9. FF "Tańcząc raz ostatni" by panna-z-witraza

87 13 32
                                    

     Gdy ostatni promyk słońca zabarwił rumieńcem wieczorne niebo i skrył się za rzeką by powrócić ze świtem, stanęła w starej altanie. Mimo że założyła tylko nań letnią sukienkę, zdecydowanie zbyt lekką jak na początek wiosny, wieczorny chłód jej nie przeszkadzał. Miast tego opatulał ją lekkim tchnieniem, składając na delikatnych dłoniach pożegnalne pocałunki. Tak, nareszcie. Dziś była gotowa odejść. Lecz pierwej... Najpierw chciała ostatni raz zobaczyć nadejście sercowskiej wiosny. I ostatni raz zatańczyć ze światłem tysiąca lampionów i świec. Ulecieć wraz z nimi.

     - Tu jesteś. Już późno...- Wiatr poniósł pewien cichy szept, oznajmiając czyjeś przybycie i sprawiając, że uschnięte z tęsknoty serce zatrzepotało, bijąc jak dzwony w Kościele Świętego Ducha. Łzy zabłysły jej w oczach niczym małe diamenty, lecz nie pozwoliła im płynąć. Zawsze była uparta, a on doskonale o tym wiedział.

     - Punktualność nigdy nie była moją mocną stroną. - Wyznała i obróciła się w jego stronę, czując jak ubywa jej przeżytych wiosen. Została tylko ta najważniejsza, ta która właśnie nadchodziła. Z westchnieniem ujrzała że nic się nie zmienił. Tylko w jego oczach nie dostrzegła ni zmartwień czy bólu. W ukochanych tęczówkach jaśniał tylko przepiękny Blask. To światło tego jerozolimskiego poranka, w którym dokonało się wygnanie mroku i zmartwień i śmierci. Do którego jej dusza się rwała i które miała ujrzeć już dziś...

     - On czeka? - Westchnęła cicho, próbując opanować drżenie w głosie. W jej oczach dostrzegł bezbrzeżną nadzieję.

     - Oczywiście kochanie. I tęskni. Jeszcze bardziej niż ja, a to prawie niemożliwe. Lecz dla niego nie ma n i c niemożliwego.

     - Och, przecież wiem! - Wykrzyknęła i tym razem nie udało się jej powstrzymać potoku łez. Ten widok sprawił że i mu zamgliły się oczy.

     - Będziemy tam przed świtem kochanie. Nie żałuj zostawić tego miejsca. Ukochaliśmy Sercowo, bo czasem przypominało nam Jego dom. Zostało nam tylko zatańczyć.

     - Więc i to wiedział! - Odparła z bezbrzeżnym zachwytem. - Ostatni walc z wiosną...

     - Pierwszym tańcem ze Światłem. Mogę prosić, panienko? - Wyciągnął nań dłoń. A gdy z jej dygnięciem ich palce się splotły, jej dusza stała się częścią najpiękniejszej pieśni, rozbrzmiewającej miłością. A z pierwszym taktem ruszyli, piękni jak tylko On może być. Tańczyli całym swoim życiem, nie myląc ni kroku. A wraz z jej piruetem ich stopy oderwały się od Ziemi, kierowane do Nieba. Prowadzili oboje, nie pozwalając by któreś zmyliło krok, zgubiło rytm, a wszystko zdawało tańczyć wraz z nimi. Anioły, całe zastępy niebiańskich stróżów, które nie tyle pojawiły się z nikąd, lecz nareszcie mogli je ujrzeć, wskazywały im drogę.

     - Kocham. - Westchnęła. Ach, miłuję Ciebie, siebie, Sercowo i wszystkie miasta, przyjaciół i wrogów, kochających i szukających miłości, młodych i sędziwych, czekających i śpiących, grzesznych i świętych, umarłych i żywych... Miłuję, bo On jest Miłością.

     - Kocham. - Przytaknął z uśmiechem, a każdy ich krok, oddech, taniec to potwierdzał. I gdy zatańczyli nad rzeką, świadkiem wszystkich sercowskich miłości, zewsząd rozbłysły lampiony, a tafla zalśniła od świec niesionych nurtem. Sursum Corda - Kordia! W górę serca!

      Kiedy zaś zaczęli się wznosić się wyżej, lampiony otoczyły ich, tak że zdawali się tańczyć wśród tysięcy jaśniejących dusz. Szeptając ciche żegnaj tworzyły z radością Wiosenną Drogę Światła. A na jej końcu czekało Światło o wiele jaśniejsze niż sercowski jaśniejący trakt, Blask nigdy nie gasnący. A w Nim i wraz z Nim Wiara, Nadzieja i największa z nich - Miłość

wiosna pełna światła [antologia ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz