Zawsze była wychowywana, żeby być kimś innym. Zawsze była wychowywana na idiotkę jak jej bliźniak, ale nigdy nikt nie patrzył na jej uczucia. Za jej sarkazmem i dowcipem miała złote serce. Kiedy śmiali się ze swojego siostrzeńca i głodzili go, ona mu pomagała i była dla niego miła. Podczas, gdy przez wiele dni był zamknięty w swojej komórce przynosiła mu jedzenie. Kiedy Dudley go prześladował wstawiała się za nim, gdy sama nie była poniżana. Była jego jedyną przyjaciółką, a on był jej przyjacielem. Byli najlepszymi przyjaciółmi.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Rano w swoje urodziny Nicole zbiegła ze schodów w kiepskim nastroju, wiedząc co one oznaczają dla jej kuzyna. Z irytacją potarła małą bliznę na ramieniu - robiła to zawsze gdy była zestresowana. Miała ona kształt trójkąta z okręgiem i linią wewnątrz. Zeszła w samą porę by powstrzymać matkę przed brutalnym obudzeniem Harry'ego.
-Obudzę go mamo - powiedziała, przerywając jej.
Kiedy kobieta wyszła Nic ostrożnie otworzyła drzwi i powiedziała cicho:
-Harry, czas wstawać. Mama jest w dobrej formie. Musisz wstać zanim się pojawi.
-Hej Nic - odpowiedział oszołomiony siadając i przecierając oczy.
-Cześć błyskawico - powiedziała posyłając mu mały uśmiech, a jej oczy powędrowały do jego blizny. Kiedy wstał, weszli razem do kuchni, aby zobaczyć stół przykryty stosem prezentów. Przewróciła oczami i zaczęła pomagać Harry'emu i matce przy śniadaniu.
-Uczesz się! - warknął Vernon wpatrując się w niechlujne loczki Harry'ego. Przeszedł obojętnie obok Nic - nigdy nie miał dobrych kontaktów z córką. Niedługo potem sam Dudley zszedł po schodach. Miał ogromną nadwagę i w przeciwieństwie do swojej szczupłej ciemnowłosej siostry, był blondynem i miał raczej zaróżowioną twarz. Jedyne co ich łączyło to para zaskakująco niebieskich oczu.
Te same oczy zaczęły przeglądać i liczyć prezenty. Bo chociaż ich urodziny przypadały tego samego dnia, Nic miała z boku oddzielny stos składający się z dwóch prezentów. Jej rodzice zawsze faworyzowali jej brata, ale chociaż nie pchali jej dookoła, nie wyśmiewali się z niej i nie byli dla niej nieżyczliwi.
-Trzydzieści sześć - mruknął Dudley kiedy wreszcie skończył liczyć. - To o dwa mniej niż w zeszłym roku. Nicole przewróciła oczami, od dawna miała już dosyć jego zepsutego zachowania.
-Skarbie, - wtrąciła się Petunia próbując uniknąć wybuchu złości Dudleya - nie policzyłeś prezentu od cioci Marge, popatrz, jest pod tym wielkim od mamusi i tatusia.
-W porządku więc trzydzieści siedem - odparł Dudley, próbując to policzyć w głowie. Harry zauważając narastający napad gniewu Dudleya zaczął szybko połykać swój bekon, podczas gdy Nic, która nie była fanką mięsa patrzyła na bliźniaka z obrzydzeniem.
-I kupimy ci jeszcze dwa prezenty, kiedy pojedziemy. Zgadasz się? - zapytała Petunia starając się go uspokoić. - Jeszcze dwa prezenty, dobrze cukiereczku? Nic wypiła sok pomaranczowy i przewróciła oczami tak mocno, że widziała tył swojej głowy.
-Więc będę miał trzydzieści.... trzydzieści.... - Dudley się zamyślił.
-Trzydzieści dziewięć Dud - powiedziała Nic - Pomyślałam, że obliczę to za ciebie. Nie chciałabym żebyś się zmęczył.
Zanim zdążył zrozumieć co powiedziała Nicole, Vernon zachichotał:
-Nasz mały spryciarz potrafi dbać o swoje interesy. Tak trzymać Dudley. Kiedy Petunia poszła odebrać telefon, Nic wymieniła się z Harry'm zirytowanym spojrzeniem. Dziewczyna z westchnieniem wstała i wzięła swoje prezenty. Dostała nową książkę i prosty naszyjnik. Był on owalny z lapisem pokrytym złotem. Wewnątrz nie było żadnych zdjęć, ponieważ zostawili je jej do wypełnienia.
-Dzięki za prezenty tato - zawołała Nic, siadając z powrotem obok Harry'ego i zakładając wisiorek na szyję. Vernon po prostu chrząknął i znowu wrócił do gazety, zanim Petunia wróciła do kuchni.
-Złe wieści Vernon - powiedziała wyglądając na zmartwioną. - Pani Figg złamała nogę. Nie może go wziąć. Jej głowa wskazała na Harry'ego. - Co teraz?
-Moglibyśmy zadzwonić do Marge - zasugerował Vernon.
-Nie wygłupaj się Vernon, ona nienawidzi tego chłopaka.
Zastanawiając się intensywnie Vernon powiedział:
-A co z twoją przyjaciółką, jak jej tam Yvonne?
-Jest na wakacjach na Majorce - odparła
-Możecie mnie zostawić tutaj - zasugerował Harry.
Petunia otworzyła usta żeby odpowiedzieć, ale zanim zdążyła Nic dodała:
-Mogę z nim zostać. Upewnić się, że nic nie zrobi?
-Nie mieszaj się - odparła z irytacją Petunia - Myślę, że moglibyśmy zabrać go do zoo... i zostawić w samochodzie.
-Samochód jest nowy, nie zostawię go tam - odpowiedział Vernon. Dudley zaczął głośno udawać, że płacze, robił to zawsze gdy chciał wymusić coś od rodziców. Nic przewróciła oczami, gdy jej matka zaczęła go pocieszać. W tym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi i do środka wszedł Piers Polkiss wraz z matką. Polkiss był chłopcem o szczurzej twarzy i należał do małego gangu Dudleya. Zawsze skradał się do Nic i dręczył ją za to, że "jest niewystarczająco dziewczęca". To prawda, że większość czasu chodziła w jeansach i biegała na świeżym powietrzu, ale nienawidziła sposobu w jaki matka chciała stłumić jej osobowość i zamienić w młodszą wersję siebie.
Polkiss był łobuzem, tak jak Dudley i tak samo jak Dudley był kretynem. W końcu zdecydowano, że Harry pójdzie z nimi, a Nic zrobi swoje zwykłe urodzinowe plany. Każdego roku spędzała ten dzień z jedną ze swoich najlepszych przyjaciółek z dzieciństwa Ally Hill. Jej rodzice zgodzili się ponieważ wiedziała, że Ally chce żeby ludzie myśleli, że jest słodką, niewinną dziewczynką, ale prawda była daleka od tego. Ally spędzała cały czas na świeżym powietrzu i bawiła się. Grała w rzutki i tak jak Nic wymyślała fantadtyczne historie o przygodach i magii.
Przyjaciółki świetnie bawiły się, próbując wygrać w 501, gdy w pewnym momencie Ally musiała iść pomóc swojej mamie. Kiedy czekała, Nic wygłupiała się i zanim zrobiła krok w tył prawie spadając ze schodów, nagle wszystko zamarzło. Zawisła w powietrzu z głową kilka cali nad twardymi, drewnianymi schodami, po czym przewróciła się i znów stanęła na nogach. Otrząsnęła się i kontynuowała grę z Ally, która zdążyła już wrócić.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Nic czytała swoją nową książkę w jednej z czterech sypialni na piętrze - jednej dla rodziców, jednej dla niej i dwóch dla Dudleya - kiedy Vernon wpadł do domu, ciągnąc za sobą Harry'ego. Nic właśnie dotarła na szczyt schodów, kiedy Vernon syknął:
-Szafka, zostać tam, bez jedzenia.
Kiedy Harry zrobił co mu kazano, Vernon poszedł do salonu i opadł na fotel. Nic ze współczuciem westchnęła i podeszła do szafki.
Pukając cicho przywitała się:
-Hej
Harry odpowiedział przez ścianę:
-Hej
-Co się stało? - zapytała Nic, bojąc się tego dowiedzieć.
-Tam był wąż... - wyjaśnił - Był w terrarium i ja tak jakby.... rozmawiałem z nim, tak myślę. Potem przyszedł Dudley i popchnął mnie. Wtedy... to brzmi szalenie, ale szyba zniknęła i wąż uciekł. Przysięgam, słyszałem go.
-Mi też przydarzyło się coś dziwnego - przyznała Nic, siadając obok drzwi, żeby móc porozmawiać z kuzynem - Prawie spadłam ze schodów u Allie, ale... zawisłam w powietrzu zanim stanęłam na nogach. Wiem, że to brzmi szalenie.
-Zdarzyły się szalone rzeczy - zaśmiał się Harry. Nic skinęła głową, zgadzając się.
CZYTASZ
Mały Feniks || Harry Potter
FanfictionZawsze była wychowywana, żeby być kimś innym. Zawsze była wychowywana na idiotkę jak jej bliźniak, ale nigdy nikt nie patrzył na jej uczucia. Za jej sarkazmem i dowcipem miała złote serce. Kiedy śmiali się ze swojego siostrzeńca i głodzili go, ona m...