11.Marysia

57 4 101
                                    

Budzę się i pierwsze co zauważam, to że nie świeci dzisiaj słońce. Poza tą okropną burzą sprzed paru dni, nie pamiętam, kiedy ostatnio było zachmurzone niebo. Na poddaszu nadal panuje ogromny upał, ale po tylu słonecznych i gorących dniach to, że chociaż nie ma słońca, jest to swojego rodzaju ulga. Takie dni zawsze przypominają mi, że w końcu lato się skończy i wrócę do domu. Powrót tego roku, pewnie złamie mi serce, ze względu na Kryspina, który właśnie bełkocze coś niezrozumiałego dla mnie przez sen. Nie mam serca go obudzić, bo wczoraj do późna w nocy, opowiadał mi, jak cieszy się z przyjazdu Dawida. Uznał, że może w końcu Eryk będzie szczęśliwy, ale też, że da nam w końcu trochę spokoju. Faktycznie tak było, kiedy obudziłam się w nocy, z dołu było słychać odgłosy rozmów i co jakiś czas, gromkie śmiechy. Mam jednak wielką nadzieję, że moich i Kryspina głosów nie było jednak słychać. Przysuwam się do niego i obejmuje siebie jego rękami. Czuję, że chłopak zaciska uścisk i całuje mnie w tył głowy. Fajnie.

Myślę sobie, że jest git, chociaż lato w końcu się skończy. Czasami zastanawiam się, czy nie zostać tutaj, zrobić sobie rok przerwy. Przecież mogę aplikować na studia za rok, może dla moich rodziców byłby to koniec świata, ale dla mnie jest to całkiem fajna opcja. Mieszkać tutaj i zajmować się tym miejscem, przestać rozmawiać z ludźmi i przestać czesać włosy i w końcu zniknąć. Może wtedy, wszystkie problemy by się rozwiązały. Patrzę, jak chłopak oddycha i przypominam sobie, że moi rodzice się też tu poznali i byli pewni, że zapomną o sobie po skończeniu turnusu, a są małżeństwem do tej pory. Może nie do końca szczęśliwym, ale jednak. Przez tą myśl napływają mi łzy do oczu, a Kryspin jakby miał jakiś radar pyta:

- Jak się dziś czuje moja szefowa? – zanim zdążam odpowiedzieć, chłopak podnosi się i wskazując na okno dodaje zdziwiony – co do kurwy nędzy, gdzie podziało się słońce?

- Słońca nie ma i chyba trochę wieje, bo co jakiś czas szyszki spadają i obijają się o dach – tłumaczę i obracam się w kierunku Kryspina, tak, że nasze twarze dzieli kilka centymetrów.

- Wiesz co Marysiu – mówi po dłuższej chwili, gładząc mnie po twarzy – wiem, że to bezsensu i może zbyt szybko i w ogóle chyba nie powinienem, ale ja cię chyba kocham.

Zaskakuje mnie to i zastygam, normalnie byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie, ale przez to, że i tak się niedługo rozstaniemy, jest mi bardzo przykro. Teraz jestem już pewna, że wyjazd Kryspina, a później mój, złamie mi serce, które nawet nie zdążyło się naprawić po Anastazji. Wiem, że sytuacja się powtórzy i staram się myśleć racjonalnie.

- Nie musisz czuć się zobowiązana do odpowiedzi, tak też jest git – dodaje chłopak całując mnie w policzek – jakie plany na dzisiaj?

- Nie będzie pewnie zbyt dużego ruchu, patrząc na pogodę – stwierdzam, sunąc dłońmi po ciele chłopaka – Eryk i Dawid pewnie woleliby jeszcze pospać, słyszałam jak do późna w nocy dyskutują, myślę, że możemy jeszcze trochę zostać w łóżku, ale później na pewno wam znajdę jakąś robotę, na przykład...

- Pocałujesz mnie w końcu – przerywa mi chłopak naszym standardowym tekstem, więc go całuję.

Bardzo ciężko znaleźć mi dzisiaj robotę, bo zaczął padać deszcz. Po niebie wygląda, że zaciągnął się na całą okolicę i nie zamierza odpuścić. Kolor wody na jeziorze zrobił się szary i wszystko jest mokre, no jak w czasie deszcze, ale oznacza to, że nie ma po co otwierać baru lub plażowego sklepiku, bo i tak nikt nie przyjdzie. Dopiero po deszczu trzeba będzie wszystko posprzątać i pograbić. Dodatkowo jest początek września, więc takie dni będą coraz częściej, większość osób już wyjechała i w tygodniu są tu teraz sami starsi ludzie. Swoją drogą przypomniało mi się, że wczoraj Eryk pomógł założyć Pani Aldonie profil randkowy i uczy jej korzystać z Internetu. Ponoć, gdy Pan Heniu się o tym dowiedział to się strasznie zezłościł, myślę, że z zazdrości. Ta dwójka zawsze sobie dogryzała, ale myślę, że tak naprawdę się bardzo lubią. W końcu znają siebie tyle lat i tyle ciepłych letnich wieczorów grywali ze sobą w karty. Jak byłam młodsza często z nimi spędzałam czas, są jak moi ośrodkowi dziadkowie.

That summer feeling is gonna haunt youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz