Otworzyła oczy. Nad sobą widziała tylko niebo. Ból w karku był nie do wytrzymania. Spróbowała usiąść. Podłoże było chłodne i szorstkie, a na horyzoncie zauważyła miasto. Z trudem przypomniała sobie co się stało i rozejrzała się, zaniepokojona. Znajdowała się na platformie wiertniczej która obrała wcześniej za cel podróży. Z dachu budynku za jej plecami doszedł do niej głos obcego ;
- Nareszcie się obudziłaś. Martwiłem się, mogłaś złamać kark.
Aleria odwróciła się gwałtownie. Siedział tam i się jej przyglądał. Z zaskoczeniem uznała iż jest przystojny. Odgoniła te myśli. Był czarnym aniołem, demonem. Ale przecież demony nie ratują życia ! Jakby czytał w jej myślach, zeskoczył z gracją na poziom dziewczyny i westchnął.
- Dziękuję byłoby mile widziane.
Ale ona nadal się na niego gapiła rozdarta pomiędzy tym co czuła a tym czego ją uczono.
- Nie powinieneś być... Zły ? Diaboliczny ?
Głos jej się trząsł i wiedziała ze to co mówi jest trochę bez sensu, ale nie mogła tego zrozumieć. Otworzył szeroko oczy, zdziwiony.
- Zazwyczaj jak człowiek widzi anioła, to myśli iż to istota boska.
- Nie jestem człowiekiem. Uczono mnie ze jesteście źli do szpiku kości.
Otworzył oczy jeszcze szerzej o ile to było możliwe, aż zaświeciło w nich światełko zrozumienia. Nagle, brutalnie, zaczął się cofać, potknął się, i upadł na ziemię, doszczętnie przerażony.
- Te sny... Nie, to nie może być prawda... Czy ty... Proszę -zaczął nagle błagać- proszę powiedz mi, błagam, iż nie jesteś anielicą, proszę.
Arelię zaskoczyło jego zachowanie, a jego wzmianka o snach sprawiła iż poczuła potrzebę zrozumienia. Opuściła głowę wybijając wzrok w ziemię.
- Jestem anielicą. Czemu cię to tak przeraża ? Jesteś demonem, nie powinieneś się mnie bać, nie powinieneś się bać niczego.
Rzucił na nią okiem.
- Czy naprawdę tak o mnie myślisz ? Że jestem potworem który umie tylko nienawidzić ?
Coś w jego głosie sprawiło iż podniosła głowę. Stał, ale wyglądał jakby najlżejszy podmuch wiatru mógłby go przewrócić.
- Może i nie jestem święty, ale nigdy nie zabiłem nikogo o ludzkich cechach, w przeciwieństwie do większości Białych Skrzydeł.
Arelia wiedziała że miał rację. Spojrzała na horyzont, i nie zauważyła gdy do niej podszedł. Przez chwilę nie wiedziała co robi gdy wyciągnęła do niego rękę :
- Masz rację. Mam na imię Arelia.
Słaby uśmiech złagodził jego rysy.
- Raiden.
Gdy ich dłonie się zetknęły, Arelia zobaczyła tak dobrze znane jej już obrazy ; czarne skrzydła, brązowe pióra i krew. Jednak tym razem, krew spływała po białych skrzydłach, paląc je.
Puściła jego dłoń i się zachwiała, cofając się. Wiedziała że oboje widzieli to samo, bo miał równie przerażony wzrok jak ona gdy widziała swoje odbicie po nocnym koszmarze. W głowie miała chaos ; jak to możliwe, że to z nim, z kimś kogo tak naprawdę nie zna, dzieli te koszmary?
- To ty.
Zaskoczona spojrzała mu prosto w jasne oczy zacienione długimi rzęsami.
- Co ?
- Widziałem cię. W jednym koszmarze. Tonęłaś w rzece krwi, a moje ręce cię nie dosięgały. Pamiętam twoje oczy. Ich zielono niebieski kolor, jedyny kolor w czerwieni.
Arelia spuściła wzrok. Zawsze lubiła swój nietypowy kolor oczu, ale intensywność jego spojrzenia i te wszystkie detale sprawiły iż poczuła się dziwnie. I wtedy przypomniały jej się te skrzydła, w odbiciu rzeki. To nie były jej skrzydła jak z początku myślała, lecz jego. Próbował ją ratować.
- Rozłóż skrzydła -poprosił
Arelia przyjrzała się mu ; jego już były rozłożone. Nie myliła się. To był dokładnie ten sam kolor co we śnie. Niewiele myśląc, spełniła jego prośbę. Poczuła uczucie błogości towarzyszące obecności własnych skrzydeł i na chwilę wysłuchała się we wiatr, gdy usłyszała jego głos, bliżej niż wcześniej.
- Kolor z moich snów...
Otworzyła oczy. Stał o parę kroków od niej i zaglądał przez jej oczy w głąb jej duszy. Jednak podtrzymała to spojrzenie i odwzajemniła je, odkrywając chłopaka który nie był tym za którego go brała na początku. Chciała już przerwać ciszę, gdy jego spojrzenie zaczepiło się o dół jej skrzydeł, a jego oczy się zaokrągliły. Spójrzała tam gdzie i on, i zrozumiała ; brązowe pióro kontrastowało ze złotą bielą jej skrzydeł. Pochyliła się by je wyrwać, kiedy on wyciągnął rękę by ja powstrzymać.
- Nie zmienisz swojej natury.
Arelia podniosła na niego oczy. Był bliżej niż kiedykolwiek, na wyciągnięcie ręki. Widziała ciemniejsze plamki w jego oczach które z bliska okazywały się blado niebieskie. Widziała małą bliznę która przecinała jego brew i zaczęła się zastanawiać nad jej pochodzeniem. On też jej się przyglądał. Patrzył na jej brązowe włosy o rdzawych pasemkach, w jej oczy o tej nietypowej barwie, patrzył na jej usta... Jakiś ostry dźwięk przeszył powietrze. Raiden złapał ją za kark i popchnął na ziemię.
- Skrzydła -syknął- Schowaj je !
Zrobiła to, równocześnie z nim. Leżeli na ziemi gdy ziemią wstrząsł wybuch. Arelia wyrwała się z jego silnego uchwytu i obróciła się na miasto. Płonęło. Spójrzała w niebo i zobaczyła coś co zmroziło jej krew w żyłach. To był jeden z samolotów wojennych które widziała na swoim treningu, i którego umiała prowadzić nawet z zamkniętymi oczami. Nie mogła uwierzyć w to czego właśnie była świadkiem. Ci dobrzy wysłali bombę, na niczego niespodziewających się wrogów. Dziewczyna nagle poczuła ból w piersi. Wstała i zachwiała się natychmiast, czując się słabo. Wszystko w co dotychczas wierzyła, okazało się kłamstwem. Nagle poczuła czyjaś ciepłą dłoń na plecach która chroniła ją przed upadkiem. Odwróciła głowę i zdała sobie sprawę iż ufa właścicielowi tej ręki. Zaufała mu od momentu gdy powierzyła mu swoje imię i połączyła ich wspólna wizja. Patrzył na nią zmartwiony, i nagle, widząc łzy które nagle popłynęły po policzkach Arelii, spontanicznie ją przytulił. Dziewczyna się spięła na sekundę, lecz odwzajemniła gest ; jakoś odgadł czego dokładnie potrzebowała. Przytuliła się do jego miękkiej kurtki, i wdychając jego niesamowity zapach, zdała sobie sprawę że nigdy nie pasowała równie dobrze do czyichś ramion.
CZYTASZ
Szare Anioły
FantasíaAleria Lightshadow nie jest zwyczajną dziewczynką w domu dziecka. W Dniu Wyboru, poznaje część swojej przyszłości. Czarne i brązowe skrzydła. Krew. Czy ucieknie Przeznaczeniu ?