10. FF "Światło, które pokonuje ciemność" by _betacancri

77 7 24
                                    

Ja jestem światłością świata.
Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności,
lecz będzie miał światło życia.

(J 8,12b)

Ten majowy dzień był wyjątkowy. Przynosił bowiem za sobą radość, pogodę ducha i miłość. Na twarzach mieszkańców Sercowa malowały się uśmiechy, każdy był dla siebie serdeczny i dobroduszny. Każdy sobie pomagał, każdy każdego zagadywał, każdy wywoływał na twarzy drugiego uśmiech.

Jednakże mimo radości panującej wśród mieszkańców Sercowa, jedna osoba stała na uboczu. Osoba, którą ogarnęła ciemność i która wątpiła w to, czy jeszcze jest w stanie ujrzeć światło. Osoba, która była niczym puszka Pandory - zamknięta, pełna cierpienia, lecz z minimalną nadzieją na lepsze jutro.

Asia Jackowska odgarnęła z twarzy złote loki, ponuro obserwując huczne przygotowania do Wiosennej Drogi Światła. Obserwowała dzieci, śmiejące się i pokazujące swoje papierowe lampiony. Obserwowała mężczyzn, którzy wieszali na ulicznych latarniach girlandę papierowych latarenek, które masowo wykonali uczniowie Zielonej Podstawówki. Obserwowała kobiety wystrojone w wianki z kwiatów, rozmawiające i śmiejące się.

Asia zamknęła oczy i westchnęła ciężko. Jakim cudem dała się namówić na tę dziecinadę? Przecież to było bezsensowne, głupie święto wymyślone przez głupich ludzi. Co mieszkańcy Sercowa widzieli w tym wszystkim? Kobieta nie była w stanie tego pojąć. Zerknęła ukradkiem na bok, gdzie organizatorka Wiosennej Drogi Światła rozmawiała z dwoma mężczyznami, śmiejąc się przy tym.

Faustyna Świt. Jako organizatorka całego przedsięwzięcia starała się, aby każdy wziął udział w tym według niej cudownym wydarzeniu. Wysłała wszystkim mieszkańcom zaproszenia. Wszyscy zaakceptowali, oczywiście oprócz Asi. Gdy tylko w jej ręce trafiło pięknie ozdobione zaproszenie w kolorach wiosny, natychmiast je podarła. Nie chciała zawracać sobie głowy jakimiś bzdurami. Jedyne na czym jej zależało, to odpoczynek, spokój i cisza. Jednakże tydzień przed Wiosenną Drogą Światła dostała telefon od przyszłej Irysowskiej.

— Asieńko, no nie bądź taka — mówiła wtedy Faustyna. — Wyjdziesz w końcu z domu, pobawisz się, pobędziesz z ludźmi.

— Ja nie mogę, Fau. Jestem... eee... chora. Tak, chora! Złapało mnie przeziębienie, nie mogę przyjść. Pa!

— Zaczekaj, Asiu. Od zwykłego przeziębienia nic ci nie jest. Proszę cię, przyjdź.

— Naprawdę nie mam ochoty. Przykro mi, ale nie mam siły na to.

— Asiu — powiedziała cicho Faustyna. W jej głosie słychać już był żal, który aż przyprawił Jackowską o ciarki. — Proszę. To wiele dla mnie znaczy, żebyś tam była. Jesteś moją przyjaciółką. Chcę dla ciebie dobrze, uwierz mi. Proszę, zaufaj mi. Jeśli się boisz, że mieszkańcy Sercowa będą cię oceniać... że moi przyjaciele będą cię oceniać... to z ręką na sercu mogę przyrzec, że nikt ci nic nie będzie wypominał. Ja tego dopilnuję. Zaufaj mi, Asiu.

Asia westchnęła ciężko. Przyjaciółka. Łzy jest stanęły w oczach na to słowo. Faustyna miała rację. Może powinna dać temu wszystkiemu szansę? Jeżeli Faustynie faktycznie zależało na jej szczęściu, to musiała tym razem jej zaufać.

— No dobrze. Przyjdę — odparła cicho.

— Tak się cieszę! Dobrze, Asiu, pamiętaj, że to będzie za tydzień. Byłoby wspaniale, gdybyś się pojawiła trochę wcześniej, na ostatecznych przygotowaniach. Mam coś przygotowane dla ciebie.

Asia prychnęła na to wspomnienie z zeszłego tygodnia. Wyciągnęła z kieszeni kurtki paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyciągnęła jednego papierosa, zapaliła go i oparła się o budynek. Zaciągnęła się zabójczym dymem i wypuściła go z ust, patrząc, jak kłęby dymu powoli i zgrabnie unoszą się w powietrzu.

wiosna pełna światła [antologia ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz