Rozdział 2.17

277 17 2
                                    

  Obudziłam się w nieznanym mi miejscu nie wiedziałam co się dzieje, ale byłam bardzo słaba. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju i siada na łóżko spojrzałam na tą osobę i zdziwiłam się, że była to Rebekah.

- Jestem słaba nie wiem co się dzieje - Szepnęłam cicho czując, że mam suchość w gardle.

- Ktoś rzuca na ciebie klątwę - Odpowiedziała mi i później wyszła, z pokoju.

  Było mi przykro, że moja siostra ma mnie gdzieś dlatego postanowiłam, że sama jakoś dowiem się kto rzuca na mnie czary.

Wzięłam swój telefon do ręki, który leżał na stoliku nocnym i spojrzałam na godzinę. Okazało się, że jest prawie po dwudziestej drugiej, ale wiedziałam, że nie mogę czekać. Zadzwoniłam do Bonnie chcąc poprosić ją, o pomoc.

- Kira czemu dzwonisz tak późno? - Spytała kiedy odebrała.

- Ktoś rzuca na mnie zaklęcia, że czuje się słaba nie wiem co mi jest, ale muszę się streszczać chroń Davine Marcel chcę ją dopaść - Powiedziałam cicho czując jak znowu robię się słaba.

- O Davine się nie bój to raczej my powinnyśmy się bać, o ciebie - Powiedziała do telefonu.

- Nic mi nie będzie tylko spróbuj zdjąć, ze mnie zaklęcie wiem, że potrafisz i masz przy sobie moją krew - Powiedziałam dosyć szybko czekając na odpowiedź.

- Spróbuję lecz nie obiecuję, a ty uważaj na siebie - Odpowiedziała mi i się rozłączyła.

  Musiałam wstać, z łóżka musiałam coś robić nie mogłam tkwić w tym pokoju całą wieczność.

Miałam chronić wilki i dziecko Hayley i Klausa to moje zadanie i nie pozwolę by jakaś tam klątwa zniszczyła mi plany.

Wstałam, z łóżka chwytając się ściany by nie upaść i powoli zaczęłam kierować się do drzwi.

Kiedy byłam już na korytarzu słyszałam rozmowy moich wilków którzy byli zapewne w domu pierwotnych. Powoli szłam w kierunku schodów i patrzyłam na wszystkich, z uśmiechem na twarzy.

- Kira nie powinnaś wstawać - Powiedziała Layla kiedy mnie zobaczyła.

- Nic mi nie jest nie martw się - Powiedziałam i zaczęłam schodzić powoli na dół.

Czułam się wykończona wędrówką, ale nie mogłam pozwolić by wilki widziały mnie słabą.

- My będziemy się zbierać już do domu dziękujemy wam, za gościnność  - Powiedziałam i chciałam odejść kiedy chwycił mnie Kol

- Oni mogą iść ty tu zostajesz ledwo trzymasz się na nogach - Powiedział nie chcąc mnie puścić.

- Nic mi nie jest, a teraz puść mnie Kol mój dom jest tam gdzie moje wilki więc wybacz, ale idę - Odpowiedziałam i poszłam w stronę Jakosna, który mnie chwycił i wszyscy odeszliśmy została tam Hayley bo chciała być, z moim bratem zgodziłam się na to bo dlaczego nie.

  Wróciliśmy do swojej siedziby na bagnach już wiedzieliśmy, że musimy Marcela gdzieś uwięzić.

On był zły, a my nie możemy pozwolić by nam zagrażał. Nie zabijemy go, ale uwięzimy i mimo, że będzie uwięziony to dostęp do krwi będzie miał.

____________________________________________

I jak myślicie co Kira wymyśliła? Oj Marcel powinien się bać w tym momencie i uciekać gdzie pieprz rośnie.
Pozdrawiam serdecznie wasza Dzumana.
Ps. Dalej leżę w szpitalu pisanie jedną ręką jest koszmarne.

SiostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz