Rozdział 4

9 2 0
                                    

Był jasny poranek. Ptaki już zaczynały ćwierkać i dało się czuć jeszcze większe ciepło, promieni słonecznych, które wpadały do legowiska karmicielek.

- Ej. - szepnął jakiś głos - Ej! - powtórzył głośniej. Brązowa kotka uchyliła jedną powiekę i spojrzała na kocurka nad nią. Kamyczek stał wpatrując się w kotkę i niecierpliwie przebierał łapami. Różyczka podniosła głowę.

- No co? - zapytała cicho, by nie obudzić mamy.

- Idziemy do sterty po jakąś mysz??? - spytał energicznie ale cichutko. Pręgowana kotka wstała i się przeciągnęła.

- Pewnie!

- To chodź! - zawołał i wybiegł z legowiska. Jego przyjaciółka wybiegła tuż za nim. Ku zdziwieniu Różyczki, praktycznie nikogo nie było na polance. Dwa kociaki przemknęły się pod kolczastymi krzakami i dotarły prawie do legowiska przywódcy. Powoli podeszli do sterty zwierzyny i wzięli sobie po myszy, które o dziwo przetrwały całą noc.

- Nikt nie zjadł naszych myszy! - miauknęła zadowolona kotka, przyciągając jedną z nich do siebie. To samo zrobił Kamyczek. Oboje odsunęli się na bok, w cień. Raczej nikt by ich nie zobaczył za stosem. Różyczka pochyliła się nad myszą i odgryzła kawałek. Przerzuła i połknęła mięso. - Mniam! - powiedziała zadowolona.

- Pycha! - Szary kocurek oblizał wąsiki. Potem ucichł i przywarł do ziemi. Brązowy kociak, gdy zrozumiał o co chodzi, zrobił to samo.

  Zza kamienia obok sterty, wyłonił się duży, czarny kocur z niebieskimi oczami. Podszedł do sterty i zabrał dwa drozdy, potem obrócił się i odszedł.

  Kociaki były cichutkie, więc kocur ich na szczęście nie zobaczył i nie wyczuł. Różyczka jeszcze z lekkim strachem, że kot znowu tu przyjdzie, podniosła się do siadu. Kamyczek też to zrobił. Siedzieli jeszcze chwilę i niepewnie zaczęli jeść swoje myszy. Gdy przyjaciele skończyli jeść, wyszli zza sterty i poszli pod wejście do jednego z legowisk.

- Kto to był? - zapytała brązowa kotka.

- A myślisz że ja wiem? - odparł szary kotek - nie znam wojowników z naszego klanu, tak jak ty. Znam tylko swojego ojca i ojca reszty, no i tą rudą kotkę z wczoraj.

  Z legowiska, dało się słyszeć szelest i wyszła stamtąd wojowniczka, o której była mowa. Kotka usiadła przed kociętami i kiwnęła na przywitanie głową.

- O czym gawędzicie? - zapytała Wiosenny Liść

- Widzieliśmy dużego, czarnego kocura z błękitnymi oczami i zadrapaniem na uchu.. i nie wiemy kto to był, ale był straszny.. - odparła Różyczka. Ruda kocica przechyliła lekko głowę, patrząc się na brązową kotkę.

- Z tego opisu mogę wywnioskować że był to zastępca Wodnej Gwiazdy. - mruknęła - Nie myślałam że zauważyłabyś to zadrapanie na jego uchu, masz bystry wzrok! - dodała ciepło się uśmiechając.

  Oczy brązowego kociaka zalśniły. Dumnie wypięła pierś - W przyszłości, chcę być najlepszą wojowniczką w klanie!

- To życzę ci powodzenia, byś spełniła swoje marzenia Różyczko! - miauknęła Wiosenny Liść

- Ja też będę najlepszym wojownikiem! Nawet lepszym od Ptaszka! - krzyknął entuzjastycznie Kamyczek. Ruda kotka pokiwała głową potakująco

- Wiosenny Liściu, co tutaj jeszcze robisz? Miałaś prowadzić poranny patrol. - powiedział czarny kocur, podchodząc do nich. Kociaki patrzyły się wielkimi oczami na kota i niemal otwierały im się pyszczki

- Przepraszam bardzo 'Szkarłatna Gwiazdo'. - mruknęła ironicznie kotka i ruszyła do kotów, które na nią czekały przy wyjściu z obozu

- Łooo! Jaki jesteś duży! - zawołała Różyczka - Naprawdę jesteś zastępcą? - niebieskooki kot zetknął na kociaki i westchnął

- Tak, jestem zastępcą. Mam na imię Szkarłatne Serce. - mruknął. Futerka trzech kotów owiewał lekki i ciepły wiaterek, który niósł ze sobą piękny zapach kwitnącego wrzosu, rosnącego nieopodal, przy granicy z Klanem Skał. - Przykro mi kociaki, ale muszę iść. Ja również idę na patrol. - powiedział czarny kocur i się odwrócił.

  Kociaki wymieniły się spojrzeniami i wiedziały że myślą o tym samym pomyśle.

- Pójdę po Migotkę! - miauknęła Różyczka i pomknęła przez polankę do legowiska, w którym leżała reszta jej kolegów i koleżanek. Zatrzymała się z poślizgiem przed wejściem do osłoniętego wysoką trawą legowiska i zawołała przyjaciółkę. Potem wszyscy popędzili za zastępcą, tak by go dogonili, ale nie wydali swojej obecności.

- Więc o co w tym chodzi? Co robimy? - zapytała lekko zdezorientowana Migotka

- Idziemy na patrol! - oznajmiła cicho brązowa kotka. Szary kocurek tylko przytaknął i poszedł śladami Szkarłatnego Serca.

- CO WY WYPRAWIACIE?! - z tyłu dobiegł donośny głos Liliowego Strumienia - WRACAĆ NATYCHMIAST! - warknęła. Cała trójka się odwróciła i przez moment ze strachem patrzyła na wściekłą i zjeżoną kocicę. Matka Różyczki wściekłe biła ogonem na boki. Przyjaciele powoli zaczęli iść w stronę karmicielki.

  Różyczka i Kamyczek jeszcze się oglądali z tęsknotą za lasem poza obozem.

- Czy wy macie mysie móżdżki, czy co? Wiecie jak jest tam niebezpiecznie dla was?! - zapytała brązowa kotka - Natychmiast do żłobka. - oznajmiła Liliowy Strumień i pogoniła kociaki łapą. W legowisku leżała Księżycowy Brzeg i patrzyła się pytają o na jej koleżankę, która weszła tuż za kociętami.

- Co się stało Liliowy Strumieniu? - zapytała szaro-nakrapiana kotka

- Tą trójka.. - zaczęła, wskazując ogonem na winowajców - ..chciała wyjść poza obszar obozu. - zakończyła i położyła się że złością w oczach

  Księżycowy Brzeg niedowierzająco się patrzyła na Migotkę. - Rozumiem Kamyczka i Różyczkę, ale ty?

- Daj spokój Księżycowy Brzegu. Są to jeszcze kociaki, ale szybko dorastają i chcą zobaczyć co na zewnątrz. - mruknęła Śnieżny Strumień

- Migotka jest praktycznie najstarszą i powinna być bardziej rozważna. - odparła

- Tak samo było z tobą, gdy byłaś mała. Niby jedna z najstarszych kociaków, a za lasem i światem zewnętrznym się uganiałaś jak nikt dotąd! - powiedziała żartobliwie biała kotka i się zaśmiała - Ale faktycznie. Kamyczku, nie wychodź nigdy poza obóz sam. Jest tam mnóstwo czyhających niebezpieczeństw, a ty z Różyczką się aż prosicie by wpaść w takie kłopoty. - dodała poważniejąc

- Dobrze, przepraszam.. - wymamrotał Kamyczek.

  Różyczka przewróciła oczami i podreptała na koniec legowiska, gdzie było kompletnie pusto. Kotka się wygodnie ułożyła. Po chwili podszedł do niej Wietrzyk i usiadł obok niej.

- Gdyby były tam niebezpieczeństwa, to by patrole nie wychodziły. - mruknęła poirytowana, brązowo-pręgowana kotka

- To nie do końca tak działa.. Patrole chyba chodzą by sprawdzać czy właśnie jest, lub nie ma niebezpieczeństwa. - powiedział Wietrzyk spoglądając z ukosa na towarzyszkę. Różyczka przez dłuższą chwilę patrzyła się na coś, czego długowłosy kocurek nie widział, a po chwili się otrząsnęła.

- Wydawało mi się że widziałam brązowego kota przytulnego do mojej mamy.. - powiedziała - Nie ma nawet południa, a ja już znowu mam halucynacje.. Może sen mi dobrze zrobi. - miauknęła i położyła głowę na łapach. Wietrzyk również się położył. Nie miał akurat na nic ochoty, więc uznał że jak się prześpi to mu nie zaszkodzi. Oba kociaki tak usnęły koło siebie.

Okej! Mamy to! 1032 słowa!

13. 06. 2021r. 17: 15

Kłótnia Różanej Łapy i Kamiennej Łapy. -Rozdziały rzadko wstawianeWhere stories live. Discover now