Rozdział 2.22

246 16 1
                                    

  Zbliżała się noc wyszłam, z domku i usiadłam na schodach. Jakson mnie unikał od naszej wcześniejszej rozmowy.

Wiedziałam, że to nie jest łatwe dla niego i dlatego specjalnie mu się nie pokazywałam by nie zmuszać go. Spojrzałam w gwiazdy nie wiedząc co mam robić, z tym wszystkim.

  Ktoś koło mnie usiadł spojrzałam na tą osobę okazało się, że to Jakson trochę się zdziwiłam na ten widok, ale nic nie powiedziałam.

Spuściłam wzrok na ziemię zaczynając się bawić swoimi palcami.

- Przemyślałem sobie to wszystko - Zaczął mówić ciężko wzdychając.

- Tak? - Spytałam i spojrzałam na niego lekko zaskoczona bo cały dzień od rannej rozmowy mnie unikał.

- Zgadzam się na to będę twoim mężem, ale jest jeden warunek - Odpowiedział mi dotykając mojego ramienia.

- Jaki to warunek? - Spytałam znowu bo nie wiedziałam, o co może mu chodzić.

- Będziemy się starać, o potomka i że zawsze mówimy sobie prawdę niezależnie od tego jak będzie ona straszna - Powiedział patrząc na mnie poważnie.

- Zgoda - Odpowiedziałam i posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił.

- Wiesz kiedy musimy się ożenić? - Spytał przyglądając mi się.

- Nie wiem to trzeba zapytać Layli - Odpowiedziałam mu oblizując wargi.

- To jutro musimy się spytać, a na razie trzeba iść spać idź już - Powiedział, a kiedy poszedł ja też poszłam do swojego domku.

  Byłam szczęśliwa, że zgodził się na ślub. Poszłam na górę i wzięłam swoje ciuchy, a później weszłam do łazienki.

Umyłam się dosyć szybko, a później poszłam do pokoju spać. Zasnęłam dosyć szybko czując jak rozluźniam swoje mięśnie.

  Obudziłam się dosyć późno jak na mnie bo była godzina prawie dwunasta. Wyszłam, z łóżka i ubrałam się w leginsy i tunikę. Zeszłam na dół zjadłam szybkie śniadanie i wyszłam, z domu.

Zobaczyłam, że Jakson już działa przy budowie uśmiechnęłam się do niego kiedy na mnie spojrzał co też odwzajemnił uśmiech i podszedł do mnie.

- Gdzie idziesz? - Spytał przyglądając mi się.

- Idę do Layli - Odpowiedziałam mu oblizując swoje wargi.

- To pójdziemy razem i zapytamy się - Powiedział i chwycił moją dłoń idąc do domku naszej obozowej babci.

  Zapukaliśmy do drzwi, a kiedy usłyszeliśmy proszę weszliśmy do środka.

- Dzień dobry - Powiedziałam patrząc na nią.

- Dzień dobry moi drodzy wiedziałam, że przyjdziecie - Odpowiedziała i kazała nam usiąść - To, z czym przychodzicie? - Spytała patrząc na nas uważnie.

- Chcemy wiedzieć kiedy musimy się ożenić - Odpowiedział jej Jakson.

- Najlepiej w pełnię, a pełnia jest już za tydzień - Powiedziała patrząc na nas poważnie - Wtedy wasz ślub będzie miał moc i znaczenie - Dodała po chwili ciszy.

- Czyli, za tydzień powinniśmy wziąć ślub? - Spytałam by się upewnić.

- No najlepiej by tak było - Odpowiedziała mi. I już wiedzieliśmy, że ten tydzień będzie niesamowicie pracowity

  Wyszliśmy, z domu i spojrzeliśmy na siebie. Widziałam w jego oczach, że on nie chce się, ze mną ożenić bo kocha Hayley, ale też wiedział, że dzięki mnie może, o niej zapomnieć.

To bolało mnie trochę, że traktował mnie jako drugą alternatywę, ale wolałam już nic nie mówić by nie zmienił zdania.

- Zajmę się tutaj ogarnięciem dla nas wesela, a ty ogarnij dla nas jedzenie i orkiestrę możesz zaprosić swoją rodzinę i przyjaciół - Powiedział i poszedł nawet na mnie nie patrząc.

Łza zakręciła mi się w oku, ale postanowiłam, że nie pokaże nikomu mojej słabości.


____________________________________________

I jak wam rozdział się spodobał? Mnie tak średnio bo planowałam inaczej to wszystko pokazać. Jak myślicie, czy coś się stanie na tym weselu? Zobaczymy.
Zachęcam do komentowania bo to daje mi dużo motywacji do dalszej pracy w pisaniu prac
Pozdrawiam serdecznie wasza Dzumana.
Ps. Obudziłam się o 6 bo babka tak chrapie, że zatyczki do uszu nie pomagają.

SiostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz