Rozdział 8

2.2K 98 4
                                    


Sandra

Depresja

Przez kolejne tygodnie rzadko widuje syna. Tracę go, a nie mogę nic z tym zrobić. Tak bardzo się o niego martwię. Mało jem, źle sypiam jestem cieniem samej siebie. Chyba pobadam w depresję. Ciągle czuje smutek, zmęczenie. Nie chodzę już na siłownie, przestało mi to pomagać. Za kilka dni są święta a ja w ogóle nie mam ochoty na ich obchodzenie. Julia chce jechać na zakupy, nie chcąc jej rozczarować zgadzam się, choć nie mam na to najmniejszej ochoty. Jadę z nią oraz z Barbarą do kilku sklepów, oczywiście towarzysz nam obstawa. Córka wpada w szał zakupów jest jak małe dziecko w sklepie ze słodyczami. Przeglądam zawartość wieszaków, ale nie zwracam uwagi jak wyglądają ubrania. Robię to tylko po to by zachować pozory. Julia w towarzystwie ekspedientek kieruję się do przymierzalni. Obie kobiety są obładowane ubraniami, współczuję im, ale żadna z nich nie wygląda na złą z tego powodu, ba są wprost prze szczęśliwe. Siadam na niewielkiej sofie ustawionej na przeciw przymierzalni, Barbara mówi coś do kotary za, którą znajduje się moja córka. Zaczyna się pokaz mody. Julia wychodzi ubrana w zieloną sukienek do kolan, a kiedy się obraca jej plecy są całe odsłonięte!

-Nie! - Mówię stanowczo. Ona tylko przewraca oczami i wraca dalej do przymierzania. Na litość Boską, co ona sobie wyobraża ma dopiero 16 lat. Jest zdecydowanie za młoda na takie kreacje. Przynajmniej jeden pozytywny aspekt tych zakupów, wywołała u mnie jakąkolwiek reakcje. Druga sukienka posiada już zabudowane plecy ma mały dekolt. Jest wykona z czerwonego weluru i podkreśla jej talie, a dół sukienki jest rozkloszowany.

-Boże! Wyglądam jak dziewczyna Mikołaja - Rzuca po czym znów znika za kotarą. Posyłam Barbarze wymuszony uśmiech, a ona siada koło mnie.

-Boże jestem już na to za stara - Oświadcza, obracając się do mnie twarzą -Ale...Wybrałam też dla ciebie kilka kreacji – Mruga do mnie.

-Nie, proszę nie mam na to ochoty- Jęczę zrezygnowana.

-Nie wymigasz się, pierwszy dzień świąt wydajemy przyjęcie zresztą jak co roku. Jestem żona Capo i matką Capo te tytuły zobowiązują moja droga! – Woła a następnie śmieje się głośno. Obracam się i zastanawiam się czy nikt inny tego nie usłyszał, ale nikogo innego tu nie ma po za nami. Czyli sklep jest tylko do naszej dyspozycji? Hm kolejny przywilej bycia kobietą mafii wszystko podane na srebrnej tacy poza wolnością.

-Nie mogę zostać w pokoju, nie przepadam za takimi rzeczami, tym bardziej teraz – Pytam.

-Pomyśl jak to będzie wyglądać twoje dzieci będą obecne bez matki? Julia tak się cieszy na to wydarzenie. Będą obecne jej koleżanki ze szkoły. Chce zrobić wrażenie - Nie pomyślałam o tym, tak bardzo skupiłam się na Aidenie zapominając o drugim dziecku. Tak, bo Julia wciąż jest jeszcze dzieckiem.

-Masz rację

- Zostaw mi torebkę. W drugiej przymierzalni czekają na ciebie sukienki – Ociągam się z wstaniem, ale koniec końców ląduję w przymierzalni, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą. Faktycznie wisi tu kilka sukni jedna czarna inna kremowa a trzy kolejne niebieskie. Przymierzam pierwszą, przeglądam się w lustrze. Niestety, nie przypominam dawnej siebie. Nie ma we mnie tej radości a i zaciekłość gdzieś odeszła. Pomimo makijażu widać worki pod oczami to z niewyspania i płaczu. Moja skóra jest jeszcze bledsza niż zazwyczaj. Mieszkam tu już od kilku miesięcy a tak naprawdę nie opuszczałam posiadłości aż do dzisiaj. Sukienkę, którą mam na sobie jest uszyta z błękitnego jedwabiu, posiada jedno ramie, które jest drapowane, a u góry połyskuje srebrna broszka. Jest długa z rozcięciem na nodze. Odważam się wyjść. Oczy teściowej błyszczą się na mój widok.

Mafia : Zdradzona (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz