Rozdział 6

2.4K 101 2
                                    

Sandra

Budzę się zdezorientowana nie wiem, gdzie jestem, a panująca dookoła ciemność potęguje moje oszołomienie. Odruchowo sięgam dłonią do lampy ustawionej po lewej stronie łóżka, ale jej tam nie ma. Przypominam sobie wszystko, a to nie jest mój dom ani moja sypialnia. Czuję się jakbym miała ogromnego kaca, a wcale nic wczoraj nie piłam. Próbuje znaleźć jakiś punk z włącznik światła. Macam wszystkie ściany, kiedy w końcu odnajduje to, czego szukam, pokój zalewa jasne światło żarówki.

Podbiegam do mojej torebki leżącej na stoliku obok fotela. Wyjmuję z niej telefon i sprawdzam, która godzina.

Jest szósta rano marszczę brwi zdumiona tym, dlaczego jest tu tak ciemno jest połowa sierpnia i o tej porze powinno być już jasno na dworze. Zdezorientowana podchodzę do okna rozsuwam zasłony, ale zamiast widoku na ogród, zastaje rolety antywłamaniowe, ten dom to jakaś cholerna forteca.

Zabieram świeżą bieliznę z walizki, biorę szybki prysznic. Muszę zejść na dół i dowiedzieć się, co tu jest grane i o co w tym wszystkim chodzi!? Bo zaczyna mnie to wszystko naprawdę mocno wkurzać.

Czyżby mój zmarły mąż wcale nie był martwy? Skoro sfingował swoją śmierć raz, mógł to zrobić ponownie? Zbije drania jak Boga kocham. Tyle się przez niego wycierpiałam, przepłakałam tyle nocy. A on żyję! Tylko, po co to wszystko? Jeśli nie będzie miał sensownego wytłumaczenia, nie wybaczę mu tego!

Ubrana wchodzę do salonu, ale o tej porze nikogo tu nie ma, zaglądam do każdych drzwi, aż docieram do kuchni, z której dochodzą przyciszone rozmowy. Tony stoi oparty o wyspę kuchenną z rękami zaplecionymi na piesi. Wygląda na odprężonego, hipokryta jeden już ja mu pokaże, co o nim myślę. Wpadam do kuchni jak oszalała, rzucam się na niego i zaczynam okładać go pięściami.

- Ty draniu jak mogłeś! - Tony unosi ręce do góry w akcie zaskoczenia a ja dalej prę na niego coraz to mocniej okładając jego klatę.

- Tyle wycierpiałam, dzieci też. Jak mogłeś nas tak oszukać. Wiesz, ile nocy przez ciebie przepłakałam! - Jestem tak wściekła. Tak bardzo rozgoryczona, aż boli mnie serce. Zaskoczenie malujące się na jego twarzy przeradza się w konsternacje. Przez ułamek sekundy nasze oczy się spotykają i zamieram. Jego oczy nie są tak brązowe jak zawsze, nielicznie plamki złota przeplatają się wręcz z czernią. Uświadamiam sobie, że to nie jest Tony, a jeśli to nie on to kto?

Nagle zostaje brutalnie od niego odseparowana. Silne ręce odciągają mnie od jego ciała. Zostaje zmiażdżona w mocnym uścisku męskich ramion. Cała adrenalina, jaką czułam przed chwilą uchodzi ze mnie szybko. Zaczynam się trząść przerażona całą tą niedorzeczną sytuacją. Zostaje posadzona na krzesło. Zanurzam twarz w swoich dłoniach, pojawiają się łzy. Jestem tak bardzo zdezorientowana, o co w tym wszystkim chodzi!?

- Wyjdzie - Rozkazuje mężczyzna, którego przed chwilą napadłam.

- Jest szef pewny - Pyta jeden z jego ludzi.

- Tak - Odpowiada stanowczo i obaj wychodzą.

- Coś ty sobie myślała, co? - Łypie na mnie groźnie. Aż na całym moim ciele pojawia się gęsia skórka.

- Przyjmuję cię pod swój pieprzony dach a ty na mnie napadasz! W moim własnym domu!?

- Prze-przepraszam - Jąkam przestraszona.

- Myślałam, wzięłam cię za Tonego jesteś tak do niego podobny niemal identyczny – Tłumaczę.

- Ach tak? Rodzice ci nie powiedzieli? - Zerkam na niego przez szparę między palcami. Jest wściekły moim zachowaniem, nie ma co właśnie sama sobie wykopałam dołek na trumnę.

Mafia : Zdradzona (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz