💼Biuro namiętności [ERWIN]💼

289 11 9
                                    

Shot dla :  Hatsukyu

Oznaczenia : 🌟🔞🌆


      Stukot obcasów odbijał się od szarawych, kwarcowych płytek. Promienie zachodzącego słońca rozjaśniały korytarz, przypominając o nadchodzącej nocy. Klaksony samochodowe ożywiały miasto, zapraszając mieszkańców do zmierzchowej zabawy.

      Oczywiście, zażycie takich luksusów nie zawsze było dane wszystkim przeżyć. W dodatku, gdy było się dyrektorem jednej z najbardziej rozpoznawalnych firm w Nowym Jorku, jak i na świecie.

      Sprawnie przełożyłam skoroszyt do lewej dłoni, przystając przed drzwiami z wygrawerowanym, złotym nazwiskiem. Wygładziłam czarną spódniczkę, która podwinęła się odrobinę do góry, po czym poprawiłam białą koszulę. Wzięłam głęboki oddech, pukając do dużych, dębowych drzwi.

— Proszę.

      Słysząc głos zza drewnianej powłoki, nacisnęłam złotawą klamkę. Jedyną osobą, znajdującą się w pomieszczeniu był blond włosy mężczyzna. Stał przy oknie, wpatrując się w wieczorną panoramę miasta. Ręce skrzyżował za plecami, a koszula idealnie podkreślała jego mięśnie.

— Dziś Levi odebrał informacje o giełdzie — oznajmiłam, a blondyn odwrócił się bokiem do mnie. Błękitne tęczówki badały każdy mój krok, gdy zmierzałam w jego stronę. — Ma się ona odbyć dwudziestego trzeciego sierpnia w Dos Caminos — widziałam, jak mężczyzna słuchał z uwagą, więc kontynuowałam. — Proszą również o potwierdzenie swojej obecności do następnego tygodnia. Możesz ty to potwierdzić, jako właściciel firmy, albo Ackermann, jako współwłaściciel.

      Kończąc swój wywód, wyciągnęłam w jego stronę kartkę z zawartymi informacjami. Błękitnooki przyjął ją, mierząc czujnym wzrokiem. Odłożyłam skoroszyt na biurko, ustając zaraz obok niego.

— Oczywiście, jak zwykle nie doczytałaś, że można iść z osobą towarzyszącą — posłał mi subtelny uśmiech.

— Jestem pewna, że Hanji się zgodzi — westchnęłam cicho, krzyżując ręce pod piersiami.

— Już masz mnie dość? — spytał, unosząc jedną brew ku górze.

— Nie, ale mam dość biura. Musimy kiedyś wziąć wolne i odpocząć — mruknęłam z cichym rozmarzeniem, wyobrażając sobie, jak siedzę na kanapie i delektuję się winem, oglądając serial.

— Przecież tutaj się wszystko zaczęło — wspomniał, na co prychnęłam.

— Nie wspominaj o tym, jak pierwszego dnia wylałam na ciebie kawę — machnęłam dłonią, lecz uśmiech samoistnie ukazał się na mojej twarzy. — Do dziś mi wstyd, że zirytowałam się na własnego pracodawcę...

— Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałaś — dodał, na co pokręciłam głową zrezygnowana.

— Levi przeprowadzał moją rozmowę o pracę, sam o tym wiesz — mruknęłam, a spomiędzy ust mężczyzny wyrwał się śmiech.

— Ale to nie był nasz jedyny, pierwszy raz tutaj — zauważył. — Właśnie tutaj pocałowaliśmy się po raz pierwszy i spytałem, czy byś została moją partnerką, prawda Pani Smith? — objął mnie ramieniem, przyciągając lekko do swojego boku.

— Przestań mnie tak nazywać — oznajmiłam, starając się nie zająknąć. Wiedziałam, że miał w zwyczaju tak na mnie mówić, jednak nadal nie potrafiłam pojąć, że jestem z nim już pół roku. — Ale mówię serio. Weźmy wolne...

tytanowe one-shoty || [✏]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz