Rozdział 5

2.5K 114 3
                                    

Leonardo

Stoję oparty o fotel słuchając rozentuzjazmowanej matki. Zachwyca się swoimi wnukami, opisując jak bardzo wnuczka jest do niej podobna. To prawdziwe wydarzenie jest cholernie z siebie dumna, ponieważ sprowadziła ich tutaj całych i zdrowych. Irytuje mnie ta jej paplanina, bo to nie ona będzie musiała walczyć o ich byt w tym środowisku. Nerwowo poluzowuje krawat na szyi nie cierpię go nosić, ale zasady tego wymagają.

Naglę dostrzegam, że wpatruję się we mnie para niebieskich oczu, jak zahipnotyzowany ruszam w ich kierunku, chcąc się przedstawić kobiecie, która jest zapewne moją bratową. Ale w jej spojrzeniu jest coś dziwnego, z każdym krokiem dostrzegam coraz większy szok malujący się na tej pięknej twarzy.

Nagle kobieta zamyka oczy i upada. Rzucam się w jej kierunku, szybko reaguje zanim kobieta rozwali sobie głowę chwytam ją, kiedy jej twarz od podłogi dzielą milimetry. Jej wiotkie ciało, w moich dłoniach wydaje się takie drobne, choć, jak zdążyłem ocenić jest wysoką osobą. Zaniepokojony omdleniem kobiety, dotykam jej rozgrzanego policzka. Sprawdzam puls, wygląda na to, że wszystko w porządku. To tylko omdlenie. Głęboko wzdycham przy okazji chłonąc woń jej fiołkowych perfum. Przypuszczam, co mogło wywołać u niej taką reakcję.

- Nie powiedzieliście jej! - Rzucam w stronę rodziców, którzy teraz także pochylają się nad nieprzytomną kobietą.

- Chciałam jej powiedzieć, ale wyleciało mi to z głowy - Tłumaczy matka.

- Boże nic jej nie jest? - Dopytuje poruszona. Ojciec jest równie zaniepokojony, co ona.

- Tej kobiecie ostatnio towarzyszyło zbyt wiele emocji, nie dziw jak zareagowała. Pewnie wzięła ciebie za Antonia - Odpowiada ojciec.

Niemal prycham na głos z oburzenia. Jeszcze, czego, ok byliśmy bliźniakami, ale to nie znaczy, że byliśmy identyczni! Być może na pierwszy rzut oka tak, ale pod dokładnym przyjrzeniu się widać różnicę, widocznie ta kobieta zbyt pobieżnie mnie oceniła.

Mój brat mocno nadszarpnął naszą pozycję, o mały włos mógłbym nie zostać Capo. Gdyby wieść o jego zdradzie wypłynęła rok wcześniej. Gniew znów zalewa moje serce. Kiedy matka powiedziała mi i ojcu, że Tony upozorował swoją śmierć. Nie mogłem w to uwierzyć, byłam tak zszokowany jak jeszcze nigdy w życiu. Widziałem wiele, ale to było coś. Może kiedyś byłbym pod wrażeniem, ale teraz uważałem to za bardzo głupie posunięcie. Zrobił to nie myśląc o konsekwencjach z jakimi musi zmierzyć się jego rodzina. Mafia nie toleruje zdrady. Zdrada to najgorszy grzech, jaki można popełnić wobec niej. Kiedy matka niemal błagała mnie bym przyjął jego rodzinę pod nasz dach, nie chciałem jej słuchać.

Nie chciałem ich, jestem Capo. Powinienem być przykładem dla innych i sam dokonać na nich egzekucji. Kurwa, a teraz w moich ramionach spoczywa nieprzytomna żona Antonia, która jest niesamowicie piękna. Dociera teraz do mnie prawda, za nic na świecie nie mógłbym ich zabić. Jebany Giovanni Dicapiore, gdy nie on, sprawy mogłyby być nieco mniej skomplikowane.

- Zanieś ją do sypialni -Rozkazuje ojciec. Przytakuję, podnoszę się z ziemi. Niosąc na rękach kobietę, mimowolnie przyglądam się jej twarzy. Blada cera, okrągła pociągła twarz, ciemne jak mrok włosy, pełne usta. Zanoszę ją do wskazanej przez matkę sypialni, ta odkrywa szybko kołdrę, kładę ją na pościeli. Stoję wpatrzony w nią dłuższą chwilę, matka staje obok mnie i oboje wpatrujemy się w kobietę.

- Była zszokowana, kiedy ciebie zobaczyła. To musiał być dla niej wstrząs.

- Tak było widziałem to w jej spojrzeniu – Potwierdzam.

- Boże jak mogło mi to umknąć- Mama kręci głową zła na samą siebie.

- Byłaś pewnie zaaferowana wnukami, ale -Zwracam się do niej twarzą - Musisz jej jutro wszystko wyjaśnić. Nie chcę więcej nieporozumień i bez tego mamy już problemy.

Mafia : Zdradzona (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz