W domu nie czuć było wstrząsów ale musieli wyjść na dwór, na ulicę i uciekać, bo bomby które spadały na miasto jedna po drugiej, mógłyby ich uwięzić pod ziemią. Aleria biegła ręka w rękę z Raiden'em, czuła jak się spina za każdym razem gdy bomby wybuchały blisko nich. On na plecach niósł broń którą pośpiesznie zabrali i futerał ze skrzypcami a ona przenosiła prowiant. W razie czego, gdyby trzeba by było latać, Raven by mu zabrała pakunki a chłopak by wziął białą anielicę na ręce. Wiedzieli wszyscy troje jak niebezpieczne by było gdyby Aleria została rozpoznana. Dlatego nawet nie lecieli, biegnąc środkiem ulicy i unikając spadających pocisków. Samoloty nad miastem należały do białych aniołów, Aleria je rozpoznała. Nie potrzebowała mówić tego reszcie. Na pewno zauważyli białych strażników którzy walczyli wręcz z niewinnymi czarnymi aniołami na ich drodze. Nagle, Raiden upadł na ziemię, nogi zapłątane w sidła wystrzelone przez jakiegoś wojownika.
- Weź jego bagaż i mój ! Spotkamy się TAM ! - krzyknęła do Raven Aleria, próbując odwinąćsidła.
Dziewczyna kiwnęła, zabrała rzeczy i zniknęła w grubej chmurze dymu i kurzu. Aleria wyciągnęła swój sztylet i zaczęła przecinać więzy gdy nagle Raiden wytrzeszczył oczy wpatrując się w kogoś lub coś za nią. Sekundę później, zimne ostrze długiego miecza znalazło się na jej szyi.
- Wstań i rzuć nóż, a oszczędzę ci życie. -Powiedział jakiś zachrypnięty i dziwnie znajomy głos za jej plecami-
- Nie ma szans -krzyknęła Aleria wybijając ostrze sztyletu w nogę wroga i błyskawicznie się odwracając aby zdestabilizować przeciwnika. W momencie gdy miała już wbić nóż w klatkę piersiową kobiety, zauważyła jej jasne włosy, brązowe oczy i rozpoznała jej twarz.
- Mati ! -Nóż wypadł jej z ręki gdy cofnęła się zaskoczona. Obie były zdzwione wzajemną obecnością w tym miejscu, ale nagle Matilda wyciągnęła swój miecz do przodu i przyłożyła go do szyi przyjaciółki.
- Przykro mi. Jesteś z nimi. Nie mogę dać ci przeżyć.
Aleria spojrzała w jej oczy. Niedowierzanie i ból zastąpiła nienawiść i zdrada. Nie mając wyboru, Aleria wykonała salto do tyłu i wytrąciła miecz z rąk najbliższej jej do niedawna osoby i złapała go zanim upadł. Matilda wyciągnęła mniejszą broń, i rzuciła się na dziewczynę która nie mając wyboru, wykręciła młynek mieczem i odparowała atak, zanim zaatakowała celując w brzuch. Ostrze przebiło ciało, śmiertelnie raniąc Matildę której oczy zaszkliły się momentalnie. Aleria padła na kolana, puszczając rękojęść. Ktoś delikatnie ją podniósł, i przytulił ją do piersi wnosząc się powietrze. Dziewczyna wybuchła płaczem trzymając się mocniej Raiden'a któremu udało się wydostać z sideł jej nożem który jej wypadł.
Kiedy dotarli do groty, Raven już na nich czekała. Przygotowała jedzenie, ale tylko jej brat jadł. Wiedziała iż cokolwiek się stało, było to trudniejsze niż wszystko inne dla tej tak silnej kobiety którą już bardzo polubiła. Wiedziała też że ta powinna coś zjeść. Dlatego wzięła gruby kawałek chleba i porządny kawałek mięsa i przed nią usiadła, podając jej jedzenie.
- Powinnaś coś zjeść.
- Nie dziękuję.
- To nie była prośba.
Aleria na nią spojrzała. Wiedziała że opór nic nie da więc z cichym westchnieniem zaczęła jeść. Czuła że wpatrują się w nią dwie pary oczu, ale miała to gdzieś. Nie chciała nic innego jak tylko zapaść się, umrzeć, zdezintegrować. Ale najbardziej nie chciała pamiętać tego iż to jej ręką została zabita jej najlepsza przyjaciółka. Kiedy skończyła jeść, odłożyła miskę i zwinęła się w rogu groty ; chwilę później ktoś ją objął w pasie i przykrył ich oboje kocem. Widziała tylko jego dłonie i rozluźniła się, patrząc na długie palce które tak pięknie zagrały melodię jej serca na skrzypcach. Zaledwie godzinę temu była tak szczęśliwa. Obróciła się twarzą do niego, i położyła głowę na jego piersi. Przytulił ją, a ona wysłuchała się w rytm jego serca. Po chwili jej oczy same się zamknęły.
Znalazła się na spalonej łące dookoła której budynki się kompletnie zawaliły. Zrobiła krok i kopnęła biały kamień który przetoczył się parę metrów dalej. Gdy go podniosła, spojrzały na nią puste oczodoły czaszki. Krzyknęła. Niebo zamruczało niebezpiecznie, i nagle z oddali doszedł do niej śmiech, złowrogi i znajomy. Pobiegła w tym kierunku i stanęła jak wryta gdy ujrzała Raiden'a na kolanach i stojącą za nim Matildę z nożem na jego gardle. Aleria zaczęła błagać o litość, a wtedy, po jej lewej ręce pojawił się jej własny sztylet. Zrozumiała. Wzięła zimną rękojęść i wyciągnęła broń przed siebie, obiema rękami, celując w swój własny brzuch. Poczuła straszny ból gdy ostrze wbiło się w jej ciało ; lecz największy ból pojawił się gdy Matilda się roześmiała i poderżnęła gardło chłopaka.
Aleria obudziła się przerażona. W ciemności zauważyła ciemny kształt i miała już krzyknąć, gdy ktoś zasłonił jej usta. Poznała zapach mokrych drzew, ozonu i czegoś nienazwanego. Raiden. On też się wzbudził. Gdy oczy dziewczyny przywykły do ciemności, zdała sobie sprawę że coś jest nie tak. Jego twarz była pokryta popiołem a na szyi miał zazchnięte ślady krwi. Spojrzała na swoje dłonie, pokryte węglem i na swój brzuch. Nad pępkiem miała cienką poszarpaną bliznę o pokrytych krwią obrzeżach. Raiden wziął jej dłonie i spojrzał przerażony w jej oczy, a z jego spojrzenia Aleria odczytała iż podzielił z nią sen. Nagle zdała sobie sprawę iż gdziekolwiek będą, demony pójdą za nimi aż do otchłani snów. Wstrząśnięta dreszczem wtuliła się w chłopaka, wiedząc iż ani on ani ona już nie zmrużą oka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dawać tu komentarze bo was pozwę i przestanę pisać !
CZYTASZ
Szare Anioły
FantasyAleria Lightshadow nie jest zwyczajną dziewczynką w domu dziecka. W Dniu Wyboru, poznaje część swojej przyszłości. Czarne i brązowe skrzydła. Krew. Czy ucieknie Przeznaczeniu ?