Rozdział 7

2.4K 107 0
                                    

Sandra

Miesiąc później.

Pokora nie przychodzi łatwo.

Dzieci poszły do szkół, cóż początek był ciążki i nie obyło się bez buntu, ale trudno się temu dziwić. Ja sama cały czas buntowałam się przed zasadami tego świata. Aiden chciał wrócić do domu, do swoich dawnych przyjaciół.

W Valdez wszystko było inne, a zwłaszcza ludzie byli inni. Dużo z nim rozmawiałam, tłumaczyłam w takich chwilach żałowałam, że zostałam z tym wszystkim sama. Przynajmniej Julia wydawała się zadowolona ze swojego liceum, uczęszczała do katolickiej szkoły dla dziewcząt, znalazła nawet kilka koleżanek.

Kiedy dzieci przebywały w szkole ja w tym czasie pragnęłam zająć się czymś sensownym. Bo niby co miałam robić? Całymi dniami przesiadywać w pokoju, niczym księżniczka zamknięta w wysokiej wierzy!? Nie odpowiadało mi to zupełnie.

Zwiedzając dom odkryłam ogromną siłownię, która zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Była naprawę świetnie wyposażona, ze sprzętami do ćwiczeń siłowych, kilkoma bieżniami. Ale to co przykuło moją uwagę okazał się mały ring umiejscowiony po środku siłowni. Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie swoje sparingi z mężem. Minęło już tyle czasu, odkąd ostatni raz z nim walczyłam. Spotkałam tam mężczyznę, którego widziałam może kilka razy.

Domenico okazał się żołnierzem z zamiłowaniem do trenowania boksu. Nie było go trzeba długo namawiać, aby udzielił mi kilku lekcji. Byłam zadowolona, bo po raz pierwszy po przyjeździe do tego dużego domu poczułam się nico lepiej. To odciągało moje myśli od Tonego i męczyło mnie na tyle, abym mogła spać w nocy.

Z Leonardem w zasadzie tylko się mijam, od paru tygodni nie zamieniłam z nim słowa. W sumie od czasu, kiedy kazał mi wypierdalać. Byłam na niego wkurwiona, ale nie ukazywałam tego. On był Capo i to on stanowił prawo. Ja byłam tylko wdową po jego bracie. Powinnam wykazywać bierną postawę, jak wszystkie kobiety żyjące w mafii niestety, choć starałam się, czasem nie potrafiłam.

Nie przywykłam do tak zdominowanego świata przez mężczyzn, kierujących się jakimiś tam chorymi zasadami.

Dzisiaj zostaje nieco dłużej na siłowni. Julia ma dodatkowe zajęcia z francuskiego a Aiden z matematyki. Zabandażuje dłonie, aby zabezpieczyć je przed otarciami. Zaczynam uderzać w worek treningowy coraz mocniej i mocniej, jakby to mogło pomóc mi wyzbyć się całego bólu, który we mnie siedzi. Uderzam tyle razy, do momentu aż moje dłonie zaczynają się trząść ze zmęczenia, a ręce odmawiają posłuszeństwa. Zła na swoje ciało wydaje z siebie długie westchnienie. Nic już dzisiaj z siebie nie wykrzeszę. Siadam wycieńczona na macie, a z czoła kapie mi pot.

- Tak myślałem, że cię tu znajdę - Rzuca Leonardo, który stoi w wejściu do siłowni. Jeszcze jego mi tu brakowało, ta przestraszeń dawała mi namiastkę własnego świata. Czułam się prawie jak u siebie, a teraz jego wtargnięcie tutaj burzy mój tymczasowy spokój. Zamykam na chwilę powieki, by zebrać siłę na konfrontację.

- Zmęczona? - Dopytuję.

- Nie - Kłamię.

- Miałem dziś cholernie ciężki dzień. Masz może ochotę na mały sparing? - Pyta, stając przy mnie. Mierze go bacznym spojrzeniem, jest ubrany w szare spodnie dresowe i biały podkoszulek. Włosy ma zmierzwione od przeczesywania, a twarz wyraża to samo zobojętnię, co zawsze. Podnoszę się z trudem, ale staram się tego nie okazywać.

- Nie boisz się mnie? Mogę rozłożyć cię na łopatki - Rzucam pewnie. Don to znaczy Domenico jest świetnym nauczycielem i wiele się od niego nauczyłam.

Mafia : Zdradzona (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz