5. Myśli

142 13 0
                                    

Aurora przez kolejne kilka dni chodziła rozkojarzona. Cały czas miała w głowie Sebastiana. Bardzo jej zaimponowało to, jak chciał pomóc zwierzętom mimo, że pewnie hrabia Phantomhive tego nie pochwala. W dodatku świetnie jej się z nim rozmawiało. No i nie można mu odmówić uroku osobistego mimo, że dziewczyna wyczuła coś dziwnego w jego aurze. 

- Aurora, uważaj pod nogi, bo zrobisz sobie krzywdę - odparł Matthew łapiąc czarnowłosą za rękę. Młoda lekarka wróciła do rzeczywistości i zobaczyła, że wpadłaby w niemałą dziurę, gdyby nie jej przyjaciel. Odetchnęła z ulgą. 

- Dziękuję Matt. Zamyśliłam się - powiedziała odwracając się w stronę chłopaka. Od zawsze opiekował się nią, jak starszy brat a niedawno ich rodzice przedstawili im scenariusz zaaranżowanego małżeństwa między nimi. To zapoczątkowało falę niezręczności w codziennych sytuacjach, ale oboje starają się udawać, że nic się nie dzieje. Zwłaszcza, że oboje studiują medycynę tylko, że Matthew jest dwa lata starszy i widują się praktycznie codziennie kilka razy. 

- Jak zawsze chodzisz z głową w chmurach - rzucił ze śmiechem. Aurora uśmiechnęła się lekko. Matt to wysoki szatyn o jasnoszarych oczach i lekko zarysowanej żuchwie. Urody nie można mu odmówić, jednak on nigdy nie interesował się przelotnymi romansami. Czuł coś do Aurory odkąd ją poznał. Starał się o jak najlepsze relacje z nią oraz dbał, żeby przy nim nic sobie nie zrobiła. To on zaproponował ją rodzicom, gdy ci rozmawiali o małżeństwie chłopaka. Na szczęście oni pochwalili ten pomysł. 

- A ty, jak zawsze masz za długie te włosy. Mówiłam ci, że powinieneś je spinać lub ściąć - odpowiedziała patrząc jak brązowe kosmyki opadają mu na oczy i okalają jego twarz. Chłopak tylko przewrócił oczami. 

- Narzekasz. Kiedyś ci się podobały - odparł z uśmiechem obejmując ją ramieniem. Dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą i razem przeszli przez dziedziniec uniwersytetu. 

- I nadal mi się podobają, ale powinieneś coś z nimi zrobić, żeby ci nie przeszkadzały - powiedziała poprawiając jego grzywkę. Chłopak uśmiechnął się i puścił jej oczko. 

- Idziesz dzisiaj do lecznicy? - spytał a dziewczyna pokiwała głową przecząco 

- Nie. Dopiero jutro będę szła tam. Dzisiaj nauka i odpoczynek - odpowiedziała. 

- Źle. Zapomniałaś o dzisiejszym spotkaniu - przypomniał jej. Aurora przeszukała całą swoją pamięć. Po chwili załamała się. 

- Tak, zapomniałam - przyznała się a Matthew tylko się zaśmiał serdecznie. Pogłaskał ją po głowie. 

- Nie martw się. Będziemy dopiero koło piątej, więc masz jeszcze czas na przygotowanie się - odparł z uśmiechem. Dziewczyna skinęła głową, ale przypomniała sobie rozmowę z rodzicami. 

- Ale chyba nie tylko wy, o ile dobrze pamiętam - powiedziała przypominając sobie słowa ojca, gdy powtarzała materiał z zajęć. Mówił o kilku ważnych osobistościach, z którymi chce świętować kolejną rocznicę założenia spółki.

- To też fakt, ale ja chciałbym spędzić z tobą to popołudnie. Nie w taki sposób, żebyś się uczyła, albo opowiadała mi coś o studiach - oznajmił. Aurora zdziwiła się, ale przeglądając wspomnienia z wszystkich bankietów odbywających się w jej domu. Fakt, praktycznie na każdym miała ze sobą książkę i jeżeli nie czytała to opowiadała o swojej wiedzy. 

- Wybacz Mattie. Dobrze wiesz, że te kierunki wymagają ogromnej wiedzy - powiedziała dziewczyna. Stanęli przed dorożkami. 

- Wiem, ale w końcu mamy być małżeństwem. Chcę spędzić z tobą trochę czasu Auroro - odparł a ona westchnęła. Właśnie tak wygląda jej dzień i nawet po ślubie, jeżeli dalej będzie chodzić na studia, codzienność będzie tak wyglądać. 

- Postaram się. Do zobaczenia - powiedziała i szybko wsiadła do środka. Odetchnęła z ulgą, gdy woźnica ruszył. A Matthew machał jej z rozmarzonym uśmiechem. Młoda arystokratka była w jego typie. Z wyglądu i charakteru. Bardzo chciał, żeby zwróciła na niego większą uwagę i miał nadzieję, że zaaranżowane małżeństwo pozwoli mu się zbliżyć do niej. 

Aurora nie odwzajemniała jego uczuć. Traktowała go jak przyjaciela z dzieciństwa. Nawet bardziej jak brata. Inny mężczyzna zawrócił jej w głowie i to z nim wolałaby wziąć ślub, jak już. Westchnęła patrząc przez okno. 

- Przecież nie mam pewności, że jeszcze go spotkam - szepnęła do siebie przymykając oczy. Bez problemu dotarła po pół godzinie do domu. Aurora weszła do budynku a tam czekała na nią Clementine - pokojówka, która zawsze pomaga jej w przygotowaniach na wszelkie wydarzenia. 

- Witam panienko Fossey - odparła kłaniając się lekko. Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie. 

- Witaj Clementine, od razu idziemy się przebrać? - spytała. Od zawsze starała się być miła dla wszystkich pracowników w jej domu. Często bawiła się z nimi, jak była mała. Kobieta zaśmiała się cicho i pokiwała głową. 

- Tak, chodźmy. Przygotowałam już strój w pokoju - oznajmiła a czarnowłosa wzięła pokojówkę pod ramię. Odkąd pamiętała, Clementine była jej ulubioną służącą, bo nigdy nie odmówiła jej zabawy w dzieciństwie. W dodatku traktowała ją jak rodzinę, co po części było prawdą. Alexander nie zwolnił żadnego zaufanego służącego, był wyrozumiały dla każdego. Podczas służby, przed narodzeniem się jego wymarzonego dziecka, przetestował każdego a potem uczył Aurorę, że tym ludziom może zaufać. Cały personel był również zobowiązany do ochrony dziecka w nagłych wypadkach. 

- Jak się domyślam, dzisiaj nie mamy za bardzo czasu na zabawę z fryzurami - odparła Aurora wchodząc po schodach. 

- Gdybyś przyszła pół godziny temu to byłby czas. Co tym razem cię zatrzymało? - spytała kobieta, która często przyłapywała małą dziewczynkę na zabawach z dzikimi zwierzętami w ogrodzie. 

- Zdziwisz się Clementine, tym razem nie było to zwierzę. Rozmawiałam z Matt'em. Złapał mnie, żebym nie wpadła do dziury - odpowiedziała dziewczyna. Obie ruszyły przez korytarz prowadzący do pokoju Aurory. 

- No proszę. Ale chyba nie o nim myślałaś, skoro prawie zrobiłaś sobie krzywdę - odparła kobieta a dziewczyna tylko uśmiechnęła się rozmarzona. 

- Zawsze potrafiłaś mnie przejrzeć z łatwością - skomplementowała ją czarnowłosa a pokojówka otworzyła drzwi do pokoju dziewczyny. Obie weszły do środka. Aurora od razu zobaczyła na biurku tacę z obiadem. 

- Już myślałam, że będę cierpieć na głodnego - powiedziała dziewczyna z uśmiechem. 

- Nie pozwoliłabym na to. Ubierz się i będziesz jeść a ja zajmę się twoimi włosami w tym czasie - odparła Clementine. Dziewczyna przytuliła ją i poszła za parawan ściągnąć dotychczasowe ubranie. Sprawnie się rozebrała a następnie ubrała sztywne, strojne materiały. O wiele bardziej wolała swoje codzienne ciuchy od tych na bankiety. 

- Gotowe! A teraz jedzenie - oznajmiła pokazując się pokojówce. Kobieta skinęła głową i wzięła do ręki szczotkę a Aurora usiadła na krześle przy biurku. Na nim stało już wielkie lustro. Dziewczyna od razu zabrała się za jedzenie a Clementine za układanie fryzury Aurory.

Forgive me for breaking your heart | Sebastian Michaelis |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz