4. Ulica Pokątna

61 2 0
                                    


Dla Nicole noc była niespokojna, dopóki nie została w pełni obudzona przez dźwięk Harry'ego wstającego na nogi. Podszedł do okna, gdy Nic przewróciła się na drugi bok próbując zasnąć. Dzień minął z wielkim podekscytowaniem dla Harry'ego i zawirowanie złożonych i mylących emocji dla Nic. Była zszokowana, gdy czarodzieje i czarownice uściskali ich ręce w Dziurawym Kotle. Bank Gringotta był prawdopodobnie najbardziej szaloną częścią z goblinami i czymkolwiek innym.

Harry i Nic rozdzielili się, by zebrać swoje rzeczy. Harry poszedł po szaty, a Nic udała się po książki. Kiedy zdobyła podręczniki rozejrzała się po Pokątnej. Natknęła się na dość interesujący sklep.

-Dzień dobry? - zawołała patrząc na cienkie pudełka. 

-Ach, witaj - zawołał cichy głos wchodząc do światła. - Jesteś tu po różdżkę?

-Tak, proszę pana - odpowiedziała odkładając książki. Kiedy przechodził zauważyła, że przygląda się części blizny widocznej na jej ramieniu, która była widoczna.

-Nicole Potter mam rację?

-Skąd pan to wie?

-Blizna - odpowiedział ruszając po pudełko z różdżkami. Nic ostrożnie przesunęła kurtkę, aby odpowiednio zakryć odsłonięte przezroczystym materiałem ramię. Po kilku próbach skończyła z różdżką.

-Ach drewno hebanowe, pióro feniksa, trzynaście i pół cala. Bardzo śmiała i potężna różdżka. To bardzo ciekawe.

-Dlaczego? - zapytała Nic opuszczając różdżkę. 

-Nie ma powodu - odparł niejasno, podchodząc do lady. Kiedy płaciła do sklepu weszła ze złością inna dziewczynka.

-Mówiłam ci mamo! - sapnęła. - On jest zajęty.

-To zajmie tylko chwilkę - zapewnił pan Olivander. - To osiem galeonów - zwrócił się do Nicole. Kiedy wręczała pieniądze dziewczynka sapnęła głośniej, sprawiając, że przewróciła oczami. -A to trochę pasty do polerowania. Hebanowe drewno wytrzyma dłużej niż inne różdżki, ale z czasem zacznie się odpryskiwać. 

-Dziękuję proszę pana - odpowiedziała wkładając pudełko do torby. Wychodząc usłyszała jak dziewczynka przeklina Olivandera. - Głupia - mruknęła Nic. Kiedy oboje mieli już wszystkie rzeczy Nic, Harry i Hagrid zebrali się razem. 

-Masz wszystko? - zapytał Hagrid gdy się zbliżyła.

-Tak - odpowiedziała Nic.

-Cóż, wszystkiego najlepszego Nicole - powiedział Hagrid wręczając jej piękną sowę.

-Dzięki Hagridzie! - wykrzyknęła Nic, przesuwając palcem po miękkich piórach wielkiego ptaka.

Później cała trójka siedziała razem i jadła przed odjazdem pociągu. - Wszystko w porządku Harry? Jesteś bardzo cichy - zauważył Hagrid

-Wszyscy myślą, że jestem wyjątkowy - powiedział w końcu. - Wszyscy ci ludzie w Dziurawym Kotle, profesor Quirell, pan Olivander... ale ja w ogóle nic nie wiem o magii. Jak oni mogą oczekiwać wielkich rzeczy? Jestem sławny i nawet nie pamiętam z czego. Nie wiem co się stało kiedy Vol- przepraszam, to znaczy w dniu śmierci rodziców. Ty w ogóle coś pamiętasz? - zapytał zwracając się do Nic.

-Nie jestem pewna - przyznała cicho. - Mam ten... koszmar, mam go w kółko. Ten głos śmiejący się w kółko i te migające światła. Najpierw czerwone, a potem...

-Zielony - dokończył Harry, a jego umysł powrócił do własnych snów. - Jak mamy być wielcy kiedy migające światła są wszystkim co pamiętamy?

-Nie martwcie się, szybko się nauczycie - zapewnił Hagrid. - W Hogwarcie wszyscy zaczynają od podstaw, wszystko będzie dobrze. Po prostu bądźcie sobą. Zostaliście wyróżnieni, wiem, że to trudne, ale będziecie się świetnie bawić w Hogwarcie. Prawdę mówiąc ja nadal to robię. 

Kiedy czekali na odjazd pociągu Hagrid wręczył im bilety i zostawił ich żeby wrócili do Dursleyów. 

-Kto by pomyślał, że skończymy tutaj? - powiedział Harry kiedy siedzieli w pociągu.

-Nie ja - westchnęła Nic. - Szczerze... to, że jesteś moim bliźniakiem może być najmniej szloną rzeczą jaka się wydarzyła.

-Nie wiem - zaśmiał się Harry. - To tak jakbym już wcześniej wiedział wiesz?

-Wiem - odpowiedziała Nic lekko chichocząc.


Mały Feniks || Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz