Przez następny tydzień chodziłam na lekcję w bardzo dobrym nastroju. I to wszystko przez spotkania GD, które dodawały siły na zajęciach z Umbridge. Tuż pod jej nosem robiliśmy to czego ona i ministerstwo najbardziej się bało. Na jej wykładach nie robiłam tego, co kazała tylko odrabiałam zadnia domowe, żeby w wolnej chwili ćwiczyć zaklęcia obronne. Na ostatnich spotkaniach wszyscy zrobili postępy. Neville w końcu rozbroił Hermioną. Luna zrozumiała, że jak będzie bujać w obłokach, nie będzie podtrawiła skutecznie się bronić. Ginny udało się rzucić zaklęcie redukujące. Ja do perfekcji opanowałam Expeliarmusa. Katherine nauczyła się odpowiednie użyć zaklęcia spowalniającego. Jednym słowem... wszystko zaczęło się układać.
Ale to co dobre nie trwa wiecznie...
I tym razem nie było wyjątku od zasady...
Przez dekret ustanowiony przez Wielkiego Inkwizytora przestały istnieć wszystkie drużyny quidditcha. Na szczęście Umbridge została w jakiś sposób ubłagana i pozwoliła Gryffindorowi utworzyć na nowo drużynę. Ta wieść poprawiła humor Harry'emu, Ronowi i bliźniakom, którzy od razu zaczęli ciężko trenować do pierwszego meczu, który miał być ze ślizgonami.
W Wielkiej Sali panowało większe poruszenie niż zwykle. Wszyscy żyli dzisiejszym meczem w tym roku. Podzielałam nastój innych. Jeszcze nie miałam okazji podziwiać żadnego meczu quidditcha, a dzisiaj zobaczę moich przyjaciół w akcji. Chciałam życzyć zawodnikom szczęścia, ale gdy pojawiłam się przy naszym stole, okazało się, że nie ma żadnego z nich.
— Gdzie jest cała drużyna? — zapytałam dziewczyn siadając do śniadania.
— Już na boisku — odrzekła się Hermiona. — Przygotowują się.
— Ehh... — wydałam z siebie dźwięk niezadowolenia. — Kurcze, chciałabym życzyć im powodzenia.
— Spoko, jak szybko zjesz, to jeszcze zdążymy ich złapać — powiedziała Ginny, a ja od razu wzięłam się za jedzenie.
— Hej, dziewczyny — do naszego stołu dosiadły się Luna i Katherine. Obie miały na policzkach trochę farby w barwach Gryffindoru.
— O, będziecie nam kibicować? — zapytałam miło zaskoczona przeżuwając duży kęs tosta.
— Oczywiście — odparła Katherine — komuś trzeba, a nie zamierzam kibicować tej tchórzofretce.
— Tchórzo... co? — zapytałam zdezorientowana.
— Ach, zapomniałam — zreflektowała się blondynka. — Rok temu Moody za karę przemienił Malfoy'a we fretkę.
— Co?! — żachnęłam się i roześmiałam się głośno. — Szkoda że tego nie widziałam!
— Oj tak, to było piękne.
— Ja kibicuję gryfonom, bo mają realną szansę na wygraną — powiedziała łagodnym głosem Luna, a wszystkie spojrzałyśmy na nią i zapanowała chwila ciszy.
— Dzięki, że wierzysz w naszą drużynę, Luna — odezwałam się jako pierwsza posyłając jej przyjacielski uśmiech, który odwzajemniła.
Po szybkim śniadaniu Ginny i Luna poszły na trybuny, a ja z Hermioną i Katherine poszłyśmy spotkać się z naszą drużyną. Ale zanim to się stało, wpadliśmy na drużynę ślizgonów. Byli już gotowi do gry.
— Jesteście gotowe na przegraną, dziewczyny? — zapytał z drwiącym uśmieszkiem Malfoy.
— Na waszą przegraną? A i owszem — rzuciłam ciętą ripostą, a dziewczyny zaśmiały się.
— Jesteś zbyt pewna siebie, Black — rzekł prowokująco Warrington.
— Właśnie, zapomniałaś, że gra dzisiaj Weasley. Jest tak zestresowany, że przepuści każdego gola, dzięki niemu wygramy — dodał Draco, a reszta jego drużyny zaśmiała się.
CZYTASZ
Ostatnia z Blacków | Fred & George Weasley🖋
FanficZawsze czułam się inna od swoich rówieśników. Czasami dziwne rzeczy działy się wokół mnie. Inne dzieciaki mówiły, że jestem nawiedzona i śmiałysie że mnie. Zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak, ale dopiero gdy Syriusz Black pojawił się w moim ż...