💀Katakumby💀

368 38 5
                                    

Przez całą drogę do zamku, starałem się utrzymać rozmowę z Władcą. Wolałem mieć z nim dosyć dobre relacje, aby potem był łagodniejszy w wyborze co ze mną zrobi. 

Gdy dotarliśmy do zamku, ruszyliśmy w lewy korytarz do katakumb. Pan od razu mi powiedział gdzie idziemy, już po tym jak przekroczyliśmy bramę miasta. Niestety plany się trochę pokrzyżowały podczas gdy skręcaliśmy w korytarz.

- Kto to? - spytał groźnie zachrypnięty głos za nami.

- Synu, to jest nasz nowy tymczasowy więzień - mężczyzna z założonymi rękoma odwrócił się do swojego... syna. Nie powiedziałbym, że mógłby mieć jakiegoś... wyglądał młodo.

Obróciłem się do tyłu zaraz po władcy. Ujrzałem chłopaka, na oko 19 lat... Czarne włosy i przenikliwe, dość groźne zielone, oczy. Nie wiedzieć czemu... zarumieniłem się cholernie. Co na mojej bladej skórze widać, aż za bardzo.

- Za co niby taki uroczy dzieciak mógł trafić do piekła? - zielonooki zaskoczony podszedł do nas i złapał mnie za podbródek.

- Aż tak ci się podoba? - spytał Władca, uśmiechając się w dziwny sposób, którego nie mogłem odczytać... - Nazywa się Kairo Hyoshi. Został wygnany z nieba za morderstwo.

- Kogo?

- Zabił siostrę - odpowiedział bez uczuciowo jeden z demonów, które szły ze mną i (jak się dowiedziałem) Alexandro.

Zielonooki przez chwilę wydawał się być zaskoczony. Szybko jednak mu minęło i wyraz jego twarzy znowu wykazywał obojętność.

- Gdzie zamierzasz go wsadzić? - zwrócił się do Alexandro, unosząc jedną brew.

- Na razie do celi w katakum-

- Wykluczone.

- Słucham? - teraz to Władca miał wymalowane na twarzy nie małe zaskoczenie.

- Pozwól ojcze, że przejmę dzieciaka.

- Co ty niby masz zamiar z nim zrobić? - usłyszałem kobiecy głos. Od razu spojrzałem w tamtym kierunku. O ścianę opierała się czerwono-włosa dziewczyna. Jej oczy przysłaniała grzywka przez co nie mogłem określić ich koloru...

- No cóż... jeszcze się zastanowię ale mam już pewien pomysł.

Czerwono-włosa podeszła do nas i zmierzyła mnie wzrokiem, po czym uśmiechnęła się pod nosem. Spytała skąd się tu wziąłem i bla bla bla... Ugh. 

Po paru minutach ich konwersacje zaczęły mnie nudzić. Zacząłem się rozglądać.

Wrota przez które weszliśmy były całe za złota, a na przeciwko nich znajdowały się także masywne wielkie wrota ze złota, tyle że pewnie była to jakaś sala bankietowa lub nawet tronowa... Nie wiem. Nie znam się i nigdy tu nie byłem, ale może kiedyś tam zajdę.

,,Pomieszczenie wejściowe", że tak to nazwę... Miało kształt półkuli. Znajdowały się tu dekoracje takie jak obrazy, rodowód królewski oraz parę złotych kolumn... Ściany z tego co zauważyłem były z marmuru tak samo jak rzeźbiony sufit. Co mnie zdziwiło marmur ten był biało-złoty. Podłogi były za to, o ile się nie mylę, z drewna dębowego.

Po chwili dopiero zauważyłem, że znajduje się tu także dużo roślinności... oraz drugi korytarz do drugiej części... zamku? Pałacu? 

Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Władcy.

- Weźcie Kairo na razie do katakumb - zwrócił się do demonów, potem spojrzał na syna - porozmawiamy zaraz o twojej ,,propozycji".

Jakiej propozycji? Co mnie ominęło?

Ugh.

Udałem się z demonami w głąb korytarza, którym mieliśmy podążać już jakiś czas temu. Ile my tak właściwie tam staliśmy? 20 minut? Możliwe...

Wraz z demonami zeszliśmy do piwnicy zwanej katakumbami, po czym zaczęliśmy podążać krętymi korytarzami. Szliśmy kolejne 15 minut, po czym ci zatrzymali się więc także to zrobiłem. 

Jeden z nich zaczął szperać w poszukiwaniu czegoś po czym wyciągnął klucz i otworzył celę obok której przystanęliśmy. Dałem im się zaprowadzić do jednej z ścian i się ,,przykuć".

Tak właściwie to po prostu miałem coś na wzór obroży na szyi... do tej obroży był przyczepiony łańcuch. Nadgarstki także mi przykuli do ściany... Bynajmniej łańcuchy były dość długie bym mógł zrobić paręnaście kroków od ściany... 

Gdy faceci w końcu wyszli, rozejrzałem się po celi. Nic specjalnego... ściany, sufit jak i podłoga czarne, brak okien... po obu stronach wejścia do celi były dwie lampy, po mojej lewej było łóżko do którego na szczęście potrafiłem dojść... Obok łóżka był stolik na którym znajdowały się jakieś książki. 

Leniwie poczłapałem do stolika i siadając, chwyciłem pierwszą lepszą książkę i bez dłuższego zastanowienia, zacząłem czytać. Okazało się, że literatura jest... ciekawa. Nawet bardzo. Życie głównego bohatera przypominało mi to moje zza życia.

Książka tak mnie wciągnęła, że nie zauważyłem kiedy ktoś otworzył celę i wszedł do niej z jakąś tacą. 

- Młody - usłyszałem ten sam kobiecy głos co wcześniej, to musiała być ta czerwono-włosa - mam dla ciebie coś do zjedzenia.

Wyrwałem się z lektury i spojrzałem na nią, potem na tacę z jedzeniem. Nie wygląda na otrute czy też nie dobre... wręcz przeciwnie. Sam wygląd zachęcał mnie do spróbowania potrawy. Nagle jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu na co dziewczyna zaśmiała się i usiadła obok mnie z tacą. 

Odłożyłem lekturę, uprzednio zginając kartkę by pamiętać gdzie skończyłem, po czym przyjąłem tacę od dziewczyny i zacząłem spożywać posiłek. 

- To jest... wyśmienite. Mogłabyś pochwalić ode mnie kucharza, który to przyrządził? 

- Pewnie! - dziewczyna zaśmiała się - John się ucieszy!

- John?

- Kucharz królewski - odparła z uśmiechem.

Przez cały czas kiedy jadłem, dziewczyna dotrzymywała mi towarzystwa. Była nawet miła... 

He is Mine // Poprzednie (poprawione) rozdziały + KONTYNUACJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz