Pocałunek prawdę ci powie

784 52 51
                                    

Sara

Wstałam dzisiaj o bardzo przyzwoitej porze, mimo że poszłam spać stosunkowo późno. Dlaczego? Nie mogłam opamiętać się po tej sytuacji, a za każdym razem kiedy o tym myślę, moje serce zaczyna bić jak szalone i nie jestem w stanie się uspokoić. Ale cóż mogę powiedzieć, faceci to na prawdę inna rasa człowieka.
Z rana również zadzwoniła do mnie mama.

- Jak się bawisz?

- Jest cudownie, za dużo by gadać.

- To się cieszę. A właśnie, nie wracasz do Polski.

- Dlaczego? Przecież tu mam rodzinę...

- W wiadomościach pisali, że jest bardzo dużo zamachów ostatnio, opłacę ci tu studia, mieszkanie, wszystko, tylko nie wracaj do Polski.

- Skoro tak mówisz, to tak będzie.

- Dziękuję, dobra nie zawracam ci głowy, baw się dobrze, znajdź sobie tam jakiegoś kawalera...

- MAMO!

- Oj dobra dobra, trzymaj się.

- Papaa.

Ta informacja jednocześnie bardzo mnie ucieszyła i zmartwiła. Od dawna marzyłam o studiach tutaj, ale perspektywa mieszkania tak daleko od rodziny trochę mnie przerażała. Teraz jednak nie zbyt się tym zajmowałam, w końcu mam wakacje, trzeba korzystać.
Podczas ostatniej wyprawy na rynek, kupiłyśmy sobie z Victorią prześliczne stroje kąpielowe i z tego także powodu, kiedy weszłam do pokoju dziewczyny, zaproponowałam jej pójście na basen. Poza tym bardzo ciepło ostatnio było w Anglii, nie licząc kilku ulew. Kolejnym argumentem podtrzymującym to, jest moja potrzeba zrobienia czegoś innego. Przy okazji z drodze mogłabym powiedzieć Vic o incydencie z Wilburem i zapytać o jakąś radę. Nie chcę, żeby tak to się skończyło.

- Victoria! Wyłaź z tego łóżka!

- Jeju, ale po co, nie chce mi się.

- Chodź, nie marudź, na basen idziemy, patrz jak jest gorąco.

- To tak do mnie mów. Już biegnę.

- A propos, zostaję w Anglii na studia.

- O Boże, tak się cieszę, musimy to uczcić!

- To lecę jeszcze do sklepu po butelkę.

- Właściwie, to nie mam ochoty iść nigdzie, zostajemy w domu i świętujemy, mam kogoś zaprosić?

- Jeszcze się pytasz, tylko bez przesady, Tommy, Wilbur i Niki, chyba wystarczy.

- Dobra, idź po to alko, nie będziemy przecież świętować na trzeźwo.

Poszłam do pobliskiego sklepu. Nie był jakiś wielki, ale jego asortyment wystarczył. Z półki zabrałam jakieś ciastka, a przy kasie poprosiłam o 4 butelki dobrego i taniego wina. Kasjerka miała co do mnie lekkie obawy, gdyż na 18 na pewno nie wyglądam. Jednak po chwili sprzeczki i udowadniania jej, że to mój dowód, sprzedała mi alkohol. Wróciłam zadowolona do domu, ukrywając napoje, żeby mama dziewczyny nic nie zobaczyła. Zastanawiało mnie tylko, gdzie jej tata. Nigdy właściwie go nie widziałam. Z drugiej strony to jej sprawa rodzinna, więc nie będę w to wnikać.
Kiedy weszłam do pokoju, szybko podałam przyjaciółce butelki, a ona wzięła spod swojego biurka taką malutką, uroczą lodóweczkę i włożyła je tam. Potem usiadłyśmy na łóżku wydzwaniając do Tommiego. Dzieciak oczywiście nie raczył odebrać. Na następny rzut poszła Niki. Dziewczyna bardzo milutkim głosem zgodziła się. Pozostał jeszcze tylko Wilbur, który i tak nie miał planów, więc również zadeklarował przybycie. Teraz jeszcze zostało przekonać mamę Vic, żeby może gdzieś miała ochotę przyjść. W między czasie, kiedy Victoria namawiała kobietę, oddzwonił chłopak, powiedziałam mu co i jak, a on powiedział, że jeżeli tylko jego rodzice się zgodzą, przyjdzie.

That old guitar// Wilbur x Oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz