W poprzednim rozdziale:
Alsephina spędziła wakacje u Weasle'ów. Znowu pojawiły się problemy z sferze miłosnej dziewczyny. Kocha Georga, ale do Freda też coś czuje, a chłopak coraz bardziej cierpi, że nie może być z Al. Dziewczyna postanawia znaleźć sposób na wyleczenie go z tego uczucia, ale nie zapomina o zemście, którą planowała na Bellatrix.
— Na brodę Merlina, ty chyba upadłaś na głowę! — krzyknęła Katherine, gdy powiedziałam jej na jaki pomysł wpadłam.
— Ale o co ci chodzi? — zapytałam nie rozumiejąc, dlaczego dziewczyna tak zareagowała.
— To jest po prostu głupie! Chcesz wynaleźć eliksir, który spowoduje, że Fred już nie będzie w tobie zakochany?!
— A znasz jakiś inny sposób? — po minie blondynki zauważyłam, że się zastanowiła i nic nie wymyśliła. — No właśnie. Posłuchaj, ty jedyna jesteś wtajemniczona w tą całą sytuację i jesteś najlepsza z eliksirów. Wydaje mi się, że we dwie uda nam się stworzyć taki eliksir.
— To będzie bardzo niebezpieczne — rzekła Snow.
— Zdaje sobie z tego sprawę — zapewniłam ją.
— Dobra, ale zanim zaczniemy cokolwiek robić, musimy zdobyć wiedzę na temat właściwości roślin i innych składników do eliksirów.
— Jeśli chodzi o rośliny to już wiem, kto może nam w tym pomóc — uśmiechnęłam się chytrze.
— Kto niby?
— Neville — odpowiedziałam dumnie — jest najlepszy z zielarstwa na naszym roku.
— Świetnie, a jak chcesz go przekonać, żeby nam pomógł?
— O daj spokój — zaśmiałam się. — Neville to przekochana duszyczka. Pomoże nam jak go ładnie poprosimy.
— No dobra — powiedziała z większym przekonaniem — ale to tylko w małym procencie nam pomoże. Z resztą będziemy musiały poradzić sobie same. A to nie będzie łatwe.
— Wiem, ale zrozum, że jestem zdesperowana.
— Rozumiem i ci pomogę jak tylko mogę, ale to co chcesz zrobić jest niebezpieczne i trudne. I na twoim miejscu nie nastawiałabym się, że to się powiedzie — pokiwałam głową na znak, że rozumiem, ale musiałam spróbować. — A tak zmieniając temat, to jak się trzymasz? Powinnam zapytać o to na samym początku, jak tu przyjechałaś.
— W sumie nie dałam ci możliwości, od razu zaczęłam ci mówić o moim pomyśle — zaśmiałam się lekko — a czuję się dobrze. Pobyt u Weasley'ów dobrze mi zrobił.
— Nie wątpię, po prostu na Grimmoud Place było za dużo wspomnień. Ale bardzo dobrze się trzymasz, mimo że jesteś w tym sama.
— Nie do końca sama. Lupin bardzo mnie wspierał.
— No tak — przyznała blondynka — miałam na myśli, że nie masz nikogo z rodziny, z którą mogłabyś przeżywać żałobę.
Miała rację. Nie miałam rodziny. Bo najbliższa rodzina nie żyje, a ta dalsza stała po złej stronie. A ludzie, którzy mnie wychowali, nie wiedzieli o moim istnieniu. Tak więc, nie miałam nikogo. Zasmuciło mnie to na chwilę, ale nie zamierzałam się załamywać. Miałam przez sobą cele i gdy je osiągnę, sama stworzę sobie rodzinę.
— A co słychać u ciebie, kochana? Opowiadaj, bo mam wrażenie, że tylko o mnie gadamy — zmieniłam temat.
Snow zamilkła i zauważyłam, że się zmieszała.
— Tylko nie bądź zła — zaczęła — pogodziłam się z Draco.
— CO?!
— No tak jakoś wyszło.
CZYTASZ
Ostatnia z Blacków | Fred & George Weasley🖋
FanfictionZawsze czułam się inna od swoich rówieśników. Czasami dziwne rzeczy działy się wokół mnie. Inne dzieciaki mówiły, że jestem nawiedzona i śmiałysie że mnie. Zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak, ale dopiero gdy Syriusz Black pojawił się w moim ż...