🥀Uschnięte kwiaty [LEVI]🥀

223 10 0
                                    

Shot dla :  la_mandarinas

Oznaczenia : 🌟⚔
Warning :
SPOILERY! (czytacie na własną odpowiedzialność!)

      Cichy odgłos kropel, uderzających o szklaną powłokę, roznosił się po pomieszczeniu. Chłodnawa pora dnia dawała o sobie znać, zmuszając żołnierzy do ubrania cieplejszych ubrań. Drzewa za oknem tańczyły własnym, niespokojnym rytmem. Od czasu do czasu odgłos butów, uderzających o drewniane panele, przedostawał się bo biblioteki.

      Wszystko wydawało się być takie... puste. Jedynie co żyło własnym życiem to kwiaty. Były piękne, pielęgnowane oraz kolorowe. Dodawały urokowi temu ponuremu pomieszczeniu. Pozwalały na oderwanie się od rzeczywistości. Zapominając o życiu i śmierci.

— Rosemary.

     Odłożyłam metalową konewkę na parapet, odwracając się w stronę głosu. W drzwiach stał mężczyzna, dość niskiego wzrostu. Jego włosy były, jak zwykle nienagannie ułożone, tak samo, jak mundur. Swoją chudą, bladawą dłoń trzymał na klamce, a jego kobaltowe tęczówki mierzyły mnie spojrzeniem.

— Za chwilę jest audiencja u królowej — oznajmił, chcąc opuścić pomieszczenie, jednak byłam szybsza.

— Kapitanie — czarnowłosy zatrzymał się, ponownie powracając na moją osobę wzrokiem. — Co teraz będzie?

     Tak naprawdę losy nas wszystkich były niepewne. Dowiedzieliśmy się, co było ukryte w piwnicy rodziny Jaegerów, pozbyliśmy się tytanów, lecz za jaką cenę. Zginęło tylu ludzi, a wraz z nimi trzynasty generał korpusu zwiadowców - Erwin Smith.

     Chociaż, że kapitan starał się to ukrywać, był jeszcze bardziej wymęczony niż wcześniej. Wspomagał on generał Hanji w jej obowiązkach. Musieli jakoś ustabilizować obecną sytuację. Oprócz naszej trójki, przeżyła jeszcze cała drużyna kapitana Levi'a, jak i mój brat - Floch. 

— Sam nie wiem — odparł całkowicie szczerze. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jakie te pytanie było bezsensowne. Może po prostu potrzebowałam bliskości? — Ale wiem, że damy sobie radę.

— Szczerze, to sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć — westchnęłam, odwracając wzrok w stronę okna. — Nagle dowiadujemy się, że za morzem czekają na nas inni wrogowie. Mam wrażenie, jakby było to tak daleko, a zarazem blisko mnie.

— Przestań nad tym rozmyślać Rose — mruknął, zaczynając podchodzić do mnie. Oparłam swoją dłoń o parapet, jakby nagle zrobiło mi się okropnie ciężko. — Damy radę i dożyjemy lepszego jutra.

    Jego słowa dały mi ogromną nadzieję, jak i chęci. Chłodnawa dłoń chwyciła moją mniejszą, przypominając o obecności kogoś obok. Wiedziałam, że nie jestem sama, a bliscy uświadamiali mi to na każdym kroku.

— Dlatego zawalczmy do końca, Rose.

🥀

       Deszcz uderzał w zielone peleryny, mocząc naszą dwójkę do suchej nitki. Powietrze robiło się coraz chłodniejsze, przez nadchodzącą pogodę, jednak nie mogliśmy stracić czujności.

      Minęły cztery lata, a ja nadal nie potrafię sobie uzmysłowić, ile rzeczy się stało. W dodatku ostatnie wydarzenia. Śmierć Sashy wpłynęła na każdego, jak grom z jasnego nieba. Najgorzej znieśli to Mikasa i Niccolo.

     Co do młodej Ackermann, wcale jej się nie zdziwiłam. Ostatnimi czasy naprawdę zżyła się z brunetką. Gdy Eren zaczął działać na własną rękę. Nie miałam pojęcia, co siedzi temu chłopakowi w głowie. Za każdym razem wplątywał się w coraz to nowsze walki, z których musieliśmy go ratować. Jednak Libero było całkowitą przesadą.

tytanowe one-shoty || [✏]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz