💀,,Co tu się dzieje?"💀

162 15 14
                                    

To był ten chłopak... ten z mojego snu... nagle poczułem jak moja twarz przybiera kolory dojrzałego pomidora. Nie mogłem oderwać wzroku od mężczyzny, który już także zdążył mnie zauważyć. Wpatrywaliśmy się w siebie chwilę, po czym ten przeszedł autobus i usiadł na samym końcu, tuż obok mnie na co się lekko spiąłem i bardziej zaczerwieniłem.

Kinga obserwując to zdarzenie mało co nie zaczęła piszczeć.
- Ktoś tu się nam zakochał - szepnęła mi do ucha tak, by brunet tego nie usłyszał.

Chciałem już jej odpowiedzieć, ale poczułem jak facet zaczepia lekko swoją dłonią o tą moją. Nie myśląc zbyt długo złapałem go za rękę, po uświadomieniu sobie co zrobiłem, stałem się jeszcze bardziej czerwony. O ile to możliwe. Autobus ruszył, a ja ledwo oddychałem, czując gorąc od samej obecności chłopaka i tego, że tylko złapaliśmy się za ręce.

Ten musiał to zauważyć bo lekko się uśmiechnął w moją stronę a w jego ślicznych morskich oczach pojawił się błysk.

Kurwa, patrząc na to jak moje ciało na niego działa i jak on się zachowuje, mam wrażenie że tamten sen ze śpiączki wcale nie był snem. Nie wiem dlaczego... ale jednak w tym śnie parę rzeczy kompletnie mi się nie zgadzało. Moja matka przecież umarła w wypadku, Alice sam zamordowałem po naszej śmierci (to brzmi głupio XD ale tutaj jest coś takiego jak życie pośmiertne, i mean: jak umrą drugi raz to trafiają do czegoś w rodzaju czyśćca, ale jakby przestają istnieć, nie ma ich a ich dusze przepadają na wieki. Czyli no po prostu mają po dwa życia w tym ,,uniwersum" dop. Aut).

To była najdłuższa jazda autobusem w moim życiu. Nagle chłopak sięgnął po coś z kieszeni i powoli wsunął jakąś kartkę mi do dłoni. Po tym wstał i wysiadł, przed opuszczeniem autobusu ostatni raz uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko. Co tu się dzieje?

Spotkałem chłopaka ze swojego snu, który prawdopodobnie teraz jak na to patrzę mógł nie być snem mimo, że to niemożliwe... ów chłopak sprawia, że jest mi cholernie gorąco i nic nie mogę poradzić na to, że jest cholernie przystojny i chyba mi się podoba. Znaczy... nie. Nie podoba mi się. Kurwa.

Zerknąłem na karteczkę i okazało się, że jest na niej numer. Prawdopodobnie Mike'a- o ile się tak nazwa. Jak tak to jestem pewien, że na bank jestem zakochany... ten chłopak zdołał mnie w sobie rozkochać podczas mojej śpiączki... -
- Uuu, ktoś się zakochał - Kinga przerwała moje rozmyślenia i wzięła ode mnie karteczkę - i nawet ci numer podał, czyli to już pewne że się zeswatacie - spojrzała na mnie, ruszając brwiami tak jak przystało na rasowego zboczeńca.
- Weź... skąd możesz wiedzieć, że się ,,zeswatamy".
- Widzę jak na ciebie działa. To może ci wyjść na dobre, taki związek z jakimś uroczym faciem.

Może powinienem jej powiedzieć?
- Kinga, to że tak na mnie działa jest jednak też spowodowane czymś innym - skrzywiłem się i zacząłem myśleć, co mam powiedzieć. Po chwili zastanowienia nie wymyśliłem kompletnie nic. Więc postanowiłem, że zrobię inaczej.
- A to niby czym? - zaskoczona dziewczyna świdrowała mnie wzrokiem, oczekując odpowiedzi.
- Cóż... jeszcze ci nie wiem jak to powiedzieć. Daj mi trochę czasu, a na pewno ci powiem.

Kinga tylko kiwnęła głową i gdy autobus zatrzymał się po raz kolejny, wstała dając tym samym znak że to nasz przystanek. Wyszliśmy z autobusu i długo się nie zastanawiając ruszyliśmy w przyjemnej ciszy do salony fryzjerskiego.
- Wiesz jak chcesz się obciąć? - Kinia przerwała ciszę, gdy byliśmy już przed białym budynkiem.
- Myślałem nad tym, żeby po prostu podciąć grzywkę, potem byśmy wpadli jeszcze na chwilę do Rossmana i moglibyśmy iść do domu.
- Okej!

Otworzyłem blondynce drzwi, dając znak żeby weszła pierwsza.

Od fryzjera wyszliśmy po godzinie, bo Kinga stwierdziła że musi coś zmienić w swoim wyglądzie. Teraz ma białe ombre i pofalowane włosy. Była już 19-sta. Na ulicach było zdecydowanie mniej ludzi niż godzinę temu i zaczął padać śnieg. Nagle mnie i Kingę doszła rozmowa jakichś dwóch dziewczyn.
- A słyszałaś, o tym ślubie królewskim? Jak myślisz? Zgodzi się? - zamyślona szatynka wpatrywała się w blondynkę z którą prowadziła konwersację.
- Ona na bank. Co do niego, wątpię. W końcu przez nią teraz jest taki... zimny, oschły. Lepiej było jak był z tamtym dzieciakiem.

He is Mine // Poprzednie (poprawione) rozdziały + KONTYNUACJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz