Prolog: Próbuję Zdyscyplinować Łowczynię, Ale Mi Nie Wychodzi [Artemida]

76 3 2
                                    

Wielu śmiertelników żyjących na przestrzeni wieków mogło poświadczyć, że nie znam takiego słowa jak litość. Nie ważne czy był to przypadkowy chłopak podglądający w kąpieli moje przyjaciółki, czy raczej przyjaciel mistrzowsko ukrywający swoje niecne zamiary zniewolenia mnie małżeństwem. Wszystkich dosięgała zasłużona kara. Przez dwa długie lata lubowałam się wymyślaniem różnych kar, które zafunduję mordercy mojego brata bliźniaka. W końcu nadszedł wielki dzień w którym królowa łowów dopadnie swoją ofiarę.

Uśmiechnęłam się szaleńczo na tą myśl. Wszędzie poznałaby ten zapach zdrajczyni zmieszany z odorem potworów. Bianca di Angelo nie mogła wiecznie ukrywać się w lasach, nawet mając za sojusznika samego Tartarusa. Choć trzeba było przyznać, że całkiem nieźle sobie dotąd radzili. Każdy inny nieśmiertelny dawno by się poddał, stając twarzą w twarz z pierwotnymi siłami. Ja nie miałam już więcej do stracenia. Pozostało tylko palące wnętrzności pragnienie zemsty.

Kiedy to się stało nie było mnie na Olimpie. Uznałam, że uczestnictwo w imprezie z okazji śmierci Liwii Rêverse, która poświęciła życie w imię ratowania rzymskich i greckich półbogów, to czysty brak szacunku. Wolałam spędzić ten czas na czymś bardziej produktywnym jak polowania na zwierzynę. Niespodziewanie poczułam okropny ucisk w piersi, gdy Apolla spotkał ten straszny los. Natychmiast ruszyłam go odszukać. Wiadomość od Zeusa mnie zmroziła. Odtwarzałam to wspomnienie i uczucia wielokrotnie. Mój brat, który mógł jeszcze przeżyć długie tysiąclecia, wyzionął ducha przez jedną małą kroplę zanieczyszczonej krwi.

Ani przez chwilę nie wierzyłam, że była to robota cudownie ocalałej córki Morfeusza. Tylko głupiec pomyślałby, że ktoś ślepy i ze złamanym kręgosłupem byłby w stanie dostać się na Olimp niezauważony, a następnie uciec z miejsca zbrodni bez najmniejszego problemu. Tylko jedna osoba byłaby do tego zdolna. Poległa Łowczyni połączona z Tartarem, która całkiem przypadkowo wykorzystała już ten trik na Gai. Kopiowanie własnych popisowych sztuczek nigdy nie było dobrym pomysłem. W moich oczach równoznaczne z przyznaniem do winy. Mogła dla ułatwienia mi życia po prostu krzycznąć na całe gardło: to byłam ja, zabijcie mnie, bardzo ładnie proszę!

Przywódczyni Łowczyń Thalia Grace zawiodła mnie pod każdym możliwym względem. Miała pozbyć się córki Hadesa, ale oczywiście tego nie zrobiła przez głupi sentyment. Jedna z największych słabości śmiertelników. Zawsze wierna Phoebe zapewne uratowałaby sytuację, gdyby akurat nie zjawił się Orion. Wiele razy zastanawiałam się nad tym czy moja obecność podczas tej tragedii mogłaby ocalić życia tamtych łowczyń. Błędy za które miał zapłacić cały świat.

Cały las był skażony obecnością nosicielki Tartara. Czułam to dotykając zwykle kolorowych i przyjaznych drzew. Nie było w nich śladu po nimfach. Wszystkie pomarły pod wpływem zbyt długiego przebywania wśród magii Tartaru. Zostały tylko sczerniałe szkielety tworzące plątaninę gałęzi, chroniące mieszkańców przed natrętnymi gośćmi. Jeszcze nigdy nie miałam pod swoimi skrzydłami łowczyni, która odważyłaby się aż tak zbeszczecić pomnik natury.

Zaczęłam się przez nie przedzierać nie zważając na czekające mnie przeszkody. Nie bałam się potworów. To one powinny uciekać przede mną. Każdy Olimpijczyk wiedział do kogo powinien się zwrócić, gdy chciał pozbyć się niebezpiecznego stwora, a samemu nie chciało mu się wstać ze swojego tronu. Tak, pełniłam funkcję greckiej bogini od brudnej roboty. Moja rzymska wersja w sumie też. Nie było co się dziwić, strzelałam z łuku już jako mały niemowlak. Apollo wszystko pojmował znacznie wolniej i na dodatek był przy tym okropnie irytujący. Nie potrafił przełknąć smaku własnej porażki. Ciekawe czy to uczucie towarzyszyło mu do samego końca.

W całym swoim długim życiu nie przyjęłam tylko jednego zlecenia. Nie miałam zamiaru zabijać Liwii Rêverse. Wielkiej niezłomnej wojowniczki o wielkim sercu i może trochę zbyt kłamliwym języku. Nie każdy śmiertelnik byłby w stanie sprzeciwić się Zeusowi. Taka postawa była godna podziwu. Kiedyś nawet chciałam zrobić z niej łowczynię, ale podobnie jak Annabeth Chase wolała wybrać zniewolenie przez miłość do chłopaka. Jedna z tych niewielu spraw, których nigdy nie będę w stanie zrozumieć.

Przekleństwo Olimpu: Dzieci Chaosu [Nico Di Angelo] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz