął się do mnie.

-Dziękuję...



🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺

Okej, a więc nareszcie coś napisałem yay, przepraszam za błędy, ale pisane było to o 23 i jeszcze z autokorektą, więc może być kilka błędów. Zauważyłem, że przybyło sporo czytelników, co mnie bardzo cieszy^^. Ogólnie to dziękuję że jesteście, bo to dzięki wam mam znowu motywację.

Mam nadzieję, że nie jesteście źli za ten rozdział, bo zadziało się w nim sporo tak mi się wydaje XD

Daddy's Little BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz